Mocna bajka dla mięsożernych twardzieli
To kolejny po Męskiej sprawie tom przygód naszego polskiego Rambo, Adama Gawlika. Zachowujący formę i klimat wcześniejszej powieści. Rzecz zdecydowanie dla amatorów mocnych wrażeń i bardzo dynamicznej akcji.
Czy brutalna przemoc może być prowadzić do większej radości, miłości i wewnętrznego pokoju? Czy czynienie zła może być prostą drogą do pomnażania dobra? Czy droga przez piekło może prowadzić wprost do nieba? Na te pytania były komandos, bohater tej powieści nie zna odpowiedzi, bo takich pytań w zasadzie sobie nie stawia, choć w wolnych chwilach lubi ponoć przeglądać książki filozoficzne. Jest, także w swoim mniemaniu, bohaterem tragicznym, bardzo tragicznym. Facetem naznaczonym dziwnym piętnem zupełnie niezrozumiałego losu. Jest wyszkolonym zabójcą, człowiekiem zbrukanym niewinną ludzką krwią, najemnikiem, jakiego nie znał świat. Sprawnym zabójcą, któremu to co czyni nie sprawia jednak wielkiej radości.
Adam czasami wykonuje płatne zlecenia. Musi z czegoś żyć. Takie, które nie są sprzeczne z jego specyficznym systemem wartości i honorem, cokolwiek to słowo tutaj oznacza. Potrafi też rozwiązywać bezpłatnie problemy osób bezradnych lub słabych, szybko oraz wyjątkowo skutecznie. W jedyny znany sobie sposób do którego ma zaufanie: siłą. Na jego wysokiej klasy usługi jest niekończące się zapotrzebowanie. A to krewna polityka znalazła się w sekcie i trzeba ją stamtąd szybko wyciągnąć, a to ktoś nadużywa swojego stanowiska i nie potrafi zachować się przyzwoicie. To znowu trzeba usunąć jakiegoś znanego i nieuchwytnego terrorystę czy doskonale chronionego zdrajcę, który przeszedł był sobie na niewłaściwą stronę. Wtajemniczeni wiedzą, że tylko Gawlik poradzi sobie tam, gdzie inni powiedzieli (na ogół po raz ostatni) pas. O ile tylko motywacja jest odpowiednia i zechce się on w ogóle podjąć danej sprawy. Kiedy chce pomoże IRA, CIA czy byłym kolegom z KGB. Pomoże i spotkanej przypadkowo babci czy krzywdzonemu przez kogoś dziecku. To taki gratis od niego dla okrutnego, nieczułego świata w którym przyszło mu żyć.
\"To nie jest zwykły płatny zabójca. (...) Robi porządek z bandytami, pomaga skrzywdzonym ludziom tam, gdzie prawo jest bezsilne. (...) Taki kryminalny dziwoląg.\"
Gawlik żyje poza prawem, przynajmniej do czasu, choć chwilami sądzi, że wolałby żyć w ramach prawa. Żyje na krawędzi, choć czasami marzy o czymś innym. Czy jednak naprawdę wierzy w swoje marzenia?! Zbytnio ciągnie go do solidnej dawki adrenaliny, której zwykłe, proste życie mu nie zaoferuje. Zbyt wielu jest też takich, którzy nie pomogą mu cieszyć się tym normalnym życiem mocno licząc na jego niezwykłe umiejętności. Nawet wtedy, kiedy okaże się, że ma ku takiemu spokojnemu życiu bardzo ważny osobisty powód.
Czego w tej powieści nie mamy. Psychologicznych rozważań - nie mamy. Ciekawych opisów - nie mamy. Pecha - nie mamy (jeśli chodzi o Adama, nie dotyczy to jego wrogów). Złożonych postaci, niejednoznacznych postaw, światłocienia - brak. Mamy za to niezniszczalnego jak Superman, szybkiego jak Batman, nieuchwytnego jak Spiderman faceta i to z naszego własnego kraju. Nareszcie doczekaliśmy się wielkiego, silnego, kuloodpornego współczesnego rodzimego bohatera romantycznego, takiego, który wstaje kiedy towarzysząca mu przy stole kobieta podnosi się z krzesła i który panie przepuszcza w drzwiach pierwsze, o ile tylko nie musi kogoś w międzyczasie unieszkodliwić.
\"Nie jestem dobrym człowiekiem, nie ten materiał, ale staram się przynajmniej, by był ze mnie jakiś pożytek.\"
Mówiąc szczerze, nie przepadam za takimi powieściami jak ta choć potrafię jakoś zrozumieć tych, którzy je namiętnie czytają. Sprawnie napisana, zaskakująca, pełna urozmaiconych scen walki, wyrafinowanej przemocy, seksu i ostrych słów. Jednocześnie nie uciekająca od nagłych wzruszeń i grająca na emocjach jak uroczy grajek na skrzypcach na wiejskim weselu. Proste wydarzenia, zrozumiałe zachowania, dosadne słowa, wyraziste emocje. Do tego wszystkiego tak lubiana przez masową publiczność mieszanka polityki, kultury popularnej, oczywistych odwołań do otaczającej rzeczywistości. Bez zbędnych analiz, głębszych refleksji, ot, szybko, zgrabnie i bez męczącego wielostronicowego trawienia. Lekkostrawne diagnozy i popkulturalne banały, które dla wielu brzmią jak czystej wody mądrości. Sztuczne łzy, uśmiechy i tanie wzruszenia, trochę takie jak w popularnych serialach, które opisują podobno samo życie, i to zarówno te dobre jak i złe.
Autor obficie czerpie ze studni otaczającej nas rzeczywistości, z wiadomości i plotek, obiegowych opinii i sądów. Sprawnie miesza fakty i fikcje, ubarwiając je żywym, niezbyt wyrafinowanym, często dość wulgarnym językiem, takim jaki spotyka się na zwykłej ulicy. Porusza nawet temat biologicznej broni nanotechnologicznej, sam w sobie bardzo ciekawy. Trzeba przyznać, że z dużą wprawą łączy ze sobą nowinki i ciekawostki nie przejmując się często ich wiarygodnością. Swobodnie korzysta też z dorobku powieści sensacyjnej. Jego bohater jest w jakimś sensie następcą Bourne-a i kilku innych dzielnych, mężnych, zagubionych i niezwyciężonych superagentów. Kulom się nie kłania, wychodzi cało z najgorszych opresji. Krew i śmierć go nie wzrusza, chyba, że dotyczą kogoś mu bardzo bliskiego. Ale i tak szybko potrafi się otrząsnąć i z niespożytą wprost energią wymierzać swoiście rozumianą sprawiedliwość. Potrafi być szarmancki, choć do elegancji i uroku osobistego Agenta JKM 007 raczej mu daleko.
Świat dla głównego bohatera to... za mało. Morze Śródziemne, Maroko, Warszawa, Rosja, Europa, Ameryka, Afryka, Azja. Jest obieżyświatem i wędrowcem, globtroterem i to nie chodzącym wcale na bosaka. Pieniądze dla niego nie grają roli, fałszywe dokumenty to żaden problem, szybka zmiany strefy klimatycznej to przysłowiowy pikuś. Głowa mu pęka wtedy kiedy ma pękać, a nieregularne jedzenie nie wpływa negatywnie na wyjątkowo odporny układ pokarmowy. Jest silny, ciągle jeszcze młody, zdrowy. Prosty zarazem i złożony, głównie we własnym mniemaniu.
To jakaś forma rozrywki, o ile może nią być nieustanne zabijanie, torturowanie ludzi, sceny pełne przemocy, gwałtów czy znęcania się. Mnie osobiście jakoś to wcale nie relaksuje. Wielu czytelników lubi taką formę odpoczynku, podobnie jak bardzo krwawe horrory. Podejrzewam, że lubią się bać tak trochę na niby, jednocześnie czując się bezpiecznie we własnym mieszkaniu. Autor bardzo stara się sprostać ich wymaganiom i chyba mu to nieźle wychodzi. Myślę też, że prawdziwi humaniści, esteci czy zwykli wrażliwcy po tę powieść po prostu nie sięgną.
Niniejsza publikacja jest nowatorskim i nieortodoksyjnym podejściem do zagadnienia czasów w języku angielskim, które nierzadko stanowi dla uczących się...