Zabawki, pacynki, maskotki, marionetki... Lalki Barbie bez włosów, wyleniałe miśki i mnóstwo innych pluszowych stworzeń wylewa się z plastikowych pojemników, wystaje zza kanapy i chowa pod poduszkami w domach i mieszkaniach wszystkich rodziców. Świat lalek kojarzy się najczęściej ze słodkim czasem dzieciństwa. Jednak gdzieś w głębi duszy pozostaje wspomnienie laleczki Chucky czy klowna z powieści Stephena Kinga, które bywają największymi dziecięcymi koszmarami. Powieść Bez przeszłości, choć to powieść o miłości, napawa lękiem. Czy to tylko zaskrzypiała podłoga? Czy ta lalka leżała w tym miejscu jeszcze godzinę temu? Podczas lektury na światło dzienne wypływają wszystkie „zaleczone" lęki dzieciństwa, a sam rzut oka na przerażającą okładkę sprawia, że włoski na rękach stają dęba.
Theo wraz z Kay to kochające się, młode małżeństwo. Pewnego dnia oboje wyjeżdżają do kanadyjskiego Quebecku, gdzie kobieta dostała posadę akrobatki w sezonowym cyrku. Theo, akademicki wykładowca i tłumacz z francuskiego, wykorzystuje miesiące urlopu na pracę nad książką o życiu znanego fotografika. Pewnego wieczoru Kay nie wraca jednak do domu. Ostatnim miejscem, gdzie była widziana, jest restauracja, w której wraz z przyjaciółmi opijała sukces przedstawienia. Od tamtego czasu słuch po niej zaginął. Jednak Kay nie zniknęła. Wracając do domu, uciekając przed tajemniczym prześladowcą, schroniła się w sklepiku ze starymi zabawkami. Kiedy dotknęła jednego z eksponatów, straciła przytomność. Obudziła się w ciele lalki w towarzystwie kukiełek z całego świata, które od tej pory miały stać się jej nową rodziną.
Choć powieść Bez przeszłości zaliczana jest do thrillerów, a nawet horrorów, to tak naprawdę jest to przesycona realizmem magicznym opowieść o miłości, współczesna wersja mitu o Orfeuszu i Eurydyce. Motywowany miłością mężczyzna zstępuje do piekieł, by pieśnią wybłagać u władcy podziemi powtórne życie dla swojej wybranki. Oczywiście, każdy z nas wie, jak kończy się opowieść o trackich kochankach. Mit o Orfeuszu i Eurydyce jest częstym motywem w operze i z pewnością to właśnie on zainspirował Keitha Donohue. Kay i Theo są młodym małżeństwem a ich związku jeszcze nie zdążyła zniszczyć rutyna. Oboje wywodzą się z artystycznego światka i choć są pełni przeciwieństw, doskonale się uzupełniają. Starszy od kobiety Theo z przymrużeniem oka traktuje jej szczeniackie wyskoki. Dla niego Kay jest sensem istnienia, jedyną kobietą na świecie. Wystarcza mu samo patrzenie na nią i świadomość, że jest obok niego, zasypia i budzi się u jego boku. Theo jest owładnięty zazdrością, boi się, że atrakcyjna dziewczyna pewnego dnia odejdzie. Kay z kolei to wulkan namiętności. Jej życie to ciągła pogoń za marzeniami. Nie boi się nowych wyzwań. Jest niczym rajski ptak, który nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca. Troszkę szalona, niezwykle odważna i zakochana w ten zdrowy, normalny sposób. Daje swojemu ukochanemu przestrzeń życiową i w zamian oczekuje tego samego. Kiedy Kay znika, przed oczami mężczyzny przewijają się najczarniejsze scenariusze, jednak żaden z nich nie przewiduje tego, że kobieta zamieniła się w poruszaną sznurkami kukłę. W poszukiwaniach ukochanej pomaga mu karzeł z pobliskiego cyrku. Razem wpadają na trop lalkarzy z wystawy Quatre Mains, których marionetki wyglądają jak prawdziwe, „żywe" dzieła sztuki.
Z pewnością jedną z najmocniejszych stron tej powieści jest jej szczególna atmosfera. Małe, kanadyjskie miasteczko, jak przedstawia je sam autor, to malownicze miejsce, które bardziej pasuje do starej, kontynentalnej Europy niż skutej lodem północy Ameryki. Chodzące uliczkami Starego Miasta, przebrane za duchy postaci, małe, pachnące paloną kawą bistra, urocze, wypełnione ciepłem kominków sklepiki i mnóstwo turystów. W tak spokojnej i sielskiej scenerii zaginięcie młodej kobiety wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Jednak autor nie zaplanował dla czytelników typowej zagadki kryminalnej (choć pojawiają się jej elementy). Kay została porwana, lecz wciąż jest blisko. Znajduje się na zapleczu sklepu, obok którego jej bliscy przechodzą kilka razy dziennie. Lecz choćby krzyczała całą siłą swoich płuc, to i tak nikt jej nie usłyszy. Kobieta zmieniona została w lalkę, drewnianą marionetkę, wypchaną trocinami, w której zaklęta została ludzka dusza. I nie jest pierwszą, którą spotkał taki los. Budzi się wśród „zabawkowej" społeczności, z ciekawą hierarchią władzy, osobliwymi postaciami i własnym, małym światem. Lalki tworzą wielką rodzinę, wcześniejsze życie jest dla nich przeszłością. Mały pokój stał się dla nich całym śwaitem a na drodze do wolności stoi Królowa i jej straż przyboczna. Kay, choć pamięta, kim była w przeszłości, dotknięta została częściową amnezją. Nie może sobie przypomnieć imion i twarzy bliskich. Powoli przestaje jej zależeć na powrocie do świata ludzi. Staje się niczym prawdziwa marionetka – podatna na wszelkie manipulacje. Podczas lektury wyraźnie widać, że lalki nie tylko fascynują naszego autora – są one jego obsesją, tematem, który zgłębił w najdrobniejszych szczegółach. Keith Donohue pokazuje, że teatr lalek i lalkarstwo samo w sobie jest sztuką, która wymaga wielkiego talentu i umiejętności.
Nieczęsto zdarza się, że biorąc do ręki jedną książkę, dostajemy w pakiecie cztery osobne historie. Theo poszukujący swojej żony, Kay próbująca odnaleźć się w świecie lalek, ich wspólna przeszłość oraz opowieść o pionierze kinematografii, Eadweardzie Muybridge’u. To właśnie ten zafascynowany ruchomymi obrazami artysta z zimną krwią zabił kochanka swojej żony. A potem... został uniewinniony. Fascynujące. Część czytelników wskazuje, że powieść ta pełna jest nieścisłości, niedokończonych wątków oraz brakuje jej spójnej i wyraźnej linii fabularnej czy jasnego przesłania. Tymczasem to po prostu książka o poszukiwaniu własnego ja. Zmiana głównej bohaterki w marionetkę jest tak naprawdę metaforą jej dotychczasowego życia. Z wolnego ptaka, osoby szalonej, nawet nie stroniącej od narkotyków zmianiła się w żonę i kochankę. Wkrótce być może zostanie matką. Izolacja wśród zabawek pozwala jej na głęboką analizę własnego życia, przewartościowanie swoich pragnień. Czy rzeczywiście kochała swego męża, czy raczej tkwiła w związku „wyproszonym" z człowiekiem, który podcinał jej skrzydła? Może, paradoksalnie, zamknięcie w świecie marionetek okazało się dla niej drogą do wolności?
Jedno jest pewne: Bez przesady to zaskakująca, oryginalna i magiczna książka, która zabiera czytelników w świat ich własnych lęków i paranoi. To jedna z tych powieści, których nie trzeba zbyt wnikliwie analizować – zamiast tego można delektować się wspaniałą narracją, językiem, wkraczając w cudowny świat mitów i baśni przywodzących na myśl twórczość Neila Gaimana. Czy jest w niej „drugie dno", głębia, przesłanie? Cóż, to już zależy od oceny odbiorcy, ale przecież zawsze można potraktować ją jako „bajkę dla dorosłych". Jeśli podczas lektury odrzuci się oczekiwania, jakie zwykle stawiamy literaturze, okazuje się, że powieść Keitha Donohue otwiera drzwi do świata mrocznej magii i miłości.
Napisana pięknym językiem powieść autora „Skradzionego dziecka”, nastrojowa historia o miłości, zaufaniu, bólu utraty i wielkiej nadziei. Rok...
A co, gdy potwory z dziecięcych rysunków zaczynają żyć własnym życiem? Trzy lata temu siedmioletni Jack Peter Keenan omal nie utopił się w oceanie...