Recenzja książki: Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron

Recenzuje: Magdalena Galiczek-Krempa

Dzieci oraz czas ich niemowlęctwa i dzieciństwa kojarzą się najczęściej ze szczęściem, niewinnością i bezbronnością. Kiedy myślimy o maluchach, przed oczami widzimy radosne zabawy, beztroskie swawole czy roześmiane i rumiane twarzyczki. Wiemy, że dzieci bezwzględnie potrzebują naszej troski i opieki, że to my zapewniamy naszym podopiecznym poczucie bezpieczeństwa. Ogromnym zderzeniem z tym tokiem myślenia jest książka Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron Mary Losure. I chociaż publikacja kierowana jest do młodych czytelników, spore wrażenie i wiele emocji wywoła także u dorosłych odbiorców.

Książka Mary Losure oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Na przełomie XVIII i XIX wieku w południowo-wschodniej Francji znalezione zostaje dzikie dziecko. Gdy pierwszy raz widzą go ludzie, chłopiec ma około dziewięciu lat. Nikt nie wie, skąd wziął się w lesie, ale wszystko wskazuje na to, że został porzucony. Być może ktoś próbował go nawet zabić, o czym świadczy podłużna blizna na jego szyi. Chłopiec z biegiem czasu trafia pod swoistą „opiekę” kolejnych badaczy, którzy chcą ucywilizować chłopca i nauczyć go mówić. Czy jednak to umiejętność posługiwania się słowami i dobre maniery czynią nas ludźmi? Czy człowieczeństwo przejawia się raczej w empatii i szczerym okazywaniu uczuć? Na te – i na wiele innych, frapujących pytań – stara się odpowiedzieć autorka.
 

Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron to publikacja kierowana do starszych, uczęszczających już do szkoły podstawowej dzieci. Napisana jest bardzo przystępnym, jasnym i zrozumiałym językiem, stylowi jednak i konstrukcji opowieści nie sposób jednak niczego zarzucić. Książka wciąga w wir wydarzeń, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Akcja gna błyskawicznie, trudno oderwać się od lektury, nie doczytawszy do końca całej książki.
 

Fabuła w znacznej mierze oparta jest na materiałach źródłowych, dokumentach i zapiskach z archiwów czy bibliotek. Autorka dołożyła wszelkich starań, by opowiedzieć historię Wiktora – takie imię nadano chłopcu z Aveyron – jak najdokładniej. I chociaż nigdy nie dowiemy się, jak wyglądały pierwsze lata życia Wiktora, nie poznamy powodów jego porzucenia czy szczęśliwych zbiegów okoliczności, jakie pozwoliły przeżyć mu w lesie dziewięć pierwszych lat samotnego życia, to późniejsze, udokumentowane już losy chłopca wcale nie malują się w jaśniejszych barwach.

Wiktor dla sobie współczesnych badaczy był okazem, ewenementem, dziwolągiem. Prawie nikt nie traktował chłopca w kategoriach człowieka. Naukowcy uważali, że jest reprezentantem jakiegoś podgatunku, nie liczyli się z jego uczuciami, w większości przypadków nie zadawali sobie nawet trudu, by spróbować go zrozumieć czy pomóc mu odnaleźć się w zupełnie mu obcej, nieznanej rzeczywistości. Możemy tłumaczyć podejście i zachowanie naukowców czasami, które są dla nas odległe. Możemy zrzucać ich oschłe i chłodne metody na karb ogólnie przyjętych wówczas norm i sposobu pracy. Jednak wciąż trudno zrozumieć, dlaczego małego, przestraszonego chłopca nie traktowano w odpowiedni sposób, dlaczego nie okazywano mu troski czy choć odrobiny życzliwości? Dlaczego był tylko obiektem badań, wyzwaniem do podjęcia pracy czy pretekstem do odkrycia nikomu dotąd nieznanych faktów? Dlaczego tylko niewiele osób dostrzegło w nim człowieka, otoczyło go miłością i opieką? 

Problemem, który w książce Mary Losure wysuwa się na pierwszy plan, jest pytanie o istotę człowieczeństwa. Czym ono jest, czy raczej: czym nie jest? Czy bezduszne badania nad dzikim chłopcem i posługiwanie się dziwnymi metodami dawały naukowcom poczucie, że robią coś wielkiego dla dobra ludzkości? A może to właśnie w ich pracy brakowało człowieczeństwa? Może w dzikim chłopcu z Aveyron było go więcej niż w badaczach, bo potrafił okazać wdzięczność i przywiązanie osobom, które go pokochały?

Książka Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron została bogato zilustrowana przez Timothy’ego Basila Eringa. Ilustracje są czarno-białe, przypominają wykonane naprędce szkice. Jakby model – chłopiec z Aveyron – miał za chwilę uciec z kadru, zniknąć z pola widzenia. Sporo jest emocji i dynamiki w rysunkach Eringa. Ilustracje znakomicie oddają nastrój opowieści: ulotne chwile radości Wiktora, jego smutek i przygnębienie, ciekawość ludzi, którzy choć prze chwilę mieli okazję zobaczyć dzikiego chłopca. Prace Timothy’ego Basila Eringa stanowią świetne dopełnienie poruszającej książki Mary Losure.

Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron to wzruszająca, na długo zapadająca w pamięć opowieść o ludziach i wydarzeniach, które kiedyś naprawdę miały miejsce. To nie poruszająca fikcja literacka, podkolorowana i „podkręcona", aby wywołać w czytelniku silne emocje. To historia oparta na faktach, co tym bardziej zmusza czytelnika do przemyśleń i refleksji. Przede wszystkim nad tym, kim dla nas jest drugi człowiek.

Kup książkę Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dziki chłopiec. Prawdziwe życie dzikusa z Aveyron
Autor
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy