Wyobraź sobie, że twoje dziecko jest… grzeczne. Wykonuje każde polecenie – bez krzyku, sprzeciwu, szemrania. Mówisz: umyj ręce – ono myje. Prosisz: zgaś światło – gasi. A rozbierając się, starannie układa swoje ubrania na krześle.
Ideał?
Może. Przynajmniej przez pierwszych dziesięć minut. Nareszcie – błogi spokój! Nie tracisz głosu na tysięczne powtarzanie tych samych zaleceń, nie walczysz o wykonanie najbardziej podstawowych czynności. W domu panują ład i porządek!
Najdalej po kwadransie musisz jednak przyznać (nawet przed samym sobą): z dzieckiem dzieje się coś niedobrego. Bo tak daleko posunięte posłuszeństwo raczej rzadko oznacza nagłe docenienie wieloletnich wysiłków wychowawczych rodziców. Częściej stanowi sygnał ostrzegawczy: uwaga, kłopoty!
Wie o tym tata Alberta Albertsona. Obserwując synka (och! Jaki jest poważny. Ma starannie zawiązane buty. Żadnego niedbalstwa), z łatwością wyłapuje przyczynę jego niepokoju. Bo Albert ma siedem lat. Jutro rozpoczyna szkołę.
Tata reaguje. Robi rzecz bardzo ważną: rozmawia. Opowiada synkowi o innych siedmiolatkach – dziewczynkach i chłopcach mieszkających w tym samym bloku, mieście, kraju – którzy również nie mogą zasnąć, boją się, czują niepokój i ciekawość. Następnego dnia Albert dowie się jeszcze więcej. Pozna tajemnicę tego, kto boi się najbardziej.
Co się stało z Albertem? to kolejna publikacja, w której Gunilla Bergström, uznana szwedzka pisarka, opowiada o Albercie Albertsonie (a właściwie Alfonsie Åbergu – tak chłopiec nazywa się w oryginale), opisując doświadczenia i nie zawsze łatwe do nazwania emocje, które łączą „literackiego” bohatera z jego rówieśnikami. Czyni to w sposób dość typowy dla skandynawskich pisarzy – w oszczędnej formie, przy pomocy prostych zdań. Nie ma tu stylistycznych ozdobników czy tysięcy ubarwiających tekst przymiotników. Zarówno w samej opowieści, jak i na współtworzących ją ilustracjach (wykonanych przez samą autorkę) dominuje prostota.
Warto też zwrócić uwagę na tytuł książeczki – nie tylko intrygujący, ale również sygnalizujący jej treść, spójny z nią. Przecież gdyby na okładce widniał napis: Albert idzie do szkoły, odbieralibyśmy tę publikację zupełnie inaczej.
Z czego wynika fenomen książek o Albercie (vel Alfonsie)? Czemu cieszą się one niesłabnącą popularnością – chociaż niektóre ukazały się czterdzieści lat temu? Dlaczego nadal tłumaczone są na wiele języków, wydawane w milionowych nakładach? Być może wiążę się to ze specyfiką stylu Gunilli Bergström. By przedstawić dziecięce emocje – np. strach pomieszany z ciekawością, niepokój wewnętrzny – autorka opisuje tylko ich zewnętrzne symptomy, widoczne wyraźnie zachowania. Bo przecież najmłodsi czytelnicy nie potrzebują pięknych, górnolotnych słów. Wolą zrozumienie.
Nie, Albert nie ma czasu! Nie przerwie zabawy tylko dlatego, że tata jest głodny. Albert jest uparty i nie ustąpi. Nie chce jeść, chce się bawić! Albert...
Albert czasem trochę rozrabia, a czasem jest grzeczny. Dziś rozrabia, bo jest bardzo niezadowolony, że musi iść spać. - Tato, poczytaj mi książkę! - prosi...