Jeśli chcielibyśmy odnaleźć literackie powinowactwa prozy Wojciecha Chmielewskiego, z pewnością nasza uwaga zatrzymałaby się na duchowym patronacie, jaki sprawuję nad nią Marek Nowakowski. Podobieństwa wyłaniają się już w początkowym stadium obcowania z formami epickimi autora Białego boksera, wśród nich zaś do najważniejszych zaliczyć można spektrum tematyczne, osadzenie świata przedstawionego na orbicie peryferyjności i ów, porażający swymi mackami, „brudny”, niczym nieosłodzony realizm, który Chmielewski, za pomocą różnych strategii narracyjnych, przetransponuje na płaszczyznę swych opowiadań. Mam tu na myśli zwłaszcza całkowite załamanie języka literackiego na rzecz strumienia potocyzmów, których obecność na gruncie wybranych opowiadań tej prozy przekracza ramy stylizacyjne, przybiera natomiast postać prymarnego, autotelicznego kodu. Warto temu zabiegowi przyjrzeć się bliżej.
Charakterystyczna dla stylu potocznego indywidualizacja i jednoczesna typizacja, kolektywność kodu wypowiedzi wpływa na nasze postrzeganie postaci tych opowiadań. Poprzez zasób leksykalny, jakim dysponują, sposób artykułowania, jesteśmy sobie w stanie wyobrazić ich mentalność, osobistą postawę wobec rzeczywistości. Posiłkując się taką perspektywą językową, autor buduje specyficzny charakterologiczny mikrokosmos. Innymi słowy, za pomocą takiego instrumentarium werbalnego, w myśl sformułowania Jerzego Bartmińskiego, ujmuje on świat z punktu widzenia konkretnego człowieka, jego elementarnego, „codziennego”, egzystencjalnego doświadczenia.
Analizując poszczególne utwory składające się na Brzytwę nie sposób pominąć kluczowego dla nich zjawiska ekspresji. Jak zauważamy bowiem, profil osobowościowy bohaterów kreślą nie tylko ich własne wypowiedzi oraz zasób leksykalny, ale również ładunek emocjonalny w nich zawarty, który dodatkowo rezonuje na całokształt świata przedstawionego. Ekspresywizmy dynamizują bądź też spowalniają akcję, przyczyniając się do jej nagłych zwrotów. To nie postaci, lecz ich słowa kreują nastrojowość utworu. Między innymi taką rolę odgrywają pojawiające się w tekście wulgaryzmy. Funkcjonują one sekundarnie jako wskaźnik kręgu kultury potocznej bohaterów – interlokutorów, prymarnie natomiast jako dysfemizmy, dryfujące w obrębie poetyki turpistycznej. Tym samym, poprzez swój potencjał ekspresywny wpływają na poznawczo – wartościujący horyzont odbiorcy. W tak skonstruowanym wzorcu narracyjnym, ciekawym, lecz nie nowatorskim, cieszy oko jedno z opowiadań, które, jak gdyby programowo wykracza poza wytyczony przez niego zasięg. Historię malarki z Zasypanej wsi poznajemy dwustopniowo.
Tok narracji trzeciosobowej nieoczekiwanie zostaje przerwany, kiedy bohaterka podczas męczącej wyprawy ze sztalugami, zasypia na polanie leśnej. Dalsza opowieść o jej losach ma już charakter potencjalny, gdyż realizuje się w śnie artystki. Owa nierozstrzygalność powstająca w wyniku sprzężenia dwu światów, płynne przejście z realizmu na płaszczyznę oniryczną, waloryzuje odbiór tej prozy, a jednocześnie sprawia, że umyka ona jednoznacznej kategoryzacji. Dlatego, rozsmakowawszy się na wstępie w tym jednym, niezwykłym w swej prostocie opowiadaniu, warto nawiązać dalszą bliższą znajomość z twórczością Chmielewskiego…
Anna Kołodziejska
Narrator, młody człowiek poszukujący dla siebie miejsca w życiu, jest wyjątkowo bystrym obserwatorem. Ale nigdy nie stara się oceniać - raczej usiłuje...
Książka opowiada o losach mieszkańców peryferyjnej dzielnicy wielkiego miasta. Rodziny, bezdzietni, dzieci i starcy, bezrobotni i emeryci żyją w domkach...