Facet. Demaskacja.
Nie wymagamy wiele od mężczyzn. Chcemy przecież tylko tyle, by byli: przystojni, czuli, romantyczni, delikatni, ale nie zniewieściali, stanowczy, ale nie despotyczni. Oczywiście najlepiej, jeśli ich konto w banku nie świeci pustkami (ideałem jest kilka, a nawet kilkanaście zer), mają dobrą pracę (najlepiej powyżej stanowiska zwykłego kierownika) bądź własną firmę i samochód. Przysłowiowa „skóra, fura i komóra” to już stanowczo zbyt mało, by zaimponować kobiecie. Oczywiście, mężczyzna musi pamiętać o urodzinach naszej mamy, babci, cioci, a nawet stryjecznej siostry szwagra, musi zabierać nas na romantyczne kolacje i nie pytać ciągle, dlaczego nic na tych kolacjach poza sałatą nie jemy (tylko ignorant nie pamięta o naszej diecie) oraz przynosić nam kwiaty i prezenty, również bez okazji. No i musi nas bezgranicznie kochać do grobowej deski, wyznając miłość najlepiej po pierwszej randce, adorując i wielbiąc niczym boginie stąpające po ziemi. I tylko tyle. Czy to rzeczywiście tak dużo?
Niestety, los szykuje dla nas dwie prawdopodobne wersje zdarzeń – albo zdamy sobie sprawę z tego, że do Wenus nam daleko, zaś wymagania wobec mężczyzny są nieco irracjonalne (i w konsekwencji „zadowolimy się”, a nawet pokochamy przeciętnego, fajnego faceta, tworząc z nim udany związek), albo też zasilimy szeregi tych, które wiecznie poszukują ideału i pomimo upływu lat uparcie tkwić będziemy przy naszej idiotycznej liście. Oczywistym jest, że druga sytuacja prowadzić będzie nie tylko do staropanieństwa, ale i do zgorzknienia – bo przecież wszyscy mężczyźni są tacy sami (czytaj: beznadziejni). Co więcej: każdy spotkany mężczyzna będzie potwierdzał naszą teorię, że rzeczywiście przybył z planety Mars.
Jaka jest zatem prawda o mężczyznach? Czy faktycznie prawdziwych mężczyzn już nie ma? Dlaczego ich sposób postrzegania jest tak odmienny od naszego i czy jeśli nie mówią o nas „moja dziewczyna”, rzeczywiście nie myślą o nas poważnie i mamy święte prawo się oburzyć, strzelając tak zwanego „focha”? Męską osobowość postanowił rozkodować dla nas Ian K.Smith, lekarz, autor bestsellerowych poradników i… mężczyzna. Nie wiem, czy za sprawą książki Cała prawda o mężczyznach. Poznaj sekrety męskiej osobowości, opublikowanej przez wydawnictwo G+J, pokochają go kobiety, ale mężczyźni z pewnością nie wybaczą mu zdrady.
Kolejne rozdziały dają bowiem klucz do serca i umysłu przedstawicieli płci brzydszej, a dziesięć zasad, których warto nauczyć się na pamięć, sprawi, że ostatnio modny status „singielka” zamienić się ma w wielu przypadkach na „zajęta”. Zasada pierwsza uczyni z nas prawdziwych rybaków, nauczymy się bowiem – zgodnie z obietnicą autora – „misternej sztuki łapania nas na haczyk”. Nas - to znaczy ich, a zatem wędki w dłoń, drogie panie, i zarzucaaaaamy! Pamiętać musimy jedynie o kilku sprawach – z natury nikt nie lubi być więzionym, a mężczyźni nie są tu wyjątkiem. Łapanie w sidła, szczególnie na początku znajomości, osaczanie i wszelki możliwe formy nękania i kontrolowania są zatem zakazane. Jako rybacy (rybaczki?) musimy również zrezygnować z ochronnych gumofilców, bowiem „wygląd się liczy – koniec i kropka”. I to by było tyle w kwestii działania psychologów i socjologów, którzy uparcie próbują wmówić tym mniej doskonałym osobniczkom, że mężczyźni na piękno zwracają rzeczywiście uwagę, ale na piękno… duszy.
Zasada druga przyprawi nas o szaleństwo (nie mylić z obłąkaniem), ponoć bowiem mężczyźni lubią eksperymentatorki (może ma to coś wspólnego z tym, że lubią także seks i myślą o nim średnio co pięćdziesiąt dwie sekundy?). Zasada trzecia to przytyk do preferowanej przez nas formy komunikacji (określanej także jako „słowotokus niepohamowanus”). Mów to, co myślisz, albo nie mów nic – apeluje autor, zwracając uwagę na rolę rozmowy i uświadamiając kobietom, że nie mogą one liczyć na osiągniecie przez męską część populacji umiejętności czytania pomiędzy wierszami.
Kolejne zasady dotyczą kwestii płatności za mniejsze lub większe wspólne wydatki (Zapłać czasem za coś), wykazywania ochoty na seks o poranku (mężczyźni, pomijając fakt, że lubią się kochać popołudniami i wieczorami, uwielbiają wprost seks poranny), dbania o siebie, prowokowania, dramatyzowania (rzeczywiście, podczas lektury byłam bliska histerii), stereotypów (bo mężczyźnie ponoć wcale nie zależy tylko na seksie) oraz ustąpienia pola mężczyźnie w kwestii… bycia mężczyzną. Autor uzupełnia kolejne teksty o liczne przykłady, na końcu każdego rozdziału umieszczając podsumowanie, które umożliwi szybkie „powtórzenie” materiału przed randką.
Przyznam, że jeszcze nigdy nie byłam podczas lektury tak zdezorientowana. Z jednej strony jeszcze żaden poradnik nie rozbawił mnie tak, jak Cała prawda o mężczyznach, z drugiej strony Ian K.Smith głosem naczelnego samca RP zapewne zapytałby: Co ty wiesz o facetach? Otóż po przeczytaniu poradnika o męskiej osobowości doszłam do wniosku, że faktycznie nie wiem nic, a – biorąc pod uwagę popełnione błędy – powinnam dawno wstąpić do klasztoru, by obce były mi dylematy, czy kobiecie wypada sięgnąć po prezerwatywę, czy też nie (odpowiadam za autorem – nie wypada, bowiem to świadczy o naszej rozwiązłości - chyba, że wcześniej porozmawiamy z partnerem o tym, iż tak wstydliwą i obciążającą naszą cnotę rzecz posiadamy). Powstrzymam się zatem od dalszych komentarzy dotyczących owej lektury, prosząc jednocześnie o kontakt te czytelniczki, którym uda się, postępując według wyżej wymienionych zasad usidlić (a, fe - znów to słowo) mężczyznę.