Każdy ma swój sposób poznawania świata. Jedni mają pasję odkrywania, drudzy wolą go oglądać oczami innych w telewizyjnych reportażach. Ja chyba zawsze będę się zastanawiał, co jest za kolejnym pagórkiem.
Liczy się tylko droga...
Wyprawa do południowej Wenezueli, do dżungli, w której żyje najbardziej prymitywne plemię na świecie, Yanomami, musi być ekscytującą przygodą i dla jej uczestników, i dla czytelników, z ciekawością zagłębiających się w relację z pierwszej ręki. Wędrując z Januszem Kaszą i jego przyjaciółmi, mamy okazję poznać amazońską dżunglę, jej mieszkańców, roślinność i zwierzęta, w tym bogaty świat owadów: motyli, komarów, muszek, przed którymi trudno się ochronić i które nie sposób pokonać. Autor jest entomologiem, więc często wyrusza na łowy z siatką na motyle, żeby wzbogacić swoją kolekcję o egzotyczne okazy. A jest co oglądać - teren, po którym się przemieszczają, ze względu na bogactwo żyjących tu okazów i niebezpieczeństwo ich wymarcia objęty jest ochroną rezerwatową UNESCO.
W pobliżu rzek i posterunków wojskowych, gdzie kontrolowany jest każdy przepływający podróżnik, funkcjonują wioski Indian żyjących z tego, co dadzą im turyści, strojących się do zdjęć, zapominających powoli o życiu przodków. Żeby poznać mieszkańców nieskażonych merkantylizmem, nie szukających kontaktu z cywilizacją, trzeba wyruszyć dalej, w głąb lądu, najpierw rzeką, potem pieszo, przedzierając się przez trudno dostępne tereny. Indianie, rdzenni mieszkańcy Amazonii, żyjący z dala od miast, mających być wyznacznikiem cywilizacji, czerpią z otoczenia to, co im potrzebne do życia, polują przy pomocy strzałek z kurarą, skutecznie bronią się przed atakami groźnych dzikich kotów, łowią kajmany i piranie, potrafią doskonale odnajdywać w dżungli ścieżki bez kompasu czy GPS-a, ciągle zachowują kontakt z naturą, rozumieją ją, współżyją z nią. Wśród nich są Yanomami, plemię o tajemniczym pochodzeniu, żyjące w izolacji, w miejscach, do których trudno dotrzeć.
Po drodze, na każdym postoju, autor zajmował się, oprócz łowienia i fotografowania owadów, również relacjonowaniem kolejnych etapów wędrówki. Dzięki niemu możemy rozkoszować się opisami malowniczych przeszkód na trasie łódek, mamy szansę poczuć zapach wilgotnego lasu, usłyszeć plusk rzeki, a po przebudzeniu od razu zagłębić się w gęstwinę.
Dżungla jest jak kapryśna kobieta. Wstaje o świcie ubrana jedynie w opadające mgły, z kroplami rosy we włosach. Przeciągając się leniwie, zastanawia się, w jakim dziś będzie humorze. Wędrowca wabi bogactwem swojego wnętrza.
Łatwo dać się porwać takiej damie, zachwycić zachodem słońca nad dżunglą, posłuchać nocnych śpiewów szamanów Yanomami, obserwować zdziwienie Indian, pierwszy raz oglądających białego człowieka.
Początek relacji z wyprawy do Amazonii - przygotowania, zakupy, trudności z uzyskaniem pozwoleń - jest nieco nudnawy. Na szczęście autor ubarwia opowiadanie licznymi cytatami, m.in. z podróży Aleksandra Humboldta, Konstantego Jelskiego, Alberta Camusa, które, opisując Orinoko i okolice, pozwalają poznać i porównać dawne i dzisiejsze amazońskie realia. Gdy jednak zaczyna się właściwa część wyprawy - podróż w górę rzeki, pokonywanie kolejnych przeszkód i wodospadów, rozbijanie obozowisk, łowienie piranii - robi się znacznie ciekawiej. Ale najpiękniej jest, gdy wędrowcy przemierzają dżunglę i poznają Indian - dla tych stron warto przedrzeć się przez pierwsze strony książki. Życie Yanomami w ich wiosce (szabono), które ukazuje autor, jest ciągłą walką o przetrwanie, na którą składa się zbieranie owoców, uprawa warzyw i bawełny, polowania, wyprawy wojenne na sąsiednie wioski (często w celu porwania kobiet, których jest mniej niż mężczyzn), ale i tańce i zabawy, śmiech i śpiewy. Jak każdy naród, Yanomami również mają swoje legendy i mity, poddają życie rytuałom i ceremoniom, odpowiednim na różne okazje, przestrzegają zwyczajów utrwalonych przez pokolenia.
Oprócz głównej części, opisującej wyprawę, w książce jest wiele pożytecznych informacji, jak chociażby ABC dżunglowego survivalu czy spis interesujących lektur do zapoznania się przed wyruszeniem do zielonego piekła.
(Ocena: 4,5/6)
O drogę na arenę nie trzeba pytać. Wystarczy podążyć za tłumem i dźwiękami orkiestry. Co tydzień w dziesiątkach francuskich i hiszpańskich miast i miasteczek...