Ich bin wieder da!
Auschwitz-Birkenau to największy hitlerowski obóz koncentracyjny, symbol terroru, ludobójstwa oraz bestialstwa XX wieku. Liczba ofiar została określona na dwa do pięciu milionów, wiele z nich nie doczekało się nawet statusu więźnia. Po selekcji wyruszali oni w swoją ostatnią drogę z rampy kolejowej do rozbieralni. Wprowadzani do komór gazowych, byli uśmiercani w ciągu kilkunastu minut cyklonem B. Dziś obozy koncentracyjne stanowią symbol okrucieństwa i zezwierzęcenia. Stanowią potwierdzenie tezy Hobbesa, głoszącej: człowiek człowiekowi wilkiem.
Na przestrzeni lat powstało wiele opracowań dotyczących wojny i ludobójstwa, dokumentów, pamiętników praz powieści, których akcja toczy się na tle zbrojnych zmagań. Książka Cafe Auschwitz, opublikowana nakładem wydawnictwa AKCENT, być może nie zwróciłaby uwagi wśród innych pozycji o podobnej tematyce, gdyby nie intrygujący, kontrowersyjny tytuł, a także osoba autora – Dirka Braunsa, Niemca wychowanego w Berlinie Wschodnim.
Znamienne jest to, że w rodzimym kraju autora książka nie znalazła wydawcy. Być może złożyło się na to wiele powodów, ale kontekst sytuacyjny budzi niepokój i pozwala się zastanawiać nad wieloznacznością tej sytuacji. Nie nam jednak oceniać motywy postępowania wydawnictw czy wysnuwać fałszywe założenia. Liczy się jedynie to, że powieść się ukazała, a w dodatku że została wydana w Polsce.
Autor posłużył się swoim bohaterem, by na stronach książki opowiedzieć historię wyjątkową, wstrząsającą, a fakt, że Alex, młody nauczyciel wykładający w niemieckiej szkole w Warszawie, jest Niemcem, wydaje się znamienny. Nie znajdziemy tu jednak próby rehabilitowania narodu niemieckiego, nie jest to też rozliczenie się z przeszłością, nie ma podziału na katów i ofiary. Jest natomiast historia Janusza Cichowskiego, byłego więźnia obozu w Auschwitz, zredukowanego do numeru 28051. Cichowski trafił tam za sprawą Policji Bezpieczeństwa we Lwowie, a przebywał w obozie od czerwca 1943 roku do listopada 1944 roku.
Alex spotyka starszego mężczyznę w jednej z kawiarni na warszawskim placu Zbawiciela. W „Corso” spędza czas przy cappuccino i kremówkach, przygotowując się do zajęć z młodzieżą i snując rozważania na temat sensu swojej pracy. Janusz, który w czasach niemieckiej okupacji był członkiem grupy wywiadowczej „Komenda Obrońców Polski”, zbierającej informacje na temat działań wojsk niemieckich czy transportów zaopatrzenia, wciąga Alexa w obozową rzeczywistość, opowiadając mu nie tylko o swoich losach, ale też nakreślając sylwetki współwięźniów oraz esesmanów zatrudnionych w obozie. Dzieli się z nauczycielem zarówno wspomnieniami, jak i „dowodami” w postaci „karty personalnej więźnia” czy dokumentów dotyczących oficerów SS. Poznajemy między innymi osobę Kurta Gersteina, który jako pierwszy złożył zeznania dotyczące zagazowywania ludzi i jego niezwykłą biografię. Jego zagadkowa śmierć w celi paryskiego wiezienia wojskowego Cherche-Midi do dziś pozostaje niewyjaśniona.
Pod wpływem rozmów z Januszem, a także lektury artykułu, relacjonującego proces, jaki odbył się w Grecji, w trakcie którego grupa esesmanów została skazana na dożywocie, Alex wyrusza do domu starców w Netzbeck na spotkanie z jednym z nich – z untersturmführerem SS, Hieronymusem Wegenerem. To jednak nie jedyna podróż, jaką odbywa bohater, podążając tropem wojennych opowieści. Wraz ze swoim przyjacielem, Christianem Krefeldem, pracującym z trudną młodzieżą z Niemiec, uczestniczy on też w pracach wolontariackich na terenie obozu Auschwitz-Birkenau.
Z Januszem natomiast odwiedza obóz w Oświęcimiu, o tyle mocniej odbierając to miejsce kaźni, przesiąknięte krwią niewinnych, że u jego boku stoi świadek, żywy dowód minionych, traumatycznych zdarzeń. W kontekście tego, o czym Janusz opowiada, wspominając rozstrzeliwane ciężarne kobiety, kolegę tak słabego, że upadł z wycieńczenia i nie chciał już wstać czy kąpiele „odkażające” w wannach wypełnionych wodą zawierającą cyklon B, wszystko staje się bardziej rzeczywiste, namacalne. Starzec mówi też o wymyślnych torturach esesmanów, którzy po denuncjacji ze strony ukraińskich więźniów kazali mu podskakiwać ze stosem cegieł w rękach, a następnie bili go do nieprzytomności i skakali po jego umęczonym ciele. Mówi o śmierci swojej matki w obozie, a także o wyroku ciążącym na nim – miał być rozstrzelany i tylko dzięki miłości do muzyki jednego z oficerów SS, który pragnął nauczyć się grać na perkusji, pozostał przy życiu, by po latach móc podzielić się obozowymi historiami. W obliczu tych tragicznych wspomnień przestają dziwić osobliwe nawyki Janusza, jak na przykład siedzenie plecami do ściany, tempo spożywanych posiłków czy niechęć do ubrań w paski. Nie dziwi również lakoniczne stwierdzenie, określające jego samopoczucie: Jestem zdrów i czuję się dobrze, będące obowiązkowym zapisem, umieszczanym w listach pisanych przez więźniów.
Cafe Auschwitz dzięki niezwykłemu ujęciu tematu przez autora, który stworzył quasi-reportaż o emocjonalnym zabarwieniu, jest powieścią na długo pozostającą w pamięci. Przytoczone dokumenty, fragmenty artykułów, a także nagłe zwroty akcji i poruszający finał sprawiają, że książka wyłamuje się schematom, ale i zmusza do pochylenia się nad przeszłością. Mocno nakreślone sylwetki bohaterów, nawet pojawiających się epizodycznie, zostały obdarzone zestawem konkretnych cech, nadających im określoną rolę. Każda składa się na tragiczny obraz wojennej rzeczywistości i stosunku do ludobójstwa. Każda przypomina, że tak naprawdę to ludzie ludziom zgotowali ten los…