„Bezowocne czuwanie” Nadeema Aslama nastraja odbiorcę bardzo refleksyjnie. Już samo motto nie tylko wprowadza w problematykę powieści, ale zatrzymuje uwagę na przewrotności, jakie drążą naszą współczesność, dotyczące stricte globalnego układu politycznego. W przytoczonych słowach byłego szefa Agencji Bezpieczeństwa Narodowego za czasów Carterowskich, które padły po pytaniu o to czy Ameryka nie żałuje wsparcia militarnego dla islamskiego fundamentalizmu, tli się iskra wysublimowanego fanatyzmu, związanego z czasami zimnej wojny. Zaślepienie batalią z Rosją Sowiecką zaowocowało inkubowaniem nowego, znacznie bardziej nieobliczalnego zagrożenia, którego eskalację odczuwamy obecnie. Fanatyzm zrodził fanatyzm. Dobre intencje przeobraziły się tylko w przysłowiowe poszukiwanie mniejszego zła.
Z widmami teraźniejszości barbarzyńskiego terroryzmu stykamy się w powieści w samym epicentrum współczesnej sejsmiki wojennej – Afganistanie. Jedna z bohaterek opowiedzianej historii – Rosjanka Lara znajduje schronienie w domu mieszkającego pod Dżalalabadem siedemdziesięcioletniego Marcusa Caldwella, Anglika, który większość swego życia spędził na dotkniętej zawieruchą konfliktów zbrojnych ziemi afgańskiej. Oboje są ludźmi, którzy zostali doświadczeni stratą bliskich. Po Benedykcie, bracie Lary służącym niegdyś w szeregach Armii Czerwonej ślad zaginął. Dowiedziawszy się, że córka Marcusa mogła go znać i wiedzieć coś na temat dalszych losów żołnierza, Lara natychmiast postanowiła ją odszukać. Znalazłszy się w domu Anglika dowiaduje się, że kobietę tą – Zameen, a także jej matkę Qatrinę zabili talibowie. W ich sprawę wmieszany zostaje także były agent CIA – David Town, który poznał córkę Marcusa przed śmiercią, przez całą swą karierę zawodową zaś był świadkiem politycznych malwersacji w imię rzekomego pokoju i ładu na świecie.
Cała powieść nasiąknięta jest klimatem wschodu, z jednej strony stanowi panoramiczny obraz kultury muzułmańskiej wraz z jej orientalnym pięknem, obrzędowością, pierwiastkiem religijności, który przenika wszelkie sfery egzystencji, z drugiej zaś pokazuje okrutne oblicze tego uniwersum, szczególnie te, które wiąże się z pozycją i prawami kobiet. Za przykład może tu służyć los żony Marcusa, która zginęła przez ukamienowanie, gdyż skazujący ją na to uznali, że jej prawie czterdziestoletnie małżeństwo był grzechem z racji tego, że ślubu udzieliła im kobieta. W powieści roi się od przedstawień krwawych demonstracji, zamachów, egzekucji. Od samego początku czytelnikowi trudno oswoić się z myślą, że obcuje z opisem czyjejś codzienności, takiej a nie innej, okrutnej i zdehumanizowanej, trwającej od lat 70. ubiegłego stulecia do dziś. Dzieło Aslama to także próba rekonstrukcji tworzenia się zalążków organizacji rebelianckich wśród ludności muzułmańskiej, które karmione fałszywą ideologią szybko przekształciły się w ugrupowania terrorystyczne. Książka ta zwraca uwagę jak ten bardzo tłumiony i marginalizowany nie tylko przez władze amerykańskie problem, urósł do rangi bolączki światowej, o czym boleśnie dowiedzieliśmy się, jako społeczność globalna, 11 września 2001 roku.
„Bezowocne czuwanie” jest powieścią bardzo ważną przede wszystkim ze względu na poruszane przez autora kręgi tematyczne. Choć pisana stylem rodem z powieści sensacyjno-przygodowych wyrasta z korzeni literatury zaangażowanej, próbującej wzniecić wrażliwość odbiorcy i ukierunkować ją na problematykę przemocy i krzywdy ludzkiej, która przecież dotyczy nas wszystkich. Dobra literatura, lecz opinie na temat Aslama, jako drugiego Tołstoja czy Hemingway’a, nad wyraz wygórowane.
Nominowana do Nagrody Brokera w 2004 roku powieść o pakistańskiej rodzinie mieszkającej w wielkiej Brytanii. Książka o zderzeniu kultur, narodowości i...