Recenzja książki: Chemia łez

Recenzuje: Ann RK

W zalewie tandetnych okładek miło jest odnaleźć książkę, która nie odstrasza plastikowymi twarzami, kiczowatymi widoczkami czy tandetną grafiką. Chemia łez Petera Careya potrafi zauroczyć białą, delikatną okładką  z tłoczonym kwiatowym ornamentem i lśniącą, niebieską łzą, kryjącą tajemniczy zbiór trybików niczym z warsztatu zegarmistrza. Historia opowiedziana przez Careya zapowiadała się ciekawie, wpisując się w jeden z popularnych książkowych scenariuszy, w którym bohater z teraźniejszości za sprawą jakiegoś przedmiotu odbywa podróż w przeszłość - jednak nie w tym dosłownym znaczeniu, gdy książka zahacza o science fiction, a w znaczeniu przenośnym, za sprawą dzienników, pamiętników, dokumentów. Podróż duchowa. Podróż mentalna. Podróż obserwatora, który nie może zmienić przeszłości, lecz jedynie przypatrywać się losom jej bohaterów, na chwilę zapominając o własnym życiu.
 
Catherine poznajemy w niełatwym dla niej momencie. Kobieta cierpi po śmierci swojego kochanka i współpracownika. Żałoba po śmierci Matthew jest cichym łkaniem, żalem, którego nie można wykrzyczeć. Mężczyzna był żonaty, a związek z Catherine - utrzymywany w tajemnicy. Oficjalnie cierpienie Cat to jedynie smutek po odejściu kolegi i kiedy serce pęka jej z żalu, kiedy wyć jej się chce z rozpaczy, musi swój ból skrywać przed światem, uciekając w pracę i używki.
 
Postać Cat intryguje od pierwszych stron. Kobieta jest specjalistką od konserwacji zegarów. Mój dziadek Niemiec i mój bardzo angielski ojciec byli zegarmistrzami. (...) Już jako mała dziewczynka uważałam, że jest to zajęcie bardzo kojące, które daje spełnienie. Od lat szczerze wierzyłam w to, że konstruowanie zegarów jest w stanie ukoić każdy zamęt w duszy i sercu. Po śmierci kochanka, przeniesiona do nowego biura, nasza bohaterka otrzymuje zlecenie, które pozwoli jej oderwać się od niewesołych myśli (od alkoholu i kokainy nie). W wielkich skrzyniach znajdzie nie tylko mnóstwo części, które niegdyś tworzyły wspaniałą całość, a teraz szukają kogoś, kto na nowo tchnie w nie życie, ale także dzienniki człowieka, który przed wieloma laty wyruszył w daleką podróż, by spełnić obietnicę daną synowi.

Jest rok 1854. Pierworodny syn wiktoriańskiego arystokraty Henry'ego Brandlinga, nękany ciężką chorobą, bliski jest śmierci. W takiej sytuacji kochający ojciec jest w stanie obiecać swojemu synowi właściwie wszystko. Mój syn cierpiał, poddawany zabiegom wodoleczniczym. Nie mogłem znieść jego krzyku i świadomości, że oto znów jego trawione gorączką ciałko owijane jest zimnymi, mokrymi prześcieradłami i zaczyna się kolejny dzień kuracji. Henry przyrzeka skonstruować dla chłopca kaczkę, mechaniczną zabawkę, techniczne cudo, które będzie niemal niczym żywe zwierzę, potrafiąc machać skrzydłami, pić wodę, trawić ziarno, a nawet wydalać. Mężczyzna desperacko chwyta się myśli, która każe mu wierzyć, że spełnienie prośby syna pomoże przezwyciężyć chorobę.

Trzeba Careyowi przyznać, że sylwetki swych bohaterów odmalował mistrzowsko. Targana emocjami Catherine, nieco nerwowy Henry, pełna zapału Amanda, pomocnica Cate czy ekscentryczny Herr Sumpter, zegarmistrz pomagający Brandlingowi w wypełnieniu zadania, to postaci z krwi i kości, niejednoznaczne. Skrywając uczucia w sobie, chętniej mówią o swych pasjach i celach. To praca nad maszyną stała się motorem historii, to skomplikowany mechanizm zabawki nadał życiu Catherine i Henry'ego nowy sens. Tym, co dodatkowo łączy bohaterów, jest samotność - uczucie, które w Chemii łez jest wszechobecne. O miłości, poświęceniu, bólu autor pisze mniej dosłownie, zasłaniając wrażliwe miejsca swoich bohaterów fachowymi terminami, naukową precyzją, skupiając uwagę czytelnika na kwestiach dotyczących raczej fizyki czy techniki niż emocji.

Książka podzielona jest na rozdziały dotyczące Catherine, Henry'ego oraz te, w których występują oboje, jakby autor chciał dobitniej podkreślić silny związek, jaki połączył bohaterów, mimo ogromnej przepaści czasowej ich rozdzielającej.

Historia piękna, poświęcenie ojca - wzruszające, profesja Cat niezmiernie ciekawa, a jednak Chemia łez nie zachwyca. Pomysł wysunięcia na pierwszy plan przedmiotu, wokół którego buduje się całą opowieść, przedmiotu, który łączy dwie różne postacie z odmiennych światów wydaje się trafny, jednak znudzenie często pojawiającymi się obco brzmiącymi terminami, zniechęcenie wnikliwą analizą powstającego, a później rekonstruowanego dzieła sprawia, że coraz trudniej przychodziło skupienie się na fabule. Zbyt łatwo agubić się można w świecie odlewów z brązu, trójwymiarowych krzywek, cylindrów napędzanych ciężarkiem wagowym, śrubek, podkładek i innych drobiazgów.

Jeśli spod warstwy żelastwa i naukowych dialogów wygrzebać historię, którą to żelastwo sprowokowało, znajdujemy piękną opowieść o samotności, utracie bliskich, uczuciach, które mogą doprowadzić do szaleństwa, jeśli nie ma się czegoś, co utrzyma nas na powierzchni. Mechaniczna kaczka spełnia swoją rolę: Henry'emu daje nadzieję na uratowanie syna, Catherine zajęcie, które oderwie ją od bolesnych myśli, a przy okazji pozwoli na odkrycie niedoskonałości w najdoskonalszej maszynie, która nie tylko jest tworem bezdusznym, ale i pozbawionym powłoki skórnej, tak wrażliwej, tak cudownie reagującej na słowa, dotyk, emocje.

Choć Chemia łez nie jest powieścią idealną, choć trudno odnaleźć się w tym na poły ludzkim, na poły - mechanicznym świecie, rozumiem, dlaczego Peter Carey, dwukrotny laureat Nagrody Bookera, uważany jest za jednego z najlepszych pisarzy australijskich. Nie można mu odmówić talentu ani wyobraźni. Stworzył niebanalną fabułę i interesujące postaci, tchnął życie w maszynę, jednocześnie obnażając słabość nawet najgenialniejszego wytworu techniki, czyniąc z niedoskonałego człowieka twór zdecydowanie bardziej godny uwagi.

Kup książkę Chemia łez

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Chemia łez
Autor
Książka
Chemia łez
Peter Carrey
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy