W życiu każdego człowieka są chwile, do których wraca się nie tylko pamięcią, ale przede wszystkim - sercem. Lektura książki „Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki” przenosi czytelnika w świat dziecięcych marzeń i pragnień, będących udziałem nas wszystkich.
Marcel Pagnol rozpoczyna swoje wspomnienia od beztroskich chwil dzieciństwa, które miał szczęście przeżyć w cudownej Prowansji. Najmniej uwagi poświęca rodzinnej wiosce, Aubagne, bowiem trzyletni zaledwie pobyt w niej nie pozostawił w jego umyśle wielu wrażeń. Ubogaceniem jest natomiast czas spędzony w Marsylii. Tam młodziutki Marcel – jeszcze zanim rozpoczął naukę w szkole – został w szczegółach zapoznany z miejscowymi zwyczajami oraz czynnościami wykonywanymi przez wioskowego rzeźnika. Przez długi czas uwaga jego koncentrowała się na wprawianiu w ruch i zatrzymywaniu szerokiego pedału maszyny do szycia. Interesował się również pracami stolarskimi, których efektem były meble, służące rodzinie przez długie lata.
Wspomnienia z ławy szkolnej przeplatają się z tym wszystkim, co zapadło głęboko w pamięć bohatera. Wyobraźnia czytelnika rejestruje „zaczarowane miejsca” nad brzegiem parkowego stawu, urok jazdy na osłach, a także nieograniczone szczęście związane z użytkowaniem zjeżdżalni.
Opisywane w książce zabawne sytuacje związane są między innymi z odkryciem przez Ludwika Pasteura bakterii, które wyobrażano sobie „w postaci bardzo małych tygrysów gotowych rozszarpać nas od środka”. Zagadkę stanowiła także widoczna na widnokręgu droga, pnąca się wysoko w górę.
Do najpiękniejszych życiowych chwil autor zalicza pobyt w letniej „rezydencji”, w której spędzano czas wakacyjny i świąteczny. Cieszono się tam luksusem posiadania „bieżącej wody”, czerpanej za pomocą błyszczącego Kranu Postępu z wysokiej jak budynek cysterny, zbudowanej na tyłach domu. Novum stanowiła też naftowa lampa sztormowa, dodająca uroku letnim wieczorom. Sielankę uzupełniały lasy piniowe, tworzące „ciemne wysepki” na olbrzymim prowansalskim stepie; ssące sok migdałowca i wydające wysokie dźwięki cykady; motyle – sfinksy o dwóch ogonach, a także pasikoniki i jaskrawozielone modliszki. Marcel Pagnol wspomina również niekończące się zabawy w Indian oraz rodzinnej produkcji naboje, wykorzystywane w polowaniu na królewską kuropatwę skalną, zające i borsuki.
Kolejne rozdziały przepełnione są żalem, wywołanym końcem wakacji i koniecznością powrotu do szkoły, w której autor przygotowywany był do „konkursu o stypendia do liceum”. Korespondencja z przyjacielem pomogła mu przetrwać długie tygodnie oczekiwania na kolejny wyjazd, by znów móc spędzić czas tam, gdzie chce się wracać. I tym razem nie brakło wrażeń zapadających głęboko w pamięć i serce: choinka przystrojona potrzaskami, sprężynami i myśliwskim nożem; kasztany w lukrze oraz wszystko to, co kojarzy się ze świętami pełnymi miłości. Następujące po sobie dni, tygodnie i lata były pełne nie tylko radości, ale przede wszystkim - głębokich przemyśleń.
Pełna ciepła książka „Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki” to szansa dla każdego z nas na powrót do cudownych chwil dzieciństwa. To okazja do przywołania wspomnień, do których chętnie wracamy. To także po prostu znakomita lektura.
Beztroskie lato, niezapomniany zapach tymianku i lawendy, majestatyczny cień Taoumé: pozornie w życiu dorastającego Marcela niewiele się zmieniło, a jednak...
Do małej prowansalskiej wioski, w której wszyscy się znają (choć niektóre rodziny nie rozmawiają ze sobą od kilku pokoleń, z powodów...