Erotyzm we współczesnym świecie jest tematem tyle ciekawym, co ważnym. Brakowało w rodzimych studiach kulturowych pracy podejmującej to zagadnienie. Dotychczas dostępne na naszym rynku były jedynie przekłady zachodnich autorów (Baudrillard, Foucault), lub krótkie eseje polskich uczonych (Kołakowski, Szlendal), które z konieczności nie obejmowały całości zjawiska.
"Erotyzm ponowoczesny" jest więc książką jednocześnie sumującą to, co dotychczas zostało powiedziane w tym temacie, jak i - w pewnej mierze - pionierską. To rozbicie, z którego wynika obciążenie powinnością podsumowania dotychczasowych badań, rzutuje na wewnętrzną strukturę dzieła. Pisząc o erotyzmie ponowoczesnym, autor zdecydował się najpierw przybliżyć czytelnikowi (w sposób przystępny i dość ciekawy) czym jest ponowoczesność i jakie wyłania problemy. Następnie przedstawił dwie różne koncepcje ponowoczesnej seksualności, sientia sexualis Michaela Foucaulta i plastyczną seksualność Anthonyego Giddensa. Wreszcie - postarał się o wpisanie ciała i cielesności w postmodernistyczne uniwersum. Dopiero po takim przygotowaniu czytelnika (które zajmuje łącznie około 135 stron, czyli przeszło połowę książki), Wojciech Klimczyk podejmuje się mówienia przejawów erotyzmu w ponowoczesnych środkach przekazu. Można się długo spierać nad tym, czy takie rozwiązanie jest zasadne, czy nie. Z pewnością da się je poprzeć odpowiednimi argumentami. Dzięki takiemu wprowadzeniu. czytelnik niezorientowany w najnowszej filozofii będzie mógł książkę zrozumieć.
Powstaje pytanie: czy tego typu czytelnik sięgnie w ogóle po "Erotyzm ponowoczesny"? Pisanie o postmodernizmie wcale nie zwalnia z postmodernistycznych dylematów. Widać to w pisarstwie Klimczyka, które rozpięte jest między dwoma biegunami: naukowością i atrakcyjnością. Z jednej strony stara się autor utrzymać uczony ton oraz wytyczne naukowej rozprawy, z drugiej strony zaskakuje i zaciekawia czytelnika. Gdy pogodzenie tego jest trudne, nie rezygnuje z żadnego elementu, ale przenosi część informacji do przypisu, co sprawia, że stanowią one pokaźny zbiór ciekawostek urozmaicających lekturę. Atutem rozprawy (mam na myśli gównie jej zasadniczą część noszącą taki sam tytuł, co cała książka, choć i we wcześniejszych, wprowadzających rozdziałach można znaleźć podobne akcenty) jest sposób ukazania głębokiej zależności nie tylko między składowymi elementami erotyki, ale również między dziedzinami kultury, sztuki i ekonomii, pozornie od erotyki oddzielonymi. Jak tłumaczy autor:
"Nie sposób bowiem udawać, że ponowoczesny erotyzm to sprawa pożądania i rozkoszy dla nich samych. W świecie naczyń połączonych, gdzie sfery praktyki nachodzą na siebie, nie da się oddzielić emocji od ekonomii, fizjologii od konsumpcji. Nasze pożądanie jest kształtowane przez rynek tak, żeby owocowało konkretnymi decyzjami konsumenckimi, a przez to napędzało mechanizm produkcji i konsumpcji dóbr" (s. 96).
Przez takie wpisanie przedmiotu w rzeczywistość pozyskujemy bardzo ważne wrażenie zajmowani się czymś istotnym. Łatwo zbagatelizować erotyczny dyskurs, jednak konsekwencją takiego działania będzie brak pełnego zrozumienia współczesnego świata, który, czy się to nam podoba, czy nie, jest światem przeerotyzowanym. Zrozumienie nie oznacza ulegnięcia. Wprost przeciwnie: demaskacja erotycznej retoryki, która jest jednym z głównych celów książki, pozwala ustrzec się błędów i pułapek czyhających w erotyczno dyskursywnych mediach. Ta demaskacja dotyczy głównie dwóch źródeł: popularnej, kolorowej prasy oraz pornografii w formie rozmaitych nośników, od filmów (znakomicie przedstawiona została historia kina pornograficznego) po strony internetowe. Analiza wysokonakładowych magazynów dla pań ("Marie Claire", "Cosmopolitan", "Twój Styl", "Claudia" i inne) i panów ("Playboy", "Men's Health", "CKM" i inne) oraz tygodników polityczno-kulturalnych, jak "Polityka", "Newsweek" czy "Przekrój", ujawniła wysokie zainteresowanie tematyką seksu, oraz specyficzny dyskurs, który rodzić ma poczucie seksualnej niedoskonałości oraz potrzeby poprawy swej erotycznej sprawności.
"Foucault miał rację - dyskursywizacja przyjemności jest tak samo rozkoszna jak sama przyjemność. A może nawet bardziej" (s. 170). Ostatecznie, przez rozmaite mechanizmy retoryczne i manipulacje, dochodzi do typowego dla postmodernizmu rozbicia: seks ma być czymś żywiołowym i spontanicznym, lecz prawdziwe erotyczne spełnienie wymaga przyswojenia olbrzymiej wiedzy teoretycznej i planowanego działania. Także pornografia, której rozwój, wpływ na kulturę masową oraz stan współczesny został szczegółowo opisany i przeanalizowany, wykazała tendencje ambiwalentne. Postuluje autentyczność i przypadkowość, będąc tworem sztucznym i wyreżyserowanym. Dyskursywne rozerwanie, jakie staje się udziałem człowieka w przeniesionej w sferę kultury popularnej erotyce, rzutuje na jego kondycję psychofizyczną w ogóle. Autor zdaje sobie z tego sprawę i stara się podkreślać istnienie tej mentalnej pułapki. Robi to jednak z wyczuciem, bez popadania w ton moralizatorski. Dobry styl, wyczerpujące ujęcie tematu, zwarta, ogólna koncepcja sprawiają, że "Erotyzm ponowoczesny" to książka, po którą warto sięgać, do której warto odsyłać.