Afryka jest piękna. Każdy jej zakątek pełen jest niesamowitych opowieści, wspaniałej kultury i tradycji, które warto zachować. Jest także głęboko poraniona przez zachodnią cywilizację. Właśnie o tej ingerencji białego człowieka w świat zupełnie mu obcy (ale przez to - bardzo kuszący) oraz o konsekwencjach niezapowiedzianej i niepotrzebnie przeciąganej obecności Brytyjczyków w Ghanie opowiada Droga do domu.
Najpierw poznajemy dwie siostry, które łączy wspólna matka, a wkrótce - różni wszystko. Effia i Esi to protoplastki rodów, których drogi rozchodzą się już w momencie, gdy te są nastolatkami. Pierwsza z nich, wbrew rodzinnym planom, zostaje żoną brytyjskiego kolonizatora. Los drugiej przypieczętowuje wojna między plemionami, wywołana - a jakże - przez białych ludzi. Twierdza, w której Effia wygodnie żyje wraz z mężem, to także tymczasowe więzienie dla niewolników przeznaczonych do ciężkiej pracy na polach amerykańskiego Południa. Trudno określić, która z kobiet ma mniej szczęścia.
Dalsze losy kolejnych sześciu pokoleń z Ghany zaskakują coraz bardziej. Choć autorka nie pozwala czytelnikom zbyt mocno przywyknąć do poszczególnych postaci, to znajome imiona pojawiają się w opowieściach kolejnych bohaterów. Dziedzictwo tych ludzi nie ginie wraz z ich śmiercią, a przekazy ustne pozwalają wnukom i prawnukom znaleźć punkt odniesienia w codziennej walce o przetrwanie w świecie pozbawionym skrupułów. Skażeni białą krwią potomkowie Efii, szykanowani przez innych mieszkańców ich wiosek, uznawani są za współwinnych cierpienia sąsiednich plemion. Po drugiej stronie oceanu wnuki Esi są świadkami powolnych przemian społecznych. Częściowo pogodzeni z niedolą, na różne sposoby przeciwstawiają się niesprawiedliwemu losowi.
Gyasi z pewną brutalnością wyrywa czytelników z opowieści, w których zdążyli się zadomowić, by ukazać dalsze losy dwóch rodów. To z kolei nasuwa skojarzenia z faktycznym losem plemion afrykańskich, których członków wyrywano brutalnie ze znanego, przyjaznego środowiska, wsadzano na statek i traktowano jak towary. Uczucie zagubienia, frustracji wywołanej tęsknotą za poznanymi postaciami - choć nie da się porównać z cierpieniem milionów niewolników - imituje te odczucia w mniejszej skali. Dobrym rozwiązaniem okazało się prowadzenie obydwu wątków równocześnie, z zachowaniem chronologii. Naprzemiennie umieszczone rozdziały dotyczące potomków sióstr dobrze budują napięcie i podtrzymują zaciekawienie czytelnika aż do ostatnich stron.
Wydawało się, że Droga do domu może być powieścią karkołomną - można by oczekiwać, że nieco ponad czterysta stron dla opisania tylu pokoleń i ponad trzech stuleci okaże się niewystarczające. Na szczęście jest inaczej, a Droga do domu to wspaniała i mądra opowieść o żmudnym przekraczaniu z pozoru nienaruszalnych granic, o ludzkiej determinacji, sile woli i uporze. Tu wielkie marzenia z łoskotem rozpadają się w zderzeniu jeszcze większymi zawodami, a bohaterowie tkwiący w beznadziejnej codzienności, obiecującej zbyt mało, mimo wszystko usiłują przebić mur uprzedzeń. Wszystkie fragmenty opowieści łączą się w spójną całość, a na zakończenie, jakie podarowała czytelnikom Gyasi, warto czekać.
Autorka bloguje na: www.book-loaf.blogspot.com
Sprawdzam ceny dla ciebie ...