Uwielbiam tzw. "książki gadane" - wszelkiego rodzaju zapisy rozmów - rzek, zbiorki wywiadów, swoistych "stenogramów" dyskusji... Ponadto, od lat z przyjemnością czytuję dla rozrywki powieści Joanny Chmielewskiej, poświęcając im zresztą całkiem sporo miejsca w mojej publicystyce. Wydawałoby się więc, że oficyna "Kobra" zrobiła mi idealny świąteczny prezent książką Tadeusza Lewandowskiego "Chmielewska dla zaawansowanych. Autobiografia gadana". Niestety, mocno się rozczarowałem. Tadeusz Lewandowski - dziennikarz, krytyk literacki, współpracujący z Polskim Radiem, a od kilku lat - pełnomocnik i agent literacki Chmielewskiej postanowił przeprowadzić z pisarką wywiad - rzekę, która byłaby uzupełnieniem jej "Autobiografii". Pragnął dopytać Chmielewską o kilka spraw, o których wspominała niechętnie oraz dowiedzieć się więcej o jej poglądach, a nie tylko poznać fakty z życiorysu, choćby podane w tak "smakowity" sposób, jak uczyniła to w "Autobiografii". Lewandowski zaczyna od dwóch "Spacerów po życiorysie", w dalszych rozdziałach zajmuje się kolejno: PRL-em i stosunkiem pisarki do minionego ustroju. Dziennikarz pyta o to, co Chmielewską interesuje w literaturze tworzonej przez innych pisarzy oraz w pozostałych dziedzinach sztuki (rozdział "Sztuki z literaturą"), o jej wielkie namiętności - hazard, samochody, podróżowanie, o poglądy "kryminalistki" na temat płci i równouprawnienia, miłości i przyjaźni oraz zaświatów. Książkę zamykają "Deser dla zaawansowanych" - garść informacji o tym, co obecnie dzieje się z bliskimi Chmielewskiej i bohaterami jej książek, próby podsumowania życiorysu i twórczości oraz posłowie pisarki. Po pobieżnym przejrzeniu spisu treści nadal wydaje się, że książka może być bardzo udanym przedsięwzięciem. Problem polega na tym, że miłośnicy Chmielewskiej sporą część opisywanych tu wydarzeń, opowiadanych anegdot, znają już ze wspominanej wielokrotnie "Autobiografii". Pozostałe natomiast wypadają - niestety - dość blado i nieciekawie. Bo pisarka konstruuje "Autobiografię", wybierając wyłącznie sprawy, na temat których rzeczywiście ma coś interesującego do powiedzenia, tu zaś w dużym stopniu zależna jest od zadawanych jej pytań. Jako "częściowa ekstrawertyczka", w swych książkach mówi dokładnie tyle, ile chce i ile może, na obszerniejsze zwierzenia nie da się publicznie "wyciągnąć", nawet gdy prosi ją o to przyjaciel. W swych książkach pisarka zastosowała znakomicie sprawdzającą się strategię uczynienia z samej siebie bohaterki literackiej, przy równoczesnym wystylizowaniu się na zwyczajną, prostą kobietę. Więcej powiem - Chmielewska próbuje udawać mniej inteligentną, niż jej Czytelnicy, by czytając "kryminały z przymrużeniem oka" mogli oni nie tyle utożsamiać się z główną bohaterką, co wręcz - czuć się lepszymi, mądrzejszymi od niej. Powieściowa Joanna wprawdzie dzięki szczęściu i licznym zbiegom okoliczności (rzadziej - dzięki własnej inteligencji) wychodzi cało ze wszystkich opresji, ale równocześnie trudność sprawiają jej często czynności rutynowo wykonywane przez większość kobiet - na przykład: gotowanie. I tu pojawia się zasadniczy zgrzyt - gdy Lewandowski próbuje podchodzić do niej z wielkim szacunkiem dla inteligencji, wiedzy, osobowości i urody pisarki, ta własne zalety stara się umniejszyć. "Przestańcie wznosić mi za życia pomniki!" - wołała, dowiedziawszy się o idei tej książki. "Zawracanie gitary" - podsumowuje. I - niestety - ma rację. Bo, mimo tego, że znajdziemy tu fragmenty naprawdę interesujące - jak na przykład próba odpowiedzi na pytanie, na ile powieściową Joannę można utożsamiać z autorką, czy też opowieść o tym, jak się mają bohaterowie dawnych powieści, "Chmielewska dla zaawansowanych" to głównie "zawracanie gitary". Niestety - przede wszystkim - Czytelnikom.