Nowy wspaniały wirtualno-realny świat
Nowa Ziemia. Planeta zasiedlona przez przybyszów uciekających z Ziemi. Miejsce, gdzie wszelka przemoc, największe zło ludzkiej natury jest zakazana i bezwzględnie karana. Gdzie ludzie żyją, pracują, bawią się bez jakiejkolwiek przemocy. Raj?! Można by tak powiedzieć, gdyby nie ciężar codziennych zmagań z losem i poczucie beznadziejności, które towarzyszy mieszkańcom Nowej Ziemi.
Ciężka, wyczerpująca praca. Tak często gloryfikowana walka o byt każdego dnia. I sieciowa gra Epic, która służy jako podstawowe narzędzie regulujące funkcjonowanie społeczeństwa. Tylko poprzez osiągnięcia w grze można awansować w społeczności. Porażki skutkują bolesną degradacją, przesiedleniem, zesłaniem do gorszej, bardziej wyczerpującej i niebezpiecznej pracy. Wszelkie konflikty można rozstrzygać tylko na arenach Epica. W teorii wszystko jest wspaniałe, w praktyce dają znać tak ukochane przez ludzi bolączki jak choćby potrzeba nierówności. W społeczeństwie Nowej Ziemi wszyscy są bowiem równi, z wyjątkiem najrówniejszych, elity, Centralnego Biura Alokacji. Dziewięciu wybrańców, którzy czują się lepsi od innych, ważniejsi, szczególnie predysponowani do kierowania losami świata. To oni rozstrzygają spory, podejmują decyzje o dostępie do narzędzi i innych ograniczonych zasobów. To oni rządzą w pozornie spokojnej demokracji Nowej Ziemi, dyktują warunki. Na arenach Epica ich przedstawiciele występują najlepiej uzbrojeni, wyposażeni i wyszkoleni. To oni mają dostęp do bogactw o jakich zwykłym ludziom się nie śniło i których nie zdobędą w ciągu całego swojego pracowitego życia.
Epic został zaprojektowany przed wiekami, żeby dostarczyć rozrywki kolonistom podróżującym przez kosmiczne otchłanie. Miał zapewnić dobrą zabawę. Teraz zmienia realne życie każdego z nich. Teraz decyzje graczy w grze decydują o ich losie w realnym świecie.
Czternastoletni Eric, syn Haralda i Freyi, osiedleńców ciężko pracujących na farmie mocno przeżywa kolejną porażkę mamy w Epicu. Oznacza ona bowiem, że rodzinie grozi przesiedlenie. Wyjazd z Osterfjordu, pożegnanie z przyjaciółmi, harówka w kopalni lub na solnisku. Konsekwencje wyników osiąganych w grze są nieubłagane. Chłopakowi też nie wiedzie się w Epicu najlepiej. Jego bohater co i rusz ginie próbując walczyć z potężnym smokiem. Eric wpada na pomysł stworzenia nowej postaci w grze - dziewczyny. „Uzbrojonej” tylko w urodę awanturniczki, której nadaje imię Cindella. Co ciekawe postać ta nie zachowuje się w grze jak inne awatary. Nawiązuje kontakty, dostaje niespodziewane prezenty, budzi sympatię niektórych NPC - bohaterów niezależnych, postaci kierowanych komputerowo. Z pojawieniem się tej postaci zaczyna coś się zmieniać, nie tylko w grze, ale i w realnym świecie. Najpierw u samego Erica, potem w jego otoczeniu. A potem mały kamyk spada i wywołuje nieoczekiwaną lawinę zmian.
Początek powieści nie zachęcił mnie do lektury: dość prosta narracja, niezbyt wyszukana fabuła, powoli rozwijająca się akcja. Dość szybko jednak coś mnie w tej lekturze zaczęło wciągać. Co? Postacie, emocje im towarzyszące, waga i sposób poruszania różnych tematów. Łatwość identyfikowania się z bohaterami krzywdzonymi przez niesprawiedliwy, niby doskonały i humanitarny system. To bowiem jest istotą opowieści: walka jednostek z potężnym, utrwalonym i tylko pozornie uczciwym i sprawiedliwym systemem społecznym.
Pomysł na książkę nie jest zbyt oryginalny: gra w której wirtualnym świecie toczy się równoległe życie, garstka nastolatków nie mogąca pogodzić się z bezdusznością zasad służących jakoby powszechnej szczęśliwości. Conor Kostick nadał tej historii ciekawą formę. Napisał powieść w sposób zrozumiały dla współczesnego młodego czytelnika. Sprawił, że będąc rozrywką porusza w ciekawy sposób poważne problemy ludzi i społeczeństwa, problemy niezależne od czasów w których żyjemy. Pokazuje, że same dobre chęci, jak najbardziej szlachetne idee nie wystarczą by świat stawał się lepszy. Każdy system ma tendencje do degeneracji. Każda władza demoralizuje. Wtedy zaś nie liczą się już zasady, liczy się to, kto rządzi, kto dyktuje warunki, kto dysponuje siłą i kto zrobi wszystko by układ sił nie uległ zmianie.
Członkowie Centralnego Biura Alokacji zostają tu nazwani kastokracją. Jak to bywało w historii ludzkości, to właśnie tego typu elity, kasty zawsze chciały rządzić innymi, decydować o tym, co jest dla nich dobre.
Prawo działa bez zarzutu, gospodarka działa bez zarzutu, a ludzie harują, żeby podołać pracom, które im przydzielamy.
To świetna opowieść ilustrująca rzymskie hasło „panem et circenses”. Ludowi trzeba zapewniać chleb, niekoniecznie pod dostatkiem, raczej tak, żeby ludzie trudząc się nie mieli czasu na samodzielne myślenie, refleksję nad swoim życiem. :Ludowi trzeba zapewnić igrzyska, czyli rozrywkę. Kiedy brakuje chleba igrzysk musi być więcej i muszą być bardziej widowiskowe, krwawe. Nigdy nie wolno pozwolić by niepoprawne myśli i postacie pojawiały się i bezkarnie głosiły hasła zmian.
Bogactwo postaci jest największą siłą książki, pierwszego tomu trylogii Kroniki Awatarów. Erik, D.E., Bjorn, Sigrid, Injeborg, Harald, Ragnok, Svein - są różni, mieniący się nastrojami, pierwiastkami dobra i zła. Różni i zmienni jak każdy z nas. Postaciom realnym towarzyszą świetne osobowości wirtualne takie jak wampir, hrabia Illystivostich czy tajemniczy Anonimus. Im dalej w las, tym więcej drzew. Im dalej zagłębiamy się w powieść, tym jest ciekawiej, bardziej intrygująco. Po lekturze Epica łatwo zrozumieć dlaczego powieść ta była wielokrotnie nagradzana. Może nie jest to proza do końca satysfakcjonująca dla dojrzałego odbiorcy, ale za to kawałek dobrego pisarstwa przeznaczonego dla młodego czytelnika.
Witajcie w świecie Eddy... Wszyscy mieszkańcy Eddy składają się z pikseli - z wyjątkiem Penelopy. Podczas gdy jej ludzkie ciało utrzymywane jest przy życiu...
Witajcie w świecie Sagi...W wirtualnym świecie Sagi szaleje na deskolotce piętnastoletnia skaterka Zjawa - członkini anarchistycznego gangu punków...