W serii „Klub Srebrnego Klucza” nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazała się książka Katarzyny Rygiel „Ekspedycja Kolitz” – kryminał dla tych czytelników, którzy lubią niespiesznie odkrywane tajemnice, w miarę spokojny rytm (jest „Ekspedycja Kolitz” całkowitym przeciwieństwem poetyki „EuroDżihadu” Marcina Wolskiego, książki również opublikowanej w tej serii) i powroty do przeszłości.
Grupa archeologów pracujących w Kolicach przy zabudowaniach klasztornych przypadkiem wpada na trop zbrodni sprzed wieku. Odkrycie pamiętnika niejakiego Ottona Kleista jest kluczem do rozwikłania starej zagadki. Młodzi ludzie mogą dokończyć dzieło zmarłego przed stu laty detektywa-amatora, pod warunkiem, że stawią czoła wszystkim czyhającym na domniemany skarb oraz że zdołają opanować potęgujące się wewnątrz grupy animozje.
Katarzyna Rygiel jest absolwentką archeologii – i to w książce widać. Dokładne opisy prac przy odkopywaniu starych grobów, opowieści o architekturze i naprawdę bardzo szczegółowe informacje, które w zwyczajnej powieści znalazłyby się na dalszym planie, tu momentami odgrywają główną rolę i trudno odgadnąć, czy mają spowalniać akcję, czy po prostu są wynikiem wiedzy, która gdzieś musiała znaleźć ujście. Momentami miałam wrażenie, że autorka ucieka od konstruowania fabuły w rzetelne opisy, jakby chcąc wynagrodzić nimi niedociągnięcia w akcji. W nagromadzeniu detali gubi się momentami charakter książki, zamiast uwiarygodnić sytuację, trochę ją Rygiel unierealnia.
Możliwość prowadzenia dwóch różnych narracji nie jest w literaturze, zwłaszcza tej kryminalnej, niczym nowym. Autorka dobrze sobie z tym radzi, przenosząc czytelników w czasie – chociaż nie dba specjalnie o zachowanie języka czy stylu (imitacji stylu) sprzed wieku. Może to być policzone jej na plus – nieudolny zabieg stylizacyjny przekreśliłby z pewnością szansę na przyjemną lekturę. Wszelkie potrzebne dla rozwoju akcji wiadomości przemyca natomiast Rygiel w rozmowach, w najprostszy z możliwych sposobów zapoznając czytelników z faktami. Na szczęście owe dialogi nie brzmią sztucznie, nie są wymuszone, dzięki czemu da się śledzić akcję bez przeszkód.
Fabuła należy do prostych, chociaż pod koniec tomu wyraźnie stara się ją autorka skomplikować, jakby w obawie przed posądzeniem o infantylny rozwój wydarzeń. Cały czas pamięta Rygiel o swoich odbiorcach (raczej czytelniczkach niż czytelnikach, wskazują na to choćby idealizowane uczucia o niebanalnym finiszu) i cały czas próbuje zaproponować coś „ponad” tradycyjną tkankę kryminału, wtłaczając przy tym pomysł na książkę w znany i sprawdzony schemat. Sprawdza się tu idealnie odwieczny pomysł na książkę przygodową: poszukiwanie „skarbów” ożywia tekst i uprzyjemnia lekturę.
Czyta się „Ekspedycję Koliz” z prawdziwą przyjemnością: to dobre czytadło nawet dla tych, którzy za kryminałami nie przepadają. Książka godna polecenia spragnionym umiarkowanych wrażeń, tęskniącym za ładną, żywą opowieścią, tajemnicami przeszłości i niezwykłymi odkryciami. Przynosi rozrywkę i wytchnienie, a dodatkowo odsłania nieco z warsztatu archeologa. Umiejętnie rozłożone akcenty i sposób udramatyzowania akcji – to wszystko składa się na sympatyczną opowieść, kryminał nawiązujący formą do klasyki gatunku.
Izabela Mikrut
Ula i Felek mają za sobą już dwie podróże w czasie. Ona z niechęcią patrzy na zegary, bo wolałaby nie trafić więcej do przeszłości. On skrycie marzy, że...
Leon, którego mama pracuje w galerii sztuki, a tata jest malarzem, poznaje zjawiskowego Tygrysa z obrazu Henriego Rousseau. Zwierzak wprowadza chłopca...