Zabijanie spojrzeniem, przechodzenie przez ściany, niewidzialność, postrzeganie pozazmysłowe i inne parapsychologiczne zdolności – czy mogłyby być wykorzystane w prowadzeniu wojny? Na pierwszy rzut oka wydaje się to absurdalne i po prostu niemożliwe. Ale, z drugiej strony patrząc: czy kiedykolwiek takie błahostki jak realizm powstrzymały amerykańskie wojsko? Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości, czy rzeczywistość potrafi być dziwniejsza od fikcji, powinien sięgnąć po reportaż Jona Ronsona o zaskakującym tytule „Człowiek, który gapił się na kozy”, opowiadający właśnie historię wykorzystywania niecodziennych technik i zdolności w służbie bezpieczeństwa narodowego USA, a dokładnie rozwoju Pierwszego Batalionu Ziemi, utworzonego po wojnie w Wietnamie przez entuzjastę ruchu New Age.
Pomysł, opisywanie wydarzenia, przedstawiane osobistości amerykańskiej armii i rządu, spisane wspomnienia, nawet sam tytuł – wszystko w tej książce tchnie absurdem. Bo jak można potraktować opowieść o rozwoju ideałów i pomysłów ruchu New Age w amerykańskiej armii, jeśli nie z przymrużeniem oka? Od początków i słynnego podręcznika napisanego przez Jima Channona, przedstawiającego etos "mnicha – wojownika", rozwiązującego konflikty w sposób jak najmniej bolesny i jak najbardziej pokojowy, przez mniej lub bardziej udane próby użytkowania tej filozofii życiowej w Zatoce Perskiej i na amerykańskim podwórku, po torturowanie irackich więźniów w Guantanamo muzyką. Każda kolejna opowieść, każda kolejna historia Ronsona jest bardziej nieprawdopodobna - ale fakty przedstawiane przez autora są niepodważalne. Ten reportaż z poszukiwań prawdy (jakkolwiek niewiarygodna by ona nie była) poza oficjalną wersją wydarzeń to udana próba połączenia pojedynczych kropek wydarzeń w spójny obraz wojskowej strefy mroku.
Pomimo dość kontrowersyjnej tematyki, Ronsonowi udało się zachować odpowiedni dystans i krytycyzm. Przedstawia wyłącznie fakty, nawet jeśli trochę tendencyjnie, i pozwala czytelnikowi samemu wyciągać wnioski. Nie rozczula się nad umiejętnościami parapsychologicznymi, nie wierzy na słowo, daje inne możliwe wyjaśnienia, opiera się na naukowych źródłach – to wszystko sprawia, że można „Człowieka...” uznać za porządny i rzetelny reportaż. A jeśli dodamy do tego lekkie pióro Ronsona, jego poczucie humoru i umiejętność inteligentnego zestawiania kolejnych historii, wyjdzie nam bardzo smakowity (choć egzotyczny) koktajl.
Niestety, gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że autor posuwa się odrobinę za daleko w tym łączeniu rozmaitych kropek i wysnuwa chyba zbyt daleko idące wnioski. Oczywiście mającemu się na baczności czytelnikowi nie sprawi to większej różnicy, ale jednak psuje wrażenie całkowitej rzetelności i bezstronności. Ale bardziej męczące niż takowe dywagacje są nieustanne wtrącenia i "poszatkowanie" tekstu. Ronson skacze od tematu do tematu, nie zatrzymując się na żadnym dłużej, ciągle wracając do tych samych, wcześniej porzuconych w połowie, wątków, przypominając nam osoby, które zapowiedział, że zeszły ze sceny. Nie przeszkadza to raczej w odbiorze książki, ale na dłuższą metę okazuje się męczące i nużące.
Jeśli ktoś zamierza sięgnąć po książkę na fali entuzjazmu po obejrzeniu filmu „Człowiek który gapił się na kozy”, opartego na tym dziele – to będzie naprawdę zdumiony. Adaptacja była bowiem bardzo luźna; elementy poszczególnych opowieści, niektóre wydarzenia i parę co celniejszych przemyśleń z książki wtłoczono bowiem w ramy fabuły, zachowując jedynie ogólny sens i literę zdarzeń. Na przykład taki Lyn Cassady (grany w filmie przez George’a Clooney’a) to tak naprawdę zlepek kilku istniejących ludzi i paru niesprawdzonych pogłosek.
Jeśli chcemy się porwać na próbę uwierzenia w przynajmniej trzy niemożliwe rzeczy jeszcze przed śniadaniem, to książka Ronsona jest wprost dla nas stworzona. Absurdalna, śmieszna, prawdziwa, zdumiewająca i inteligentna. Powinna przypaść do gustu nie tylko fanom spiskowych teorii dziejów, ale i każdemu, kto chce wiedzieć, co naprawdę dzieje się na świecie.
Autor "Człowieka, który gapił się na kozy" powraca z nową książką! To opowieść o obłędzie. Wszystko zaczęło się spotkania Jona Ronsona ze...
To książka o obłędzie. (...) - Oni twierdzą, że jesteś psychopatą - wypaliłem. Tony westchnął ze zniecierpliwieniem. - Nie jestem psychopatą - zapewnił...