Świat zbudowany z urojeń
Urojenia. Pojawiają się najczęściej u ludzi z poważnymi problemami psychicznymi, choć również u tych sięgających po psychoaktywne środki chemiczne. W innej formie istnieją u ludzi zdrowych psychicznie (jednak czy na pewno?), którzy w coś fanatycznie, w sposób pozbawiony krztyny rozsądku, wierzą. Niekoniecznie w ramach jakiegoś systemu religijnego - równie często poza nim lub nawet wbrew religii, jak w przypadku ludzi niewierzących w Boga, nieustannie próbujących wprowadzać w życie różnorakie utopie. Czy urojenia mogą przybrać realny, namacalny kształt? W świecie Geisteskranken – tak. Ci ludzie, często na pograniczu niekontrolowanego szaleństwa, egocentrycy, socjopaci, psychopaci mają moc materializowania swoich chorych urojeń. Im głębiej wpadają w odmęty szaleństwa, tym bardziej są efektywni - przynajmniej do czasu niemożliwej do uniknięcia w ich przypadku samozagłady. Ich wiara w coś staje się prawdą, wpływającą na otaczający ich świat i - dopóki nie zaczną wątpić – kształtuje rzeczywistość. W tak dziwnym świecie rozgrywa się akcja powieści Bez odkupienia Michaela R.Fletchera.
Konig, demoniczny kapłan szybko rosnącej w siłę sekty Geborene Damonen, ma wielkie plany. Pragnie stworzyć własnego boga. Chce, by został nim jeden z jego wychowanków. Takim bogiem, którego on sam mógłby w pełni kontrolować i który pomógłby mu uniknąć losu Geisteskranken. Tylko co to za bóg, nad którym władzę ma ktoś inny? Na to miejsce szykowany jest Morgan, stosunkowo bystry chłopak, żyjący dotąd w izolacji i poddawany nieustannej manipulacji. Inni kandydaci na bóstwa nie przetrwali eksperymentów prowadzonych na nich przez naukowców sekty. Członkowie Geborene, z których wielu jest Gefahrgeist (socjopaci) czy Geisteskranken (Ułudnicy), mają swoją wiarą pomóc dziecku Wstąpić. Przejść przez obrzęd śmierci i zostać ich upragnionym bogiem. Konig pragnie, by wiara ta była jak największa i robi wszystko, by w szeregi sekty wstępowali kolejni ludzie. Podupadłe, dotknięte nędzą Grauchloss doprowadza do rozkwitu. O jego ambitnych, niespecjalnie ukrywanych planach dowiadują się inni, z różnych powodów chętni przejąć akurat to dziecko dla siebie. Przypadkowo poznaje owe zamiary m.in. trójka zatwardziałych, zdemoralizowanych najemników-rozbójników, którzy zamierzają nieźle zarobić na porwaniu Morgana. Drogi wszystkich zainteresowanych prowadzą do głównej siedziby sekty, do Grauchloss. Szykuje się bezwzględna walka o niezwykłe dziecko.
Powieść Bez odkupienia, będąca pierwszym tomem cyklu Świat Urojeń, należy do grimdark, podgatunku dark fantasy, który zawiera w sobie m.in. elementy dystopii, świata bez moralności, dużą dawkę przemocy, często wulgarny, dosadny, ostry język. To dosyć mroczna fantastyczna wizja, na ogół ponura, pełna krwi i śmierci.
Czego można spodziewać się po tej powieści? Sporej dawki akcji i brutalności, opisów na pograniczu dobrego smaku lub nawet poza nim (takich jak chociażby mordowanie ludzi i zjadanie ich wnętrzności). Nie ma tu pozytywnych bohaterów w klasycznym rozumieniu. Są co najwyżej ci bardziej amoralni niż reszta. Chętnie sięgają po broń, zabijają bo chcą, bo lubią to, bo bawi ich zadawanie bólu i uśmiercanie innych. Nie ma w nich czegoś takiego jak empatia czy współczucie. Ludzie w tym świecie dzielą się na bezwzględnych szaleńców oraz słabych i bezwolnych, którymi silni pomiatają. Wszelkie dysfunkcje społeczne pozwalają skuteczniej rządzić innymi i wydają się być cnotą.
(...) zmień to, w co ludzie wierzą, a wówczas zmienisz świat.
Pomysł na cykl jest oryginalny, wiele rozwiązań - zaskakujących. Książka być może jest dobra w swoim rodzaju, ale nie jest to literatura – zwłaszcza z określeniem „rozrywkowa" - dla większości czytelników. Świat i zamieszkujący go ludzie są odrealnieni, ale liczne opisy są bardzo plastyczne, przygnębiające, a przemoc - wszechobecna. Główni bohaterowie są nieźle przemyślani i dobrze opisani, ale trudno mówić o ich intrygującej złożoności, o okazji do zgłębiania meandrów ich osobowości. Przypominają raczej socjopatów, seryjnych morderców, w jakiś sposób ciekawych, o ile tylko nie musimy się z nimi i efektami ich działań stykać bezpośrednio. Z pewnością interesujących dla psychiatrów klinicznych. Odnosi się wrażenie, że nurzamy się w swojego rodzaju szaleństwie tylko po to, żeby się w nim ponurzać. Wydarzenia i ich opisy skutecznie przysłaniają zwykłą logikę, tak jak ma to miejsce w otchłaniach narastającego obłędu. Humor, związany głównie z trójką najemników-rozbójników, jest tu zdecydowanie błotniście czarny.
Niebo wyglądało niezdrowo, zmaltretowana rzeczywistość chorowała. (...) Nawet ziemia wyła z udręki.
Dużo miejsca w Bez odkupienia poświęcił autor kilku wyrazistym, kluczowym postaciom: Konigowi, Bedecktowi, Wichtigowi oraz Schelten. Konig potrafi ożywić ciemne strony swej osobowości, tworząc odpowiadające im istoty – Dopple, dając życie, siłę, a nawet niezależność nie tylko im, ale nawet swoim odbiciom w lustrze. W przypadku trójki awanturników tkwi w nich jakaś łagodząca pomroczność fabuły groteskowość. Interesujące są łączące ich, skomplikowane, choć dysfunkcyjne, relacje, oparte na pożądaniu, manipulacji, nieustannych rozgrywkach słownych, wykorzystaniu cudzych słabości i myśleniu o innych w perspektywie tymczasowej użyteczności. Rozmowy Bedeckta, Wichtiga oraz Schelten są co najmniej groteskowe i byłyby jeszcze śmieszniejsze, gdyby nie szerszy kontekst wydarzeń. Groteskowe - choć miejscami nużące - jest też ciągnące się jak gluty przeziębienie Bedeckta, opisy smarkania, spluwania, bólu głowy, cierpień na miarę młodego Wertera. Można by rzec: groteska pomieszana z makabreską. Groteskowe są przerysowane i dziwaczne opisy, porównania powtykane wszędzie jak konserwanty do jedzenia. Gotyckie w swojej ponurości i niby poetyckiej w stylu, drażniącej przesadzie.
Bedeckt kaszlał i pluł na nienawistne schody gęstą, ciemną flegmą.
Dość mocny efekt - chwilami jednakże nieomal komiczny - wywiera zastosowanie w powieści niemieckich lub niemiecko brzmiących słów. Złożonych, chropowatych, w gotycki sposób ciężkich. Nie wiem, na ile brzmią one groźnie dla innych nacji, u Polaków i innych ofiar niemieckich okupantów, mających wciąż żywe w pamięci wspomnienia ostatniej wojny, wywołać mogą nieprzyjemne dreszcze. Z drugiej strony - owe słowa są często zabawne w kontekście ich znaczenia.
Klimat powieści jest zmienny: raz ciężki ciężki jak jesienna aura w naszym umiarkowanym klimacie, innym razem zdecydowanie lżejszy. Często jak przygniatająca muzyka zespołu Rammstein, czasem - jak lekkie, choć monotonne techno. Chwilami zaś zmierzający w kierunku gęstych oparów absurdu, mocno nasączonego turpizmem.
Jeśli życie jest dla kogoś zbyt miłe i proste, język codzienny - zbyt gładki i delikatny, niech sięgnie po miazmaty urojeń wypełniających karty Bez odkupienia. I niech uważa, by nie wejść w ten świat zbyt głęboko i nie uwierzyć we własne imaginacje. Papier - w przeciwieństwie do życia - zniesie niemal wszystko.