Niespełna rok z życia guru w formie dziennika z podróży daje czytelnikowi wgląd w źródło jego nauczania i filozofii, która stała się tak popularna. Napisana pięknym, momentami bardzo poetyckim językiem opowieść jest historią nie tylko rzeczywistej podróży po Europie, co przede wszystkim podrożą w głąb samego siebie. Krishnamurti pokazuje, jak odkrywać w sobie pokłady wciąż czegoś nowego poprzez skupianie się na "tu i teraz" i baczne obserwowanie siebie w teraźniejszości. Tylko w ten sposób można osiągnąć wolność, a tym samym szczęście.
Krishnamurti pisze: Żyć z czymś oznacza to kochać, nie być przywiązanym. Aby żyć z popiołem osamotnienia, potrzeba wielkiej energii, a ta energia pojawia się, gdy nie ma już lęku. Z jego zapisków wysnuć można wniosek, że do osiągnięcia harmonii potrzeba nam spokoju, wyciszenia i w pewnym stopniu uniezależnienia się od tego, co nas otacza. Ażeby widzieć całościowo, mózg musi być w stanie negacji. Negacja nie jest przeciwieństwem pozytywnego; wszystkie przeciwieństwa są powiązane, mając wspólne podłoże. (…) W tym stanie pełnego obudzenia nie ma obserwatora i obserwowanego; jest tylko światło i jasność. Sprzeczność i konflikt pomiędzy myślącym a myślą ustaje.
Rozważanie Krishnamurtiego są próbą przekazania dalekowschodniego sposobu myślenia i odczuwania na grunt zachodni. W latach 60 ubiegłego stulecia tego typu glosy były niezmiernie popularne, łączyły się bowiem z duchem kontestacji, negowania zachodniej, konsumpcyjnej kultury. Na gruncie polskim nie było to jeszcze aż tak popularne. Wznowienie Dziennika z podróży ma znamienne znaczenie. Oto dziś osiągnęliśmy stan, w którym skomercjalizowana, konsumpcyjnie nastawiona rzeczywistość przestaje nam wystarczać. Zaczynamy szukać głębszych duchowych doświadczeń.
Autor pisze: Łatwo jest popaść w degenerację, nadużywając ciała, rozleniwiając się, tyjąc, pozwalając uczuciom więdnąć, oddając się płytkim, miałkim i nieciekawym myślom. Dziennik Krishnamurtiego może być takim przewodnikiem dla niespokojnych dusz, choć to lektura niełatwa, wymagająca koncentracji, nota bene, na "tu i teraz". Autor dobitnie wskazuje na pułapki, w jakie dajemy się złapać: kult ciała i folgowanie jego kaprysom prowadzić może do obumierania ducha, tego swoistego rozleniwienia i popadania w apatię, gdzie nic już nie cieszy, a potrzeba działania kieruje wciąż ku nowym podnietom, które jednak nie wystarczają. A przecież wystarczy skupić się na swoich myślach w danej chwili, bez rozpraszania się wspomnieniami i lękiem o przyszłość, bowiem prowadzi to do dezintegracji, a w konsekwencji do cierpienia. Umysł jest wciąż czymś zajęty, skacze jak małpa – jest gadatliwy, niespokojny. A przecież kompletna pustka nie jest niczym przerażającym – zwraca uwagę Krishnamurti. Umysł czymkolwiek zaabsorbowany nigdy nie przenika do własnej głębi i nieznanych mu obszarów świadomości. Tylko wstrzymanie mentalnej aktywności odsłania przestrzeń, do której czas nie ma dostępu. Od strony umysłu jest to pustka, z której wyłania się kreacja-miłość-śmierć.
Do stanu pustki powinien dążyć oświecony umysł poprzez medytację. Idea odłączenia się od rzeczywistości jest kusząca. Ale czy nie prowadzi do obojętności na cierpienie innych? Hinduską filozofię można rozumieć opacznie jako dążenie do własnego szczęścia poprzez wyciszenie myśli. Tak naprawdę chodzi jednak o coś więcej – o życie w sobie, nie przywiązywanie się do niczego, co pochodzi ze świata zewnętrznego. Jogini osiągający taki stan siedzą tygodniami nieruchomo, nie przejmując się głodem, chłodem, brudem i tym, co dzieje się obok. Czy na tym powinno polegać życie? Na penetrowaniu własnej świadomości? Wybór należy do każdego z nas. Warto jednak znaleźć złoty środek między uleganiem modom a zapadnięciem się w sobie. Również i taką refleksję niesie lektura dziennika Krishnamurtiego.
Rozmowa profesora Allana W. Adersona z J. Krishnamurtim. W osiemnastu dialogach rozmówcy poruszają następujące kwestie: Wiedza i przemiana człowieka Wiedza...