Tajemnica drogiego znaczka, tajemnica brutalnego morderstwa, tajemnica zamkniętej barki... czyli zagadka jest podstawą!
Tropiciele zbrodni. Czyż nie jesteśmy nimi my, wszyscy czytelnicy powieści kryminalnych?! Cywilizowanymi psami gończymi. Zwłaszcza wtedy, kiedy wraz z autorem powieści, pełni emocji przemierzamy kreowane na jej kartach światy w poszukiwaniu właściwego rozwiązania. Czyż my, czytelnicy, a może nawet fanatycy kryminałów, nie należymy do nieformalnego wielkiego klubu Tropicieli Zbrodni? My, wielbiciele zagmatwanych zagadek, poszukiwacze ciekawych rozwiązań. Detektywi-amatorzy.
W krypcie kościoła św. Michała i św.Pawła działa kilkuosobowy Klub Tropicieli Zbrodni z Bath. Shirley-Ann Miller, trochę z nudów, trochę z nadmiaru wolnego czasu, pragnie dołączyć do ich grona. Zacnego grona sześciu namiętnych czytelników powieści kryminalnej. Tu pojawia się zasadne pytanie, czy sformułowanie takie jak „powieść kryminalna” nie jest przypadkiem zbyt ogólne, zbyt mało precyzyjne? Czy tak zwana „powieść kryminalna” nie jest ogromnym gmachem pełnym pokoi i różnorakich zakamarków, które różni prawie wszystko poza byciem rodzajem pomieszczenia? Klasyczne kryminały, powieść detektywistyczna, szpiegowska, historyczna, kryminały policyjne, thrillery psychologiczne lub prawnicze. Można wymienić sporo podrodzajów tego typu literatury. Każdy z nich ma zarówno swoich zagorzałych zwolenników, jak i zaprzysięgłych wrogów. Mogą się oni nawet wzajemnie nie tolerować i zwalczać, jak politycy reprezentujący konkretne, nieprzychylne sobie frakcje.
Shirley-Ann zostaje przyjęta, z pewną dozą ostrożności, ale i życzliwych oczekiwań. Wchodzi w pewien zastany, skomplikowany ludzki układ, poznaje sympatie i animozje dość zamkniętej grupy ludzi. Powoli, z naturalną ciekawością. Klub - jak można się spodziewać - to grono dziwaków i oryginałów. Panna Chilmark, Milo Motion, Jessica Shaw, Polly Wycherley, Rupert Derby i Sid nie należą do zwykłych obywateli Bath. Momentami wydaje się nawet, że więcej tych ludzi w zasadzie dzieli niż łączy. Choć wkrótce, wbrew woli, silnie połączy ich dość niemiła sprawa, morderstwo-zagadka. Śmierć małomównego Sida na łodzi Mila. Śmierć wprost nawiązująca do jakże ciekawego literackiego problemu: słynnej zagadki morderstwa w zamkniętym pokoju.
To już czwarta z kolei powieść Petera Loveseya z cyklu o przygodach detektywa Petera Diamonda. Jej oryginalny tytuł jest dość wymowny: Bloodhounds. Nagrodzona została aż trzema ważnymi nagrodami: Silver Dagger Award, Macavity Award oraz Barry Award. Czy zasłużenie? Tak. Choć nie jest to książka dla każdego. Akcja bowiem nie jest tu bardzo dynamiczna, dominują rozmowy i intrygujące gry słowne. Ważniejsze jest logiczne myślenie i odrobina niestandardowej spekulacji niż same fakty, analizy techniczne i jednoznaczne ślady (czy ich brak).
Każda z powieści Loveseya, które dotąd czytałem, jest inna w charakterze. Jedna to dość klasyczny kryminał, druga to powieść nieomal sensacyjna, ta z kolei - pozycja zanurzona po brzegi kart w temacie literatury. To powieść kryminalna, która zawiera w sobie wiele rozważań i analiz dotyczących istoty i zalet powieści kryminalnej. Może nie jest to rzecz niezwykła w literaturze, ale tu ciekawa szczególnie dlatego, że sposób realizacji tego zamierzenia jest w sumie dość niezwykły.
Siłą książki są jej bohaterowie. Z jednej strony Diamond działający z powrotem w szeregach policyjnej gromadki, próbujący na nowo określić swoje miejsce, stęskniony ciekawych, niebanalnych spraw.
„Zadowoliłaby mnie zagadka kryminalna w dobrym starym stylu. Nie proszę o trupy za każdym razem. Wystarczy jeden, jeśli to będzie wyzwanie. Czy to aż tak wiele, jak na Bath?!”
Życzenie spełnia się i to z nadmiarem. Z drugiej strony mamy tu grupę prawdziwych ekscentryków zdolnych obdzielić sobą kilka książek. Życie wylewa się z tych postaci efektownymi strugami. Są barwne, chwilami szokujące, bardziej literackie niż realne, ale niesamowicie ciekawe w obserwacji.
Jak zwykle zachwyca klimat powieści. Groteska, czarny angielski humor, nieustanne gry słowne, wysublimowane żarty. Angielskość jest tutaj sosem, którym obficie, niezwykle szczodrze polewany jest prawie każdy akapit.
To powieść dla prawdziwych koneserów, czytelników lubujących się w słowie pisanym. Z wieloma atrakcyjnymi zagadkami kryminalnymi. Bo przecież w tego typu książkach, dla wielu z nas, to właśnie zagadka jest podstawą!
Peter Diamond zostaje odwołany z bezrobocia. W środku nocy policjanci zabierają go na komendę w Bath, skąd został wyrzucony za pobicie podejrzanego.Potrzebują...
Peter Diamond, ostatni prawdziwy detektyw, został zwolniony z policji za pobicie podejrzanego. Gliniarz z niezłomnymi zasadami, który nie ufa komputerom...