Kate DiCamillo, autorkę „Dzielnego Despero”, światowego bestsellera, którego pierwsze wydanie (jeszcze pod tytułem „Opowieść o Despero. Historia myszki, księżniczki, zupy i szpulki nici”) przeszło w Polsce bez większego echa, przypomniało nam wejście do kin jego ekranizacji. Na bazie sukcesu książki możliwe okazało się wydanie „Cudownej podróży Edwarda Tulana” – powieści wspaniałej, jednej z najlepszych w dorobku pisarki, doskonałej, choć nieco niedzisiejszej baśni.
Edward Tulan to porcelanowy królik, zrobiony na zamówienie dla małej dziewczynki, Abilene Tulan. Jest wspaniałą zabawką – posiada dziesiątki strojów na każdy dzień, zaś mała Abilene kocha go ponad wszystko. Tajemnicą, sekretem, w który wierzą tylko dziewczynka i jej babcia, jest fakt, że Edward posiada świadomość. Nie może chodzić ani mówić, lecz słyszy, widzi, myśli i rozumie wszystko, co się wokół niego dzieje. Ma tylko jedną wadę: nie potrafi czuć ani kochać, stąd pozostaje obojętnym na ludzi i na miłość, jaką darzy go Abilene. Pewnego dnia przyjdzie mu jednak wyruszyć w drogę, która odmieni życie Edwarda. Spotka go wiele przygód, przykrości, stanie w obliczu ogromnych niebezpieczeństw, lecz Edward dzięki temu pojmie bardzo wiele. Nauczy się najważniejszej rzeczy na świecie.
Kate DiCamillo niemal zawsze tworzy książki nieco niedzisiejsze – to słowo powtarzać się musi chyba w każdym tekście na temat jej twórczości. Baśnie, które mogłyby powstać sto albo i kilkaset lat temu. Opowieści o uniwersalnej wymowie, skierowane jednak do najmłodszych czytelników i dla nich zrozumiałe.
Tak ma się rzecz również w przypadku „Cudownej podróży Edwarda Tulana”. Choć książka napisana jest językiem nieskazitelnie literackim, nieco archaicznym (akcja rozgrywa się bowiem przed ponad stu laty), zdania są tu dość krótkie, proste i dzięki temu zrozumiałe. Również spora czcionka sprawia, że dla młodych czytelników ta baśniowa powieść stać się może pierwszym krokiem w świat samodzielnej lektury. Całości dopełniają piękne, częściowo barwne, częściowo utrzymane w tonacji sepii ilustracje Bagrama Ibatoulline. Rozdziały nie są zbyt długie, dzięki czemu lekturę łatwo podzielić można na kilka etapów.
W powieści DiCamillo nie ma przemocy, brak tu opisów bójek, gwałtownych pogoni i ucieczek, przez które wielu autorów pragnie dziś odciągnąć od telewizorów młodych czytelników. A jednak, mimo niechęci do stosowania tego typu chwytów, napięcie w książce DiCamillo nie opada nawet na moment i miejscami naprawdę trudno oderwać się od lektury. Tym mocniej na spokojnym tle narracji wypada jedyna dość drastyczna scena, tym większe ma znaczenie i silniejszy wydźwięk.
Brak tu też powszechnego w dzisiejszych powieściach dla dzieci nieco rubasznego poczucia humoru, skierowanych do rodziców aluzji i dwuznaczności. A jednak braku tego nie da się odczuć w najmniejszym stopniu, wystarczająco wielką radość sprawia bowiem rodzicom powrót do świata ich pierwszych lalek, maskotek i zabawek. Do świata, któremu pisarka nadaje zupełnie nowy wymiar.
Książka DiCamillo to bowiem – jak było również w przypadku „Dzielnego Despero” – cudowna opowieść o istocie człowieczeństwa. To historia o przyjaźni i miłości, o dojrzewaniu, o tym, jak każdy z nas zmienia się pod wpływem ludzi, których spotyka w życiu. To opowieść o konieczności związania się z innymi, o potrzebie kochania oraz o odpowiedzialności, jaką miłość na nas nakłada. To opowieść o poświęceniu i o tym, że nie należy oceniać ludzi po ich wyglądzie, zamożności i pozycji społecznej. Historia o tym, jak można spełnić własne marzenia, przesiąknięta głęboką wiarą w potęgę wyobraźni. To historia cudowna, niedzisiejsza, a jednak uniwersalna i zrozumiała dla najmłodszych czytelników. Książka, która wiele nauczyć może zarówno dzieci, jak i dorosłych miłośników literatury.
Co zrobić, kiedy świat staje na głowie? Zmienić go, oczywiście. A przynajmniej spróbować. Pierwsza część cyklu o przygodach trzech przyjaciółek z niewielkiego...
Kiedy Beverly była mała, marzyła, by zostać włamywaczką i otwierać sejfy. Teraz ma czternaście lat i postanawia rozpocząć życie na własnych zasadach. Ostatnia...