Archeologia jest nauką intrygującą i rozbudzającą nie tylko wyobraźnię, ale i emocje. Jest bowiem coś fascynującego w fakcie, że są ludzie potrafiący ze skorup naczyń, kamieni i kości złożyć najdawniejszą historię ludzkości, nawet jeśli udaje im się to jedynie w zarysie. Czy można uwierzyć, że całe książki o antropogenezie, cała nauka opiera się na takiej liczbie kości że, jak określił to jeden z archeologów, wszystkie weszłyby do jednej taksówki, gdyby je trochę upchnąć? Dlatego też z zainteresowaniem zaczęłam czytać książkę Klausa Schmidta, „Budowniczowie pierwszych świątyń” opowiadającą o wykopaliskach wokół tureckiego wzgórza Göbekli Tepe, gdzie odkryto miejsce kultu religijnego sprzed jedenastu tysięcy lat.
W książce tej mamy okazję poznać nie tylko wyniki badań, ale także ich całą metodologię – jest to bowiem chronologiczny opis tego, co zostało podczas tych wykopalisk zrobione. Począwszy od wyjaśnienia, dlaczego akurat to wzgórze zostało zaszczycone zainteresowaniem niemieckich archeologów, na wnioskach skończywszy. Większość książki zajmują oczywiście same wykopaliska – opisy wydobywanych przedmiotów i budowli oraz komentarze do nich, uwzględniające podobieństwa i różnice z poprzednimi, podobnymi odkryciami. Niestety jest to, wbrew tytułowi, wyłącznie opis tej jednej świątyni i niewiele też dowiadujemy się o tytułowych budowniczych, gdyż zadziwiająco mało miejsca poświęcone zostało metodom i materiałom stosowanym do budowy.
Najciekawsze jest jednak to, że książka ta przedstawia sposób badania i analizowania znalezionych przedmiotów. Dzięki temu nie jest to jedynie nudny opis rzeźbionych kamiennych bloków (bo tyle znaleziono), a raczej intrygująca zagadka, którą czytelnik rozwiązuje wraz z archeologami. Dzięki temu zobaczyć można codzienność archeologii, wątpliwości i niepewności dotyczące czasów prehistorycznych. Nie ma tu prostych odpowiedzi; zamiast tego mamy okazję poznać odpowiednie pytania, co jest równie ważne, jeśli nie ważniejsze. Książka jest też zdecydowaną odtrutką na postrzeganie archeologii przez pryzmat Indiany Jonesa czy Tomb Raidera.
Oprócz tego Schmidt pisze w sposób prosty, zrozumiały i przejrzysty. Nie stawia się wyżej od czytelnika, pokazując mu palcem co jest ważne, co nie i dlaczego akurat tak; zamiast tego archeolog ten wciąga czytelnika w tok swojego rozumowania, pokazując kolejne przemyślenia, nie tylko wnioski. Dzięki temu „Budowniczowie…” naprawdę wciągają – stają się zagadką, a nie zwykłym opisem. Przyjemny, wręcz gawędziarski styl pisania Schmidta też wychodzi tej książce na dobre.
Niestety można też powiedzieć, że w dużej części owe gawędy, opowiadania i pytania przykrywają i zamiatają pod dywanik fakt, że duża część książki jest tak naprawdę o niczym. Rozpisywanie się o rzeźbionych w insekty, koty i ręce kamieniach może i jest fascynujące, ale tak naprawdę, za pięćdziesiątym razem już nic nie wnosi i staje się wypełniaczem. Czytelnik może odnieść wrażenie, że autor nie wiedział, o czym miał pisać, a wydawało mu się, że książka będzie za cienka w innym wypadku. Po prostu duża część tekstu się powtarza, nie wnosi nic nowego, jest kręceniem się w kółko.
Ale, patrząc całościowo, „Budowniczowie pierwszych świątyń” to książka interesująco pokazująca pracę archeologów. Chociaż nie przedstawia czytelnikowi ostatecznych wniosków, a raczej tylko opisuje co znaleziono na wzgórzu Göbekli Tepe, to powinna spodobać się nie tylko zażartym miłośnikom archeologii, ale wszystkim, którzy choćby przelotnie interesują się tematem. Naprawdę intrygująca i dobrze napisana pozycja, nie powinna zawieść niczyich oczekiwań.