Wielka zagadka... to być może
Detektywi w sutannie? Tak, zdarza się to, choć niezbyt często. Tropią zbrodnie na kartach powieści czy w kadrach filmów. Ojciec Mateusz, ojciec Frank Dowling (Detektyw w sutannie), ojciec Brown z książek Chestertona. Próbują zmierzyć się ze złem w jego zwykłej, ludzkiej, mało nadprzyrodzonej postaci.
John Blackwood Ryan lubi Chicago do tego stopnia, że nie cierpi stąd wyjeżdżać. To domator pełną irlandzką gębą. Cóż, kiedy czasami musi. Dopilnuj tego, Blackwood - słyszy co pewien czas z ust przełożonego, którym jest kardynał Sean Cronin. Głos szefa, jak wiemy, to głos święty nie tylko w kręgach kościelnych. Słowa ponaglenia Ryan słyszy również z ust najstarszej siostry, Mary Kathleen Ryan Murphy, która składa mu propozycję nie do odrzucenia: zabrania w podróż służbową do Kolonii jej syna, Petera Murphy’ego, świeżo upieczonego doktora antropologii.
John Blackwood Ryan jest biskupem pomocniczym w Chicago. Posiada wyjątkowy dar - i to nie w kwestiach religijnych - ma zdolności detektywistyczne, która bardzo lubi wykorzystywać jego przełożony. I to właśnie o nie chodzi w planowanym wyjeździe. Bonn jest w owych czasach stolicą świeżo zjednoczonych Niemiec pod rządami miłościwie im panującego kanclerza Helmuta Kohla. Mamy bowiem lata dziewięćdziesiąte minionego już XX wieku. Blackwood ma pomóc wyjaśnić zagadkę, która przypomina tak lubiany przez autorów kryminałów problem zamkniętego pokoju. Chodzi o zaginięcie w katedrze bostońskiej relikwiarza Trzech Króli. Nie tylko bardzo cennego, ale również bardzo ciężkiego. A jednak skarb w jakiś tajemniczy sposób znikł bez śladu.
Przenosimy się zatem w czasie i przestrzeni. Narratorem głównym jest sam Blackie Ryan, małomówny, ironiczny Irlandczyk z pochodzenia, erudyta, wielbiciel smakołyków i dobrej whisky. Drugim komentatorem wydarzeń jest doktor Peter Murphy. Wnosi on w tę historię bogactwo mocno rozbudowanego wątku romantycznego, z epoką romantyzmu mającego jednakże niewiele wspólnego. Chodzi o jego znajomość z podoficer C.J.McCloud ze Straży Wybrzeża Stanów Zjednoczonych, czyli z Cindasue. To, oczywiście, mocno zagmatwana sprawa sercowa, pełna rozmaitych smaczków zarówno ze względu na pochodzenie osób w nią zaangażowanych, ich temperamenty, jak i język, który odgrywa w tej historii znaczącą rolę. Cindasue pochodzi z gór Wirginii i mówi odpowiednim dialektem, który w tłumaczeniu przyjął formę naszej niezwykle barwnej gwary góralskiej. Trzecie spojrzenie na wydarzenia - rzadkie, ale obecne - to spojrzenie samej Cindasue, która zmaga się z mrocznymi cieniami przeszłości.
Zagadka kryminalna zdaje się tu być pretekstem do poruszenia wielu innych tematów. Do zaprezentowania gwary góralskiej, która nieodmiennie zachwyca pięknem, trafianiem w sedno, życzliwym poczuciem humoru i wrażliwością na człowieka. Do sięgnięcia do historii dalszej i bliższej, często mało znanej. Do podania czytelnikowi sporej dawki informacji z dziedziny historii Kościoła, architektury, II wojny światowej. Autor Biskupa i Trzech Królów, Andrew M. Greeley, korzysta bowiem z okazji umieszczenia wydarzeń w Kolonii, by wspomnieć o nie tak odległych wydarzeniach, o których Zachód nie chce pamiętać. O nalotach dywanowych na przemysłowe miasta hitlerowskich Niemiec, o skutecznym bombardowaniu Kolonii, w wyniku którego 90% miasta legło w gruzach, grzebiąc w nich znaczącą liczbę cywili (także robotników przymusowych, będących na robotach w Niemczech), w tym odgrywające wielką rolę strategiczną zabytki (na przykład kościoły).
Powieść może się podobać. Jest napisana z lekkością, nasycona humorem, przyjemna w lekturze. Trochę może niektórym przeszkadzać chwilami mentorski styl wypowiedzi biskupa Blackwooda, bardzo profesorski. Styl człowieka, który wie wszystko, a za oczywistość ma zarówno potwierdzone fakty, jak i głoszone przez siebie z dużym zadufaniem hipotezy. Który bardzo lubi być człowiekiem z tego świata - wbrew temu, co zaleca Chrystus.
Bardzo ciekawy jest wątek pyskatej Cindasue. To dziewczyna zmagająca się z brzemieniem minionych lat, mocno pragnąca komuś zaufać, a jednocześnie bojąca się miłości i tego, co niesie to uczucie. Chcąca być zakochaną, a jednocześnie pragnąca niezależności, o którą trudno w prawdziwym uczuciu, w szczerze rozwijanym związku. Zmagająca się z chęcią pogodzenia różnych pragnień i musząca przezwyciężać rozmaite zahamowania. Andrew M. Greeley ciekawie przedstawił dylematy młodej, spragnionej miłości kobiety i jej poszukiwania własnej drogi.
Powieść Biskup i Trzej Królowie nie powinna rozczarować. Ciekawe, nieszablonowe postacie, wielowątkowość, duża dawka inteligentnego humoru, gwara góralska, która wnosi naprawdę wiele do narracji - to tylko część zalet, które warto wymienić, choć od razu rzucają się w oczy. Andrew M. Greeley, ksiądz i profesor socjologii zmarł w 2013 roku, pozostawiając po sobie wiele powieści. Warto sięgnąć po jedną z nich, tu właśnie omawianą. Może zachęci do lektury pozostałych?
Kolejna powieść znanego w Polsce pisarza: Po śmierci Jana Pawła II zbiera się konklawe, by wybrać nowego papieża. Rozdarty przez wewnętrzne spory Kościół...
Historia człowieka, który porzucił kapłaństwo w imię ziemskich namiętności. Hugh Donlon został poświęcony Bogu tuż po narodzinach jako wotum za ocalone...