Daleko od Lwowa Kiedy trzech mężczyzn kocha jedną kobietę, może to zwiastować tylko kłopoty. Kiedy uwielbiają jedno miasto, dzieje się odwrotnie - są gotowi razem, ramię w ramię, adorować to, co pokochali. Na taką współpracę zdecydowało się trzech poetów, zapatrzonych we Lwów: Marcin Hałaś, Bogdan St. Kasprowicz i Lesław Nowara. W ten właśnie sposób powstał tomik wierszy „Daleko od Lwowa”. Pociągi ze wschodu Lwów jest dla wielu Polaków miastem – legendą. Po konferencji jałtańskiej w 1945 roku znalazł się poza granicami Polski. Wtedy władze ZSSR zarządziły deportację ludności - tysiące lwowiaków polskiego pochodzenia przesiedlono w granice PRL-u. Mieszkający we Lwowie od pokoleń ludzie do końca mieli nadzieję, że uda się im pozostać. Modlili się przed zamkniętymi przez władze świątyniami, klęczeli w długich szeregach na chodnikach. Nie zgłaszali się po przydzielone im karty ewakuacyjne. Jednak opór stopniowo gasł, w miarę jak władze ZSSR zamykały polskie kościoły i szkoły, a z miasta odjeżdżały kolejne pociągi z ludźmi. Pozostać we Lwowie udało się nielicznym. Potomkami przesiedlonych siłą lwowiaków są wszyscy trzej: Hałaś, Kasprowicz i Nowara. Lwów był miastem, które znali z rodzinnych opowieści, stał się mitem ich spędzonego na Śląsku dzieciństwa. Marcin Hałaś pisze o Lwowie: „Znałem go z opowiadań dziadków oraz z zapachu – kawy, orzechów, rodzynek i brył gorzkiej czekolady.” Bezdomni Strata Lwowa jest o tyle dotkliwa, że miasto nie tylko zostało odebrane mieszkańcom, ale także – przemienione. Zniknęły polskie nazwy ulic, pomniki, w domach mieszkają już inni ludzie. Dla nich to miasto nazywa się Lwiw. „Budzą moje miasto z mojego snu. /Usypiają je dla siebie.” Tak kończy się jeden z wierszy Hałasia. Podczas gdy polski Lwów stopniowo znikał, stając się jednym z największych miast Ukrainy, na południu Polski powstawała jego legenda. Gromadzili się tam ludzie przesiedleni, żyjący jakby w rozdarciu między dwoma światami: miastami Śląska, a rodzinnym Lwowem. Ich domy zmieniają się w wierszach Lesława Nowary w wagony kolejowe, w których pasażerowie czekają na podróż z powrotem. „Ten pociąg ma czterdzieści pięć lat opóźnienia, /ale może wreszcie właśnie dzisiaj ruszy” – pisze poeta. To poczucie rozdarcia na dwa światy, wrażenie, że dom rodzinny jest w dwóch różnych miejscach, towarzyszy całej trójce, wraca echem w wierszach. Piosenka o Lwowie na trzy głosy Swój romans z miastem przeżywają bardzo indywidualnie, chociaż ich utwory dopełniają się, tworzą pewną całość. Bogdana St. Kasprowicza można nazwać lwowskim bardem: jego wiersze powstają w stylistyce piosenek, a czasem wręcz jako piosenki. Sam tytuł tomiku „Za daleko od Lwowa jest Lwów” to jednocześnie tytuł utworu napisanego dla kapeli Wesoły Lwów. Chociaż w wierszach jest to, co dla autora najważniejsze, w krótkiej formie nie mógł zamknąć wszystkich wspomnień i całego czaru tego miasta. Dlatego Kasprowicz jest też autorem książki – gawędy „Lwów sentymentalny”. Marcin Hałaś pisze o swoich wierszach: „Publikuję ja takimi, jakimi zostały napisane – jako młodzieńcze, gorące listy miłosne.” Po raz pierwszy przyjechał do Lwowa, kiedy był już trochę po dwudziestce; niepewny, czy prawdziwe miasto nie okaże się bledsze od obrazu, który przekazali mu dziadkowie i rodzice. Jednak obawy okazały się płonne – Lwów zachwyca. Również w wierszach, w których okrzyki zdumienia młodego chłopaka mieszają się z przesłaniem podobnym do tego, jakie odnajdujemy u Zbigniewa Herberta. Poeta nie kryje przed czytelnikami również tej fascynacji, zamieszczając w swych wierszach mocny przekaz etyczny. I w końcu Lesław Nowara. Obrazy, które kreśli, są bardzo sugestywne, świeże, metafory – zaskakujące. Dlatego i miasto, i dramat jego mieszkańców, streszczony w kilkunastu linijkach, jest żywy, obrazy pozostają na długo w pamięci. Należą już nie tylko do autora, ale także do czytelnika, który właśnie kończy czytać wiersze trzech poetów. I zaczyna sobie uświadamiać, że i on powoli zakochuje się we Lwowie... Pozostaje zakończyć słowami z wiersza Marcina Hałasia: „jest tylko Lwów”...