Świat powieści Michaela Roesa to pole zmagań dwóch cywilizacji niedalekiej przyszłości: Unii oraz Ligi. Unia jest państwem utrzymującym pozory demokracji, w rzeczywistości blisko jej do systemów totalitarnych. Jej stolicę stanowi miasto o nazwie Corpus Christi, a otaczające slumsy to Terytoria. David Kanchelli wraz z bratem pochodzi właśnie z Terytoriów. Udało mu się przełamać społeczną barierę i zamieszkać w Corpus Christi, a nawet zostać dyplomatą w służbie Unii. Jego brat zrobił jeszcze większą karierę – został prezydentem. Z dyplomatyczną misją David został wysłany na tereny Ligi. Liga, obejmująca swym obszarem tereny Afryki, stanowi antytezę Unii. O ile w Unii pod płaszczykiem demokracji szerzy się totalitaryzm, społeczeństwo przeszło moralną rewolucję i przyjęło rygorystycznie przestrzeganą moralność chrześcijańską, wprowadzając przy tym prohibicję i przymus pracy, o tyle w Lidze króluje anarchia, szerzy się głód, ludźmi kieruje ślepa chęć zysku. W jednym z państw należących do Ligi ląduje Kanchelli. Bada sprawę nadużyć korporacji Union Bauxit, która – jak się okazuje – wykorzystuje miejscową ludność do niewolniczej pracy w kopalniach, terroryzuje okoliczne osady, dopuszcza się masowych, bestialskich morderstw, by przykładnie karać nieposłuszeństwo. Skorumpowane władze i przedstawiciele Union Bauxit starają się przeszkodzić Davidowi w prowadzeniu śledztwa. Pomimo ich starań raport z dochodzenia trafia do Corpus Christi. To, co David zobaczył i co przeżył na terenie Ligi, pozwoliło mu zrozumieć zakłamanie, w jakim żyje społeczeństwo Unii. Doświadczył relatywizmu nowochrześcijańskiej moralności. Okazało się, że przedstawiciele Corpus Christi jak i Union Bauxit w istocie nie różnią się wiele od skorumpowanych władz Ligi, a uciskany lud odwiedzanych przez niego osad bardzo przypominał mieszkańców Terytoriów nękanych przez stolicę Unii. Sprawiło to, że David postanowił zwerbować ochotnicze siły Ligii i wraz z rebeliantami z Terytoriów wywołać powstanie, a dalej wojnę domową w swej ojczyźnie. Powstanie szybko i krwawo stłumiono, a Davida postawiono w stan oskarżenia o zdradę stanu, za którą surowy bardzo wymiar sprawiedliwości Unii przewiduje jedną tylko karę: śmierć. Gdy rozpoczyna się fabuła powieści, jest już po procesie. David został osądzony i skazany. Wyrok czeka tylko na podpisanie przez prezydenta. A jest nim przecież Efraim Kanchelli. Przez dramatyczną noc brat Davida przegląda nagrania z procesu, sprawdza akta, czyta dzienniki skazanego. Jego przemyślenia, wspomnienia oraz studiowany materiał dowodowy stanowią właśnie treść powieści. W jedną noc dowiadujemy się o wydarzeniach z kilku miesięcy, a nawet kilku lat. Jednocześnie wciąż odczuwamy dylemat Efraima, który, niczym Kreon, wybrać musi między rodzinnymi koneksjami a lojalnością wobec zajmowanego urzędu. Powieść Roesa zainspirowana została historią autentyczną, co obecnie jest bardzo w modzie. Pierwowzorem postaci Davida był Roger David Casement, brytyjski dyplomata z XIX wieku, pełniący służbę w wielu krajach kolonialnej Afryki. Ujawnił nadużycia pewnej międzynarodowej kompanii wobec afrykańskich plemion, zmuszanych do pracy w nieludzkich warunkach. Nagrodzono go za to tytułem szlacheckim, jednak w roku 1916 postawiono w stan oskarżenia i stracono za wspieranie irlandzkiego ruchu niepodległościowego. Książka ta, nie tracąc na wartkości fabuły, skłania do refleksji. Poddaje w wątpliwość realizację założeń chrześcijańskiej moralności (jakkolwiek nie same założenia). Dotyka problematyki tożsamości narodowej, przywiązania do swego pochodzenia, patriotyzmu we współczesnym świecie. Próbuje określić, co stanowi o wartości – tak społecznej, jak i moralnej – człowieka: czy jego oddanie, zasady, namiętności, seksualność, wierność, prawość. Wreszcie stanowi głębokie rozważania nad samym pojęciem sprawiedliwości, granic w jakich może być elastyczna, sprowadzeniu jej do roli narzędzia propagandy i gier politycznych. Najpoważniejszym minusem książki wydaje się być nazbyt duża stronniczość. Cała historia stanowi usprawiedliwienie działań Davida. Oskarżenie – choć przedstawia swoją stronę – zostaje tak spłycone, że czytelnik nie zastanawia się nawet, czy i po stronie prokuratury stoi jakaś racja. Gdyby rozterki Efraima mogły choć po części przejść na odbiorcę – książka byłaby genialna. Niestety tego autorowi nie udało się osiągnąć. Przykrym minusem polskiej edycji książki jest korekta. Z przykrością napotyka się kolejne – w dziesiątkach liczone – błędy. Literówki i nieprawidłowy szyk mnożą się w każdym rozdziale i z pewnością nie po stronie tłumaczki leży wina. Być może kolejne wydanie, jeśli takowe będzie, zostanie poprawione. Niestety w pierwszym takie błędy bardzo rażą i zakłócają proces czytania.