Wielu czytelników na świecie dobrze zna Zezé – bohatera książki José Mauro de Vasconcelos’a „Chodź, obudzimy słońce”. Jego historia od lat jest tłumaczona na wiele języków. Tym, którzy go nie znają oraz tym, którzy chcą wiedzieć co słychać u tego brazylijskiego chłopca napiszę, że Zezé, bardzo się zmienił i dorósł. Tym razem ma lat jedenaście. Pilnie się uczy i uczęszcza na zajęcia. Bierze również lekcje gry na fortepianie. Nie może wspinać się na drzewa, wyłamywać palców i bawić się jak inni chłopcy. W gruncie rzeczy lubi jednak swojego towarzysza niedoli – Joaozinho, który nic nie zawinił i nie robił chłopcu wyrzutów, gdy ten się pomylił i grał nieczysto. Jego świat marzeń odżył na nowo. Zezé zyskał również nowych przyjaciół, których rady pomagają mu na co dzień. A skąd wziął się jakże piękny tytuł książki „Chodź, obudzimy słońce”, który zachęca do sięgnięcia po książkę? Do serca jedenastoletniego Zezé wprowadza się ropucha o jasnych, błękitnych oczach. To ona wciąż przypomina chłopcu, żeby nie zapominał patrzeć w stronę słońca, gdy ogarnia go zwątpienie. To ona pomaga mu obudzić słońce, które rodzi się w naszych ludzkich sercach – słońce naszych nadziei. Słońce, które budzimy w naszej piersi, aby zbudzić tym samym nasze marzenia. W świecie jedenastolatka znajduje się również miejsce dla jego wymarzonego ojca – takiego, który przytuli Zezé, porozmawia z nim przed snem czy powie mu „Dobranoc”. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Życie mijało. Mijało tak szybko, że Zezé tego nie dostrzegł. Pędziło bez zatrzymywania do przodu. Chłopiec dorósł na stronicach książki bardzo szybko zatem i wyimaginowani przyjaciele przestali mu być z czasem potrzebni. Kolejny raz Zezé pozostał sam jednak bogatszy w cenne doświadczenia i wiedzę, dzięki której pomoże w przyszłości swojej rodzinie, której życie podporządkowane było pracy w fabryce. Jedynie Zezé był chłopcem, który otrzymał wykształcenie i kontynuował naukę. To Zezé był chłopcem z walizką pełną ubrań i butów dobrej jakości. Chłopcem z wypielęgnowanymi zębami. To on dostał życiową szansę i bał się, że rodzina odkryje, że on nie wybrał sobie jeszcze przyszłości i nie znalazł swojej życiowej drogi. Bał się rozczarowania z ich strony. Bał się obwiniania, że któryś z jego braci wykorzystałby tę szansę lepiej niż on.
José Mauro de Vasconcelos po raz kolejny pokazuje nam, że świat nadziei i marzeń jest w naszych sercach. Dzięki tej książce znowu możemy zajrzeć w głąb swojej duszy i serca. Świat dziecięcych marzeń powróci na nowo i długo nie pozwoli zapomnieć o sobie – zresztą, jak sama książka. Autor pokazuje również, jak ważne w naszym życiu są wybory między tym, czego chcemy w danej chwili a tym, za czym możemy tęsknić w przyszłości a w chwili obecnej nie potrafimy dostrzec wartości, która w tym czymś drzemie. Historia Zezé uczy nas odpowiedzialności za swoje czyny i wszystko to, do czego przyłożymy rękę a nie zawsze jest to dobre dla drugiego człowieka.
„Chodź, obudzimy słońce” stawia wartości takie jak przyjaźń czy miłość na pierwszym miejscu. Pokazuje, że nie zawsze można być szczęśliwym mając w życiu wszystko to, co jak nam się czasem wydaje jest najważniejsze, czyli pieniądze. Jeśli nie mamy z kim podzielić się naszym szczęściem, jest ono zupełnie bezwartościowe. Bo na co nam wszystkie skarby świata kiedy jesteśmy ludźmi samotnymi i nie mogącymi spojrzeć przyjacielowi w oczy? Nasze marzenia umierają a słońce rozświetlające nasze serce i umysł gaśnie. Zbudźmy się zatem w porę z letargu i obudźmy nasze serce marzeń i miłości zanim będzie za późno.
Trzecia po "Moim drzewku pomarańczowym" i "Rozpalmy słońce" książka, opisująca młodzieńcze lata autora. Ważne wybory życiowe, kariera, studia, życie prywatne...
Kontynuacja losów Zezé, bohatera "Mojego drzewka pomarańczowego" Pełna uroku opowieść o trudnym dojrzewaniu wrażliwego nastolatka Przetłumaczona...