Zbliżający się czas świąt Bożego Narodzenia wielu napawa optymizmem podszytym delikatną nutką stresu. Cieszymy się, bo Wigilia to czas spotkań z bliskimi, często dawno niewidzianymi krewnymi, a martwimy się, bo przecież zawsze jest tyle rzeczy do zrobienia i przygotowania. A im więcej obowiązków, tym większe prawdopodobieństwo, że coś może pójść nie tak. I właśnie o tych małych-wielkich przedświątecznych katastrofach, o rodzinnych spotkaniach i sytuacjach bardziej niż nadzwyczajnych opowiada kolejna książka Marcina Pałasza z serii o Elfie – Elf i pierwsza Gwiazdka.
Duży, Młody i ich pies Elf wybierają się na święta do rodziny mieszkającej pod Wrocławiem. Krewnych zjeżdża się całkiem sporo, bo oprócz gospodarzy – cioci Ewy i wujka Bogdana – do grona zebranych przy świątecznym stole dołączyć ma babcia Halinka, zapowiada się kuzyn Dużego z rodziną, a niespodziankę wszystkim sprawia wuj Stefan, brat babci, który przylatuje ze Szwecji wraz ze swoją o dwa pokolenia młodszą narzeczoną. Szał świątecznych przygotowań sprawia, że czytelnik trafia w sam środek cyklonu. Dzieje się tak dużo, że trudno objąć to rozumem, zmysły zaczynają szwankować, ale za to humor bez przerwy dopisuje. Okazuje się bowiem, że rodzinne zgromadzenie to powód do całkiem dobrej zabawy, o ile intencje wszystkich domowników są szczere. Od początku czytelnik będzie jednak podejrzewał, że w całej tej historii coś (lub ktoś) śmierdzi. I to nie tylko z powodu eksplozji puszki ze szwedzkimi kiszonymi śledziami.
Elf i pierwsza Gwiazdka to lekka, przyjemna i autentycznie zabawna świąteczna historia, która pokazuje, że nawet największe wpadki (a nawet wybuchy i eksplozje) nie są w stanie zniszczyć magii Bożego Narodzenia. Wigilijny stół wcale nie musi być idealny. Wystarczy, że każdy z gości przyniesie ze sobą odrobinę serdeczności i szczerze będzie chciał uczestniczyć w świątecznej kolacji. Boże Narodzenie zepsuć może tylko fałsz, złość i gniew.
W książce Marcina Pałasza dostrzeżemy nie tylko silne więzy rodzinne i szacunek do siebie nawzajem, ale także ogromną miłość, jaką bohaterowie darzą zwierzęta. Elf, jego siostra Erka i kilka innych psów Ewy traktowane są z ogromną wyrozumiałością. Każdy z psów ma nie tylko ciepły kącik i pełną miskę, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto z chęcią pogłaszcze czworonoga czy też pójdzie porzucać mu patyk (nawet, jeśli pogoda nie sprzyja).
Uwagę zwraca także narracja zastosowana w książce. Wydarzenia poznajemy przede wszystkim z perspektywy Dużego, który skrupulatnie i dowcipnie relacjonuje świąteczne rodzinne perypetie. Te same wydarzenia poznajemy także z punktu widzenia Elfa. Oczywiście w nieco okrojonej wersji, ale podane w równie zabawny i lekki sposób.
Elf i pierwsza Gwiazdka to jednak nie tylko zabawna opowiastka świąteczna. Obok śmiesznych, niesamowitych zwrotów akcji znalazło się też miejsce na chwilę oddechu i refleksji. Książka Marcina Pałasza to historia o tym, że rodzina jest bardzo ważna, a czas świąt w wyjątkowy sposób jednoczy wszystkich jej członków. To opowieść o tym, że w święta nikt nie powinien być sam.
Publikację zdobią ilustracje-kolaże Kasi Kołodziej. Czarnobiałym szkicom bohaterów książki towarzyszą czarnobiałe fotografie Elfa. Całość sprawia bardzo sympatyczne wrażenie i oddaje ducha opowieści.
Elf i pierwsza Gwiazdka to świetna propozycja do wspólnego czytania w gronie rodziny (zwłaszcza w święta). Czytelnicy z pewnością odnajdą siebie lub swoich najbliższych wśród bohaterów opowieści Marcina Pałasza. Książka ta to również niezwykle efektowna historia, która wręcz prosi się o filmową adaptację. Bo w końcu ile razy oglądać można „Kevina samego w domu” lub romantyczne komedie świąteczne. Najwyższa pora, by nakręcono coś nowego. A Elf i pierwsza Gwiazdka to gotowy scenariusz na lekkie, bożonarodzeniowe kino familijne.
W ,,Opowieściach z Krainy Potworów" składamy wizytę gromadce przesympatycznych potworów, które mieszkają na skraju Mrocznego Lasu...
Pełna humoru i zaskakujących zwrotów akcji opowieść o sympatycznych duchach zamieszkujących opuszczony od stu lat dworek. W domostwie są też wilkołak...