Recenzja książki: Dzienniki 1927-1969

Recenzuje: mrowka

„Aby dziennik miał pełną wartość, autor musi nie żyć i musi minąć kawał czasu od jego śmierci” – głosiła Anna Kowalska, pisarka i badaczka, której życie płynęło zawsze w cieniu innych: najpierw profesora i męża, Jerzego – a po jego śmierci – Marii Dąbrowskiej. Od śmierci Kowalskiej minęły prawie cztery dekady, a wydany właśnie przez Iskry tom „Dzienników 1927 – 1969” cieszy się ogromnym zainteresowaniem czytelników. Nic dziwnego – książka jest długo wyczekiwanym uzupełnieniem zapisków Marii Dąbrowskiej (jak się okazuje, nawet po śmierci traktuje się autorkę jako dodatek do jednej z bohaterek literatury polskiej, spycha się Kowalską na miejsce, z którego przez całe życie próbowała się wyzwolić).

 

Dziś Anna Kowalska za sprawą głośnych „Dzienników” powraca do świadomości literackiej odbiorców, znajduje się w centrum zainteresowania, znów jednak przede wszystkim ze względu na pozaliterackie aspekty. Nie mamy do czynienia z pełnym wydaniem diariuszowych zapisków Anny Kowalskiej: autorka zostawiła czterdzieści cztery bruliony codziennych notatek – wydaje się, że obszerniejsza edycja spostrzeżeń dalszoplanowej postaci polskiej sceny literackiej byłaby zbędna. Mimo to, przynajmniej na początku, znaki edytorskiej ingerencji w tekst budzą ciekawość, więc i odruchowy sprzeciw.

 

Ideą redaktora było ukazanie różnorodności tematycznej, ale także pewnych powracających w kolejnych etapach życia Kowalskiej motywów i inspiracji do przemyśleń. Pod tym względem tom skomponowany jest w zasadzie bez zarzutu. Splatają się w nim trzy główne narracje. Pierwszą i według wielu najważniejszą są osobiste uwagi dotyczące wspólnego, przeszło dwudziestoletniego, życia Anny Kowalskiej wespół z Marią Dąbrowską – ale i prywatne komentarze dotyczące innych wielkich literatów, między innymi Iwaszkiewicza czy Miłosza. Drugim narracyjnym tematem stają się opisy literackich spotkań oficjalnych, zjazdów i uroczystości, w których brali udział pisarze. Trzecim elementem składającym się na diariusz Anny Kowalskiej są jej przemyślenia, często pełne goryczy, intymne, jednostkowe, impulsywne zapiski. W ten sposób ustala się trojakie grono odbiorców: zainteresowani (czasem pikantnymi) szczegółami i plotkami z życia znanych – dokumentaliści i ludzie szukający wiadomości z pierwszej ręki o wydarzeniach kulturalnych – miłośnicy literatury diarystycznej. Obok nich, oczywiście uwagę na „Dzienniki” Kowalskiej zwracają humaniści. Żadna z tych grup czytelników nie będzie lekturą zawiedziona. Anna Kowalska pisze dziennik z wysoką świadomością literacką i jednocześnie poczuciem niespełnienia czy niedocenienia. Zbyt duży rozdźwięk między rzeczywistością a wyobrażeniami staje się źródłem frustracji pisarki. Trudno się temu dziwić – zwłaszcza że owa rzeczywistość, w osobach najbliższych, autorki nie rozpieszcza. Gdy rozpieszczać próbuje – przez kochającego wiernego męża – Kowalska marzy o zupełnie innym życiu. Kiedy stara się realizować swoje marzenia i fascynacje, rozwijając przyjaźń z Marią Dąbrowską i chcąc dzielić z pisarką życie, okazuje się, że wielcy twórcy często mają trudne charaktery…

 

Krótko mówiąc, obraz Marii Dąbrowskiej zawarty w „Dziennikach” Kowalskiej do idealizowanych i pozytywnych się nie zalicza. Anna Kowalska skarży się – przed sobą jedynie – na złośliwości przyjaciółki, egocentryzm, brak uznania, nienawiść do córki Kowalskiej, Tuli. O ile te małostkowe zachowania można by jakoś zrozumieć, to ciężko zaakceptować przyswajane dowolnie przez Dąbrowską powiedzenia i pomysły Kowalskiej. „(…) nikt się nie domyśli, ile jest ze mnie we wszystkim, co teraz [Dąbrowska] pisze” – ubolewa Kowalska. Ciężko z tej publikacji wydobyć pozytywny wizerunek pisarki i bez wątpienia wydane właśnie dzienniki staną się wręcz niezbędnym uzupełnieniem do diariusza Dąbrowskiej. Problem wpływów, inspiracji i plagiatów mógłby stać się przedmiotem żywej dyskusji. Jednak Kowalska przyznaje, że o twórczości jej znanej przyjaciółki może pisać każdy – o życiu natomiast nikt.

 

Po śmierci Dąbrowskiej Kowalska zaczyna zdawać sobie sprawę z męczarni, jakie w dzieciństwie musiała przejść Tula. Lecz szybko na pierwszy plan wysuwa się walka z rakiem: teraz kobieta próbuje ochronić swoje dziecko przed złymi wiadomościami, walczy o życie, choć jest w tej walce przeraźliwie osamotniona. Widać w tych „Dziennikach” zagubienie płynące z ciągłego rozdarcia między codziennością a pragnieniami. Widać przenikliwe – chociaż krótkie – analizy zjawisk literackich: przyczynia się Anna Kowalska do portretowania środowiska pisarzy. Są tu i notatki dotyczące pracy edytorskiej (przede wszystkim nad tekstami Jerzego Kowalskiego) i sprawozdania dotyczące własnej twórczości, jakby próby utrwalenia procesu pisania, tajniki warsztatu. Uderza u Kowalskiej także skoncentrowanie się na własnych przemyśleniach, znacznie mniej tu obrazów świata zewnętrznego (a przecież dziennik dotyczy między innymi czasów wojny), sporo ocen i komentarzy.

 

Anna Kowalska przewidywała wydanie swoich zapisków, część zresztą opublikowała w „Twórczości”. Mimo takiej świadomości autotematycznej nie kreowała diariusza na „prawdziwą” literaturę, to zwyczajne codzienne notatki czynione dla upamiętnienia ważnych chwil, ulotnych wzruszeń, utrwalania subiektywnie istotnych elementów zwykłej egzystencji. Pisała autorka: „Myślę, że wszystko, prawie wszystko, co napisałam, jest próbą zmiany świata. Pochwałą, naganą, pieszczotą, krzykiem, prozą. Myślę, że każdy utwór, cokolwiek wart, wpływa na zmianę świata (który się nie polepsza, lecz tylko zmienia)”. Bez wątpienia „Dzienniki” to jedna z ważniejszych publikacji – a przy tym, za sprawą żywego stylu Anny Kowalskiej, jedna z ciekawszych lektur, jakie zostały ostatnio wydane.

 

Książkę opatrzono przypisami – w dużej części mają one przybliżać sylwetki prezentowanych przez autorkę postaci życia literackiego. Odnoszą się też do konkretnych wydarzeń czy instytucji. Pomagają w zrozumieniu niejasnych dzisiaj miejsc, niekiedy też zawierają cytaty z innych dzieł, cytaty, do których odwołuje się w swym diariuszu Anna Kowalska. „Dzienniki 1927 – 1969” pozwalają przenieść się nie tylko do minionego świata, środowiska, które już nie istnieje, wielkich namiętności i lęków – ale także do interesujących autotematycznych uwag. „Człowiek przyjmuje z książki tylko to, co już wie, spostrzegł w życiu, co przeżył, przemyślał. Jeśli nie jest „gotowy”, książka mija bokiem” – twierdzi autorka.

Kup książkę Dzienniki 1927-1969

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dzienniki 1927-1969
Książka
Dzienniki 1927-1969
Anna Kowalska
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy