Nieszablonowe bajki
Bo najważniejsze to się nie nudzić! Tak?! A jeśli ktoś jest chory, przebywa w szpitalu i przechodzi zabieg za zabiegiem? Trudno powiedzieć, że człowiek ów się nudzi, ale czy jest to dla niego tak istotne? Może zatem najważniejsze to być zdrowym (i się nie nudzić)? No dobrze, wielu zdrowych, bogatych i być może młodych utonęło na Titanicu czy ginie każdego dnia w wypadkach drogowych. To może najważniejsze jest mieć w życiu szczęście?
Wydaje się, że różne rzeczy są po prostu ważne, niekoniecznie od razu najważniejsze - dla dziecka również. Relatywnie rzecz biorąc, ważne może być w danej chwili coś, co za chwilę już znaczące nie jest. W konkretnym momencie może być bardzo ważne, by się nie nudzić. Ważne zaraz po byciu kochanym, najedzonym, wyspanym, zdrowym itp. itd. Ważne też chyba, aby nie przesadzać ze słowami i śmiałymi, mocnymi sformułowaniami. A takie właśnie było stwierdzenie Anny Onichimowskiej, zawarte we wstępie do jej książki Dobry potwór nie jest zły. Stwierdzenie które sprowokowało mnie do powyższej refleksji.
Czytając jakąś książkę, na pewno nie chcemy się nudzić. Tego uczucia nie powinniśmy doświadczyć, biorąc do ręki ten zbiór opowiadań. Wchodzimy dzięki niemu do świata leżącego pomiędzy rzeczywistością a wyobraźnią. Do świata z pogranicza realności i bajki. Tu prawie wszystko może się zdarzyć. I prawie wszystko się zdarza...
Do łóżka chorego dziecka gramoli się krasnoludek. Męczy go katar, boli go głowa. Jak nic grypa sezonowa z powikłaniami, niekoniecznie świńska bądź ptasia. Krasnoludek nie czuje się najlepiej - podobnie jak dziewczynka, bohaterka opowiadania. Mała istota w czerwonej czapeczce uświadamia naszej bohaterce, że tak samo jak jej trudno uwierzyć w krasnoludki, tak w jego rzeczywistości, mądrze mówiąc: alternatywnej, nie wierzy się w małe dziewczynki. W duże zresztą też nie. Cóż, tak dużo zależy od punktu widzenia i siedzenia.
W innej historii wielbłąd, pies, Kluseczka i jej brat wędrują przez pustynię do Złotej Rzeki. Oczywiście z przerwami na sen, picie świetnego kompotu, przelotny deszcz. Cel wydaje się najważniejszy, ale czy tak jest naprawdę? Czy warto dla niego zostawić dom, bliskich, rodzinę? Czy warto, dążąc do celu, krzywdzić własną siostrę?
Smok Robert mieszka w bloku na dziesiątym piętrze, w przytulnym M-4. Bardzo to lubi, podobnie jak porządek i dobre jedzenie. Ponieważ sam jest dość leniwy, bardzo potrzebuje gosposi, która zadbałaby o mieszkanie i wyżywienie. Zamiast dać anons w gazecie, porywa od czasu do czasu zagubione dziewczę. I jest wiecznie niezadowolony z wysiłków kolejnych gosposi. Jego kuzyn, smok Lulek, jest z kolei kolekcjonerem, zbiera wszystko, co się da: piłki, rękawiczki nie do pary, zegary, ziarenka piasku. Ważne, by mieć wszystkiego po pięćset. Takie dziś potrafią być smoki: wybredne, marudne, wygodne, gadatliwe, nieco drobnomieszczańskie.
Te trzy przykłady dają pewne wyobrażenie o opowiadaniach zawartych w zbiorze Dobry potwór nie jest zły. To nie są historyjki dla najmłodszych, są trochę zbyt wyszukane zarówno pod względem słownictwa, przesłania, jak i form językowych. Zdania nierzadko są tu złożone. Oto przykład: Tylko szafy i kufry wprowadzały tu miłe dla oka urozmaicenie: gładkie i rzeźbione, różnobarwne i w kolorze drewna, wielgachne, że trudno było dojrzeć ich szczyt, i malutkie jak pudełko zapałek. Dobrze, żeby mały słuchacz - lub czytelnik - był wielbicielem słowa czytanego. Dopiero wtedy jest szansa, że doceni piękno języka i styl autorki książki.
Dość specyficzne są książkowe ilustracje Marii Ekier. Mnie, szczerze mówiąc, nieszczególnie odpowiadają. Nie lubię takiego sposobu przedstawiania ludzi, zwierząt, świata. Szpiczastych, kanciastych twarzy, sylwetek. Przerysowania, sposobu przedstawiania stylizowanego na dzieło dziecka, mającego jeszcze niezbyt wprawną rękę. Ciekawy jest za to układ graficzny, sposób rozmieszczenia ilustracji. Przyjemne są pastelowe, lekko „zabrudzone” kolory, choć przywodzą one na myśl raczej zadumę, smuteczki niż dziecięcą radość. Nad całym zbiorkiem unosi się nieco senny duch zamyślenia, smutku, nostalgii.
Jestem ciekaw, jak tę ładnie wydaną, przemyślaną, fantazyjną książkę odbierają dzieci. Bo to, że spodobała się dorosłym jurorom i została wyróżniona w wielu konkursach, jest dla mnie zrozumiałe. Mam wrażenie, że Dobry potwór nie jest zły to forma powrotu autorki do czasów dzieciństwa, ale widzianych już przez pryzmat dorosłości, dotychczasowego doświadczenia życiowego. Przewrotne, filozoficzne teksty, niebanalne pomysły, nieszablonowe sytuacje, w których znajdują się bohaterowie odstający od przeciętnych, dobrze utrwalonych w nas wyobrażeń wymagają pewnej dozy dojrzałości. Historie zawarte w książce Dobry potwór nie jest zły są skierowane do tych, którzy lubią swobodne gry wyobraźni, zdarzenia na pograniczu jawy i snu. Którzy lubią nutkę zamyślenia i egzystencjalnego smutku, zawartą w bajkach. Także w bajkach nowoczesnych Anny Onichimowskiej, bajkach przełamujących stereotypy i idących trochę pod prąd klasycznej literatury dziecięcej.