Od Eleonory Portugalskiej po Stefanię Klotyldę i Zofię Chotek – ta książka to opowieść o kobietach, których życie było niezwykłe. Celowo piszę: niezwykłe, bowiem nie można jednoznacznie powiedzieć, że było wspaniałe. Bo cóż może być wspaniałego w tym, że nie możesz decydować o swojej przyszłości, że inni ustalają, jak będziesz wykształcona, za kogo wyjdziesz za mąż, z kim możesz się spotykać, a nawet jakie suknie powinnaś nosić? Czy dobrze jest być ofiarą wielkiej polityki, która nie uwzględnia uczuć? Co może powiedzieć młoda kobieta, poślubiona jako dziecko nieznanemu mężczyźnie w kraju, o którym sama nie wie nic ponad to, że jest wielki i groźny, a na niej spoczywa obowiązek zawiązania i podtrzymania sojuszu, gwarantującego spokój i bezpieczeństwo wielu poddanych?
Dwadzieścia sześć kobiet, które przywdziały koronę Habsburgów. Były cesarzowymi, a nierzadko, jak Maria Teresa Habsburg, same rządziły krajem, który miał ambicje być największą monarchią Starego Świata. Pochodziły z Portugalii – jak Eleonora, Hiszpanii – jak Maria Hiszpańska, z Francji – jak Maria Ludwika, z Mantui – jak Eleonora Gonzaga, a nawet z Brunszwiku – jak Wilhelmina Amalia. Bywały kochane przez swoich habsburskich mężów, jak Elżbieta Bawarska i Maria Leopoldyna, ale i bywały im zupełnie obojętne, jak Maria Amalia i Stefania Klotylda. Ich los nie różnił się zbytnio od losu innych europejskich księżniczek. Co je zatem wyróżniało?
Habsburgowie od zawsze zabiegali o poprawę swojej pozycji w Europie poprzez szczęśliwe mariaże. Dość wspomnieć, że wydawali swoje córki nawet za wrogów i konkurentów na europejskiej scenie, co potwierdza choćby małżeństwo Elżbiety Rakuszanki i Kazimierza Jagiellończyka czy Marii Antoniny z Ludwikiem XVI, królem Francji. Dynastia ta panowała w Europie przez tysiąc lat, a zakończyła ją pierwsza wojna światowa.
Bez wątpienia wstąpienie jako żona Habsburga na tron, czy to we Wiedniu, czy w Niderlandach Austriackich, oznaczało splendor, prestiż i wygodę, o jakiej mogły tylko marzyć inne dobrze urodzone panny na wydaniu na starym kontynencie. Czy jednak nie była to często złota klatka, z której ucieczka była możliwa jedynie poprzez śmierć? A może tytuł cesarzowej Habsburg był najbardziej pożądanym przydomkiem przez kilkaset lat?
Historyczka, Sigrid-Maria Größing, prowadzi nas przez dwadzieścia sześć ciekawych życiorysów. Za każdym z nich kryje się kobieta, z jej marzeniami i cierpieniem, które niósł tytuł cesarzowej. W bardzo lakonicznych notkach kryją się często dramatyczne historie o tym, jak traktowano dziewczęta będące gwarantami pokoju. Te słabsze stawały się ofiarami wielkiej polityki, te silniejsze próbowały sobie podporządkować dwór, przejmując władzę, jak wybitna Maria Teresa. Nie dowiemy się jednak wiele więcej, bowiem zaproponowane opisy są poszerzonymi notatkami, rodem niczym z Wikipedii. A szkoda, bo prezentowane kobiety zasługują na więcej niż tylko pobieżne opisy, często pozbawione szerszego tła, pokazujące te bohaterki w dosyć suchy i pozbawiony wrażliwości sposób. Na tle popularnych dzisiaj zestawów opowieści o znanych kobietach z przeszłości, choćby pióra Iwony Kienzler, te notki wydają się surowe i mało porywające.
Można zajrzeć do tego zbioru, pozwoli na uporządkowanie wiedzy o habsburskich cesarzowych. Emocji tu jednak brakuje. A szkoda.