"Black Bird Academy. Zabij mrok" czyli o książce, która idealnie sprawdzi się dla fanów motywu elitarnej szkoły, demonów i tych, którzy chcą je zwalczyć, a także dobrego poczucia humoru i sarkastycznego języka.
Kiedy zaczęłam czytać książkę, to szczerze przyznaję, że z początku główna bohaterka nie zyskała jakiejś szczególnej sympatii z mojej strony. Wręcz przeciwnie, pomyślałam, że to jakaś rozdwojona emocjonalnie dziewczyna, która doprowadzi mnie do szału ze swoimi natychmiastowymi zmianami decyzji. Jak się jednak okazało, na całe szczęście był to tylko wstęp. Leaf z każdą kolejną stroną i podczas zgłębiania lektury oraz demonicznego rozwoju, coraz bardziej zyskiwała moją sympatię. Mocno zarysowana była jej zmiana. Podobała mi się siła charakteru, którą w sobie obudziła, jej cięty język, przezabawne teksty, które rzucała oraz podejście do życia.
Początek książki zdecydowanie potrafi zaskoczyć czytelnika. Uwierzcie mi, w pierwszym odruchu myślałam, że dostałam jakieś tanie romansidło, w którym mamy stereotypową przyjaciółkę, myślącą tylko dolną częścią ciała o penisie jakiegoś przystojniaka, a także główną bohaterkę, która mówi, że nie, nie ma opcji, żadnego seksu bez miłości, bla bla, a za chwilę ląduje na blacie stołu. Na całe szczęście autorka zrobiła tylko taką zagrywkę i finalnie stół nie okazał się obiektem uniesień, tylko bardziej narzędziem pracy demonicznego rzeźnika, a przyjaciółka poszła na sporą część książki w niepamięć.
Generalnie motyw elitarnej akademii, który tutaj występuje, jak najbardziej przypadł mi do gustu. Z tym, że jednak patrząc na wiek ludzi uczęszczających do niej, myślałam, że będą bardziej dojrzali emocjonalnie, natomiast odniosłam wrażenie, że mamy tutaj do czynienia z nastolatkami, a nie dorosłymi osobami, tak jak to zostało przedstawione. Ale może to dlatego, że grupa, do której trafiła Leaf, to bardziej jak zakład dla obłąkanych niż typowa akademia. No ale to taki mały szczegół i w zasadzie ta cała zgraja dość specyficznych charakterów sprawia, że fabuła nabiera barw i staje się ciekawsza, ponieważ każdy z nich wnosi do historii nieco inne dziwactwo, a co za tym idzie, również emocje. Sama w sobie akademia, szkolenie, hierarchia w niej panująca, znaki runiczne, różnorodność demonów, a także rozłam zakonu, zostały w fajny sposób wykreowane i przedstawione. Na zdecydowany plus zasługuje moment, w którym autorka pod motywem poznawania podręcznika, objaśnia najważniejsze szczegóły, takie jak zasady panujące w organizacji czy podział według frakcji. Uważam, że jest to rewelacyjne posunięcie, które pozwoliło mi przyswoić najważniejsze informacje, a także połapać się w tym całym nazewnictwie oraz hierarchii akademii.
Moją szczególną uwagę przyciągnęły wstępy do rozdziałów. Przy wielu z nich, gdy w treści miał pojawić się jakiś nowy demon, autorka w kilku słowach objaśniała czym jest, co go charakteryzuje, jakie niebezpieczeństwo ze sobą niesie oraz do jakiej grupy demonów przynależy. Jest to rewelacyjny dodatek, który tak naprawdę pozwala w łatwy sposób odnaleźć się w treści i nie trzeba bezpośrednio z fabuły wyciągać informacji z czym bohaterowie mają do czynienia, jakie zagrożenie przed nimi czyha i dlaczego dany stwór ma takie, a nie inne umiejętności. Czytanie zdecydowanie staje się przyjemniejsze, tym bardziej, że w powieści jest naprawdę sporo różnorodnych istot: Powracający, Lordowie, Cienie, Gaki, Nupeppo i wiele innych.
Trochę niespójności według mnie było z motywem tatuażu, który został umieszczony na skórze Leaf. Generalnie miał świecić, gdy pojawią się w pobliżu demony. No właśnie, ale przecież demon na dobre był wewnątrz niej, więc tatuaż powinien nieustannie być rozżarzony jak żarówka. Drugą sytuacją, w której nie grało mi używanie tatuaży, był moment, gdy pojawił się np. Nupeppo, nikt nie był w stanie zlokalizować go od tygodni pomimo smrodu, a przecież wszyscy uczestnicy akademii mają tak naprawdę tatuaże, więc powinny u wszystkich świecić skoro to jeden z rodzajów demonów.
Co do samej fabuły i przedstawionej historii, to jest naprawdę świeża, oryginalna, pełna akcji i zdecydowanie dobrze bawiłam się podczas jej poznawania. Zarówno kreacja bohaterów z pierwszego planu, czyli Leaf, Falco, Lore, Zero oraz Craina bardzo dobrze wyszła autorce i przyjemnie śledziło się ich losy. Podobają się mi również ich charaktery, podejście do życia oraz poczucie humoru, które sprawiały, że czytane było lekkie i przyjemne, a dialogi niewymuszone. Przez pierwsze 2/3 książki jesteśmy spokojnie wdrażani w życie akademickie, poznajemy przypadek Leaf, budujące się relacje pomiędzy nią, a pierwszoplanowymi bohaterami, jej zmagania z nowymi wyzwaniami, odkrywamy kolejne tajemnice. Natomiast ostatnia część to mnóstwo fantastycznej akcji, pełnej nieoczekiwanych zwrotów, która mnie zachwyciła, a zakończenie zdecydowanie wprawiło w osłupienie. Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na książkę i świetnie go przedstawiła. Nie skupia się na nic nie wnoszących do treści opisach, tylko na tym co tak naprawdę ważne, więc ani na moment nie poczułam znużenia. Dobrze zbudowała pojawiające się relacje między bohaterami, który wydają się być zupełnie naturalne. Podoba się mi, że nie wykreowała głównej bohaterki jako super, niezwyciężonej postaci, tylko pomimo pojawienia się demonicznego wątku, zachowała w niej człowieczeństwo i słabości. Humor pojawiający się w książce, czyli ten pełen sarkazmu, jest moim ulubionym i dzięki niemu czytanie stało się jeszcze przyjemniejsze.
"Black Bird Academy. Zabij mrok" to naprawdę bardzo fajna książka, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Nie brakuje tutaj odrobiny przemocy, demonicznych istot, przyjaźni oraz iskierek miłości. Fabuła jest ciekawa, oryginalna i wciąga czytelnika na kilka dobrych godzin. Kreacja Zakonu jako organizacji, która zwalcza złowrogie istoty, również wyszła autorce bardzo dobrze i przede wszystkim nie jest prostolinijna, tylko spowija ją wiele tajemnic. Relacje między bohaterami są naturalne i przyjemnie śledzi się stopniowo ich kreowanie. Pióro autorki jest lekkie i co muszę przyznać z czystym sumieniem, nie brakuje jej poczucia humoru. Osobiście miałam problem, aby oderwać się od lektury. Spędziłam przy niej miło czas i zapewniła mi kilka godzin dobrej zabawy. Pozostaje mi tylko sięgnąć po kolejny tom, który mam nadzieję, że będzie również świetny.
Druga część trylogii o nowojorskiej akademii kształcącej egzorcystów, których głównym zadaniem jest ściganie i unicestwianie istot z mroku. Najlepsi adepci...