Najlepszy Gospodarz świata
Kiedy jest się młodym, silnym i zdrowym, świat stoi przed nami otworem i wydaje się pełen niczym nieograniczonych możliwości. Również wtedy, kiedy słowo "młody" oznacza "nowiuteńki, silny" wskazuje na moc silników, a określenie "zdrowy" odnosi się do braku usterek i lakieru bez skazy. Eddie Swift właśnie taki jest jako ekskluzywny, elegancki sportowy samochód. Błyszczy chromem i metalicznym lakierem. Lśni nowością. Jest szybki, super szybki, wyjątkowy. Spragniony jazdy po szerokich drogach. Kiedy tylko nadarza się okazja, wyrusza przed siebie. Tak mu się w każdym razie wydaje. Bowiem ktoś wskakuje nagle za kierownicę i przejmuje nad nim całkowitą kontrolę. Świetnie zapowiadająca się jazda dość szybko kończy się totalną katastrofą. Dziwny kierowca nie zważa bowiem na znaki i ograniczenia. Jedzie jak pirat drogowy, co i rusz uszkadza samochód, szaleńczą jazdę finalizując w bagiennym dole. Pokiereszowany Eddie zostaje sam. W ciemności, zimnie i zalewającym go błocie. Piękne marzenia kończą się dla niego nagle jak za dotknięciem mało czarodziejskiej różdżki.
Po dwóch dniach na miejscu wypadku zjawia się Gospodarz łąki. Przy pomocy traktora wyciąga Eddiego z bagna. Na tym zresztą nie kończy swoich starań. Myje, szoruje, wierci i przykręca. Naprawia jak potrafi. Przywraca do samochodowego życia. Eddie cieszy się z tego, uświadamiając sobie powoli, że jest w dobrych rękach. Zyskuje nowych przyjaciół w osobach traktora imieniem Johnny oraz skutera o imieniu Max. Ale to wszystko nie wydarza się już tak nagle jak fatalna kraksa, choć jest na swój sposób cudowne. Do pewnych rzeczy, do docenienia ich, trzeba wpierw jednak dojrzeć.
Eddie wraz z przyjaciółmi, Gospodarzem i jego rodziną przeżywają wiele emocjonujących przygód. Takich, dzięki którym mogą się lepiej poznać, polubić i nabrać do siebie zaufania. To nie jest łatwy i przyjemny proces, ale wart wysiłku. Dopiero po czasie Eddie w pełni to rozumie.
W książce Ursuli Marc odnajdziemy historyjki o ważnych sprawach: dobroci serca, zrozumieniu, cierpliwości, przebaczeniu, budowaniu zaufania, przyjaźni, odpowiedzialności, a wszystko to ubrane w dość niecodzienną formę. To opowiastki pełne emocji i pozytywnej energii, napisane przy tym żywym, współczesnym językiem. To historie opowiadające o życiu i niespodziankach, które to z sobą niesie. Tych miłych i tych przykrych. Na końcu książki autorka dodaje uzupełniające komentarze, które ukazują głębszy sens tych opowieści.
W takich sytuacjach, jak Eddie Swift, możemy znaleźć się i my sami. Ważne, jak je wykorzystamy i jakie wnioski z nich zdołamy wyciągnąć. Wszyscy mamy szansę, której nie warto zmarnować.
To książka dla dzieci, nastolatków z silnym religijnym przesłaniem. Operująca sugestywnym obrazem, scenkami życiowymi, choć przedstawionymi trochę bajkowo. Ciekawa, niebanalna, pouczająca.