Choroba, ból i cierpienie to problemy, z którymi trudno jest się pogodzić ludziom dorosłym, nie wspominając już o dzieciach. Maluchy, przerażone i zlęknione nie tylko bólem, ale także koniecznością pobytu w obcym dla nich miejscu – szpitalu – często nie rozumieją powagi sytuacji, w jakiej się znalazły. Właśnie z myślą o maluszkach, aby złagodzić ich strach i udowodnić, że „nie taki szpital straszny…” powstała tętniąca kolorami książeczka Moniki Zięby „Bo ja idę do szpitala”.
Alek to sześciolatek, u którego lekarze zdiagnozowali chorobę serca. Aby odzyskać zdrowie i pełnię sił, chłopiec musi przejść operację, co nierozerwalnie wiąże się z pobytem w szpitalu. Alkowi podczas kuracji towarzyszy jego wierny przyjaciel, pluszowy łoś Tadeusz. Chłopiec dzieli się z zabawką swoimi wątpliwościami i rozterkami. Pluszak jednak skutecznie odgania smutne, nachodzące Alka myśli, kierując je na zupełnie inne tory. Przyjaciele w myślach podróżują rakietą kosmiczną i odkrywają niezbadane planety. Do swojej wyprawy zapraszają także chorą, dzielącą szpitalny pokój z Alkiem, czteroletnią Patrycję. Pobyt w klinice z ponurego obowiązku zmienia się w pełną wyzwań przygodę. Chłopcu udaje się w końcu zrozumieć, że jest w szpitalu po to, aby wyzdrowieć.
„Bo ja idę do szpitala” porusza bardzo trudny temat choroby i związanych z nią licznych zabiegów, pobytów w klinice oraz długiego okresu rekonwalescencji. Problem został opisany w książce Moniki Zięby w sposób niezwykle jasny i czytelny, zwłaszcza dla młodych czytelników, do których publikacja jest przecież kierowana. Autorka posługuje się prostym i niestroniącym od żartów językiem, czasami tylko wplata w narrację trudniejsze słowa – takie jak anestezjolog, kardiochirurg czy pielęgniarka – które jednak natychmiast wyjaśnia. Maluch, przeglądając książeczkę, ma zatem okazję oswoić się nie tylko z nową i skomplikowaną terminologią, ale przede wszystkim poznać niejako od środka „szpitalne życie pacjenta”.
A życie to widziane oczyma Alka i jego fantastycznego przyjaciela, pluszowego łosia, wcale nie prezentuje się najgorzej. Po początkowych wątpliwościach i strachu, chłopcu udaje się przywyknąć do szpitalnej rutyny, zaprzyjaźnia się z opiekującymi się nim pielęgniarkami i lekarzami, a także poznaje sympatyczną, małą pacjentkę Patrycję. Zastrzyki, zakładanie wenflonów i wreszcie skomplikowaną operację serca Alek przechodzi dzielnie, bez uskarżania się i płakania. Chłopiec jest doskonałym przykładem odważnego, zdecydowanego i dzielnie stawiającego czoła chorobie dziecka.
Książkę Moniki Zięby zdobią kolorowe i zajmujące całe strony publikacji ilustracje. Przedstawiają one kolejne wydarzenia, których głównymi bohaterami są oczywiście Alek i Tadeusz, mające miejsce najpierw w domu, a później w szpitalu. Rysunki są kolorowe, tętnią radością życia, przywołują na myśl miłe chwile, w żadnym razie nie kojarzą się z ponurymi szpitalnymi salami czy bolesnymi operacjami.
Narratorem książki jest pluszowy łoś, Tadeusz. To właśnie on wprowadza czytające książeczkę maluchy w tajniki szpitalnego życia, opowiada o odwadze Alka, a także kieruje młodych czytelników do zamieszczonego na końcu książki słowniczka. Tam bowiem znajdują się wyjaśnienia wszystkich trudnych, użytych w publikacji terminów.
„Bo ja idę do szpitala” to książeczka kierowana do dzieci, które ukończyły co najmniej pięć lat. Tematyka, choć podana w bardzo przystępny i łatwy sposób, jest mimo wszystko jeszcze zbyt skomplikowana, by mogła być serwowana młodszym dzieciom. Mały format książki i twarda oprawa sprawiają, że lekturę tę maluch może zabrać ze sobą do szpitala, wielokrotnie czytać i przeglądać oraz wzorować się na odwadze głównego bohatera – powracającego do zdrowia Alka.
W jaki sposób rozmawiać z dzieckiem na tzw. "trudne tematy"? Czy i jak powiedzieć mu o ciężkiej chorobie mamy? Książka "Moja mama ma raka"...