Są góry i są doliny
Japonia to kraj egzotyczny dla obcokrajowców. Kraj, który trudno poznać czytając tylko książki, zwłaszcza napisane przez takich właśnie obcokrajowców. Nie znaczy to jednak, że nie można polubić takich historii, bo na ogół przybliżają nas one do tego, co nieznane.
Cztery pory roku w Japonii zostały napisane przez Brytyjczyka. Fotografa i tłumacza, który wiele lat mieszkał w Kraju Kwitnącej Wiśni. Fascynacje zawodowe Nicka Bradleya znajdują zresztą swoje znaczące miejsce w tej powieści. Ma ona szkatułkową formę, co nie wychodzi jej na dobre. Wątek główny nie jest bowiem silną stroną książki, a jej piękno ukryte jest w historii, która okazuje się powieścią wywierającą duży wpływ na Flo, główną bohaterkę pierwszego wątku. Jest to niespodzianką, bowiem przez dłuższy czas można odnieść wrażenie, że poznajemy dwie równoległe, nie powiązane ze sobą historie. Okazuje się, że jedna z nich jest treścią książki, która urzekła Flo. I którą chce ona przetłumaczyć na język angielski.
Prawdziwym sensem Czterech pór roku w Japonii jest historia Ayako i Kyo. Babci i wnuka. Osób z dwóch światów, które spotykają się i muszą ze sobą przez pewien czas przebywać. Ayako ma za sobą ciężkie życie naznaczone stratą męża i syna. Zwłaszcza ta druga strata stanowi dla niej nieuleczoną przez czas ranę. Kyo nie dostał się na studia medyczne. Pod naciskiem mamy przygotowuje się do powtórnych egzaminów, ale nie rezygnuje też ze swojej wielkiej pasji jaką jest tworzenie komiksów. Dwa odmienne światy spotykają się ze sobą. Bariera lat i doświadczeń wydaje się ogromna, ale czas i drobne wydarzenia potrafią ją skutecznie skruszyć. Oczywiście, wszystko zależy od tego, czy osoby otoczone swoistym murem zechcą go naruszyć. Nie jest to jednak łatwe.
Ayako żyje ciągle żywym doświadczeniem ciężkiej pracy, straty, porażki, potrzeby osiągania celu. Ocenia innych przez pryzmat swoich doświadczeń i oczekiwań. Dopiero kolejne drobne zdarzenia pomagają jej spojrzeć inaczej na siebie i innych. Wziąć pod uwagę nie tylko swoje uczucia i poglądy, ale i innych.
Kyo to chłopak nadwrażliwy, wychowywany bez ojca, który popełnił samobójstwo. Ten fakt z przeszłości stanowi dla niego ogromny balast, również dlatego, że jest w rodzinie tematem tabu. To artystyczna dusza, zamknięty w sobie młodzieniec z trudnościami w komunikowaniu się z innymi. Nie wie czy chce być lekarzem, nie wie co chciałby robić w życiu.
Podstawową trudnością komunikacji jest nieumiejętność znajdowania słów, wyrażania uczuć, mówienia o sobie. Bez tego trudno się porozumieć. I o tym, o możliwości przełamywania barier jest ta powieść. Powieść azjatycka w klimatach, ale nie do końca japońska. Przesycona jednak duchem tego kraju. Sporo w niej emocji, sporo sięgania autora po własne doświadczenia. Chwilami może nawet zbyt wiele jest tych odniesień do jego własnej pracy translatorskiej. Wątek Flo z tym związany nie jest najwyższych lotów, tak jak jego główna bohaterka, która jest mało zrozumiała, chwilami irytująca, neurotyczna.
Opowieść toczy się spokojnym, niespiesznym rytmem, w tle mijają kolejne tytułowe pory roku. Dużo jest opisów. Sporo japońskiej kultury, ale i sporo bardziej uniwersalnych tematów jak poszukiwanie sensu życia, podążanie za marzeniami, poszukiwanie spełnienia, przełamywanie barier, wychodzenie z samotności, zrozumienie drugiego człowieka.
Ostatecznie każdy musi odbyć swoją podróż przez życie. Samotnie.
„Przepiękna opowieść o utracie, samotności i nadziei. Nie tylko dla tych, którzy lubią Japonię i koty.” Joanna Bator „Znakomity, żywiołowy...