Ostatnio coraz częściej uaktywnia się literacko emigracja zarobkowa – ci, którzy ułożyli sobie życie poza granicami naszego kraju i już od kilku lat obserwują polonijne środowiska, decydują się dać świadectwo własnych spostrzeżeń. Najczęstszym sposobem na znalezienie tematu jest w literaturze tworzonej przez emigrantów uderzanie w różnice kulturowe. Nieustanne porównywanie emigrantów i „tubylców” owocuje przeważnie dowcipno-gorzkimi felietonami.
Taka też jest książka Magdaleny Orzeł „Dublin. Moja polska karma”. To 33 felietony składające się na obiektywną opowieść o Polakach w Irlandii. Stara się autorka uniwersalizować historie poszczególnych bohaterów: Magda jest opiekunką do dzieci (choć w Polsce nigdy nie zajmowała się maluchami i nie ma w tej pracy doświadczenia). Asia staje za ladą sklepu „2 Euro Shop” – po pięciominutowym szkoleniu została pozostawiona sama sobie, musi poradzić sobie z kolejką niezamożnych turystów i z kasą, na której wciąż przez pomyłkę naciska nie ten guzik, nie zawsze też może zrozumieć klientów. Paweł został ochroniarzem w sklepie z tanimi ubraniami. Kaśka właśnie urodziła w Dublinie córkę, Zosię. Mikołaj – architekt – dostał 20% podwyżki. Renata wyjechała, zostawiając w domu niepełnosprawnego brata – ale ma problemy z pracą, musi prosić o pomoc rodaka. Wiola boi się roznosić CV, bo przecież nie zna tak dobrze angielskiego. Pomaga jednak poznanej przypadkiem muzułmance – Shazia umie jeszcze mniej, ale marzy o pracy. Bartosz opiekuje się sparaliżowanym pięćdziesięciolatkiem.
Takie drobne historie przytacza Magdalena Orzeł w swojej książce. Drobne dramaty, próby przystosowania się do nowej rzeczywistości, walka z samym sobą. Najboleśniejsze bywa zderzenie marzeń o irlandzkim raju z rzeczywistością. Autorka często odwołuje się do podstawowych trudności, z którymi borykają się młodzi Polacy. Pisze o barierze językowej, poczuciu gorszości, kłopotach z mieszkaniem i znalezieniem pracy, absurdalnych przepisach, pierwszych, pełnych upokorzenia tygodniach w Dublinie – a potem o szpanowaniu przed rodziną i znajomymi z Polski, zwyczajach rodaków wrośniętych już w Irlandię. Co drugi felieton stanowią ogólne refleksje na temat Dublina i Irlandii, zawsze w zestawieniu ze skojarzeniami z Polską – motyw zieleni, języka irlandzkiego, komunikacji miejskiej, różnice między Polkami a Irlandkami, kwestie klimatu, spotkań Polaków w pubach, stosunku do bezdomnych zwierząt, kulinariów, stereotypów.
Nie jest to wszystko oryginalne i zaskakujące. Każdy tekst jest bardzo dobrze spuentowany i ułożony tak, by wywołać jak najwięcej emocji czytelników. Ale jednocześnie posługuje się autorka obiegowymi opiniami, powtarza stereotypowe sądy. Jest jej książka ciekawa, ale nie odkrywcza – rozczarują się ci, którzy będą tu poszukiwali śladów raju, ale i ci, którzy chcieliby się dowiedzieć o wyspie czegoś nowego. Inna sprawa, że każde spojrzenie młodej emigracji na życie Polaków za granicą jest w gruncie rzeczy cenne. Tom Orzeł czyta się lekko i przyjemnie – choć poruszane w nim sprawy nie zawsze do przyjemnych należą. Książka dla ciekawych losu rodaków.