WSZYSTKO W RODZINIE
Moralna degradacja typowej amerykańskiej rodziny zaczyna się śmiercią ojca, który umiera na zawał upadając twarzą w świeżo wylany w ogrodzie beton. Matka czwórki ich dzieci popada w depresję, coraz rzadziej wychodzi z łóżka, zapada się w sobie. Życie rodziny przenosi się do jej sypialni, by stopniowo gasnąć. Przed śmiercią wymusza na dzieciach przyrzeczenie, że zawsze będą się trzymać razem, że będą dbać o siebie i dom, by nie rozdzieliła ich opieka społeczna.
Rodzeństwo: dwie dziewczynki i dwóch chłopców wychowuje się więc samo. Tuż po śmierci matki postanawiają utrzymać ten fakt w tajemnicy. A będzie to tym łatwiejsze, że mieszkają na uboczu, nie mają więcej rodziny, a do tego właśnie zaczęły się wakacje. Postanawiają sami pochować ciało matki. Tylko jak to zrobić? Zakopać w ogrodzie? Nie, to wydaje się zbyt pretensjonalne. Szybko wyszłoby na jaw. A może zanieść do piwnicy i zabetonować w wielkiej skrzyni? Plan wydaje się prosty. I udaje się. Zostają teraz sami, mogą robić, co tylko chcą. Przecież są wakacje.
Historia opowiadana jest z perspektywy piętnastoletniego Jacka, zajmującego się na co dzień onanizmem i marzeniami erotycznymi o starszej siostrze, która również odkrywa swe dziewczęce przymioty spotykając się ze starszym od siebie chłopakiem, czym doprowadza brata do wściekłej zazdrości. Ich najmłodszy braciszek, sześcioletni Tom, ma zadatki na transwestytę – uwielbia przebierać się za dziewczynkę, w czym ochoczo pomagają mu obie starsze siostry. Rodzeństwo lubi bawić się ze sobą w rozbierane zabawy, badać nawzajem własne ciała, odkrywając rodzącą się seksualność. A pozbawieni nadzoru rodziców, pozbawieni są także jakichkolwiek zahamowań czy skrupułów.
Recenzje tej książki podkreślają, że jest ona makabryczna, szokująca, wstrętna, oburzająca. Z pewnością jej treść byłaby tematem niejednego telewizyjnego reportażu, który oglądalibyśmy z oburzeniem i wypiekami na twarzy, marząc o takim pozbyciu się zahamowań i uciszeniu głosu sumienia. Chłopięcy narrator nie próbuje znaleźć usprawiedliwienia dla swoich kazirodczych czynów, nie przychodzi mu do głowy, że robi coś nie tak, że jego zachowanie powinno być potępione. Czasem śni mu się zmarła matka, która napomina go, by już więcej „tego” nie robił, ale odrzuca jej przestrogi. Zastanawiamy się zatem, czy taka jest rzeczywista natura człowieka, pozbawionego kulturowych i obyczajowych wzorców wpajanych od dziecka przez rodzinę i społeczeństwo, a może jest to marginalny przypadek? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie.
Autor złagodził nieco wymowę całości opowiadanej przez chłopca historii, zamykając ją w ramy nieco odrealnionego, upalnego lata, kiedy to rodzeństwo zostaje nagle osierocone i musi w jakiś sposób na własną odpowiedzialność zmierzyć się z wyzwaniami rzeczywistości. Powieść w każdym razie kończy zdanie: „Czy to nie był piękny sen?” Może i faktycznie wszystko to tylko im się przyśniło, może aż taki upadek nie jest możliwy w przypadku niewinnych przecież dzieci. To, co ich łączy to wspólna makabryczna tajemnica oraz chęć zniesienia ograniczeń narzucanych przez płeć (stąd przebieranie młodszego brata za dziewczynkę i pieszczoty między starszym rodzeństwem). Ich wzajemne relacje przyczyniają się do powstania muru odgraniczającego rodzeństwo od reszty świata. Z pewnością mogliby żyć w ten sposób całymi latami, gdyby nie odkrycie ich tajemnicy przez osobę z zewnątrz, co sprawia, że sen się kończy, a oni będą musieli wyjść z kryjówki domu rodzinnego i zmierzyć się, tym razem naprawdę, z normami społecznymi.
Po śmierci teściów Jeremy, narrator powieści, pisze pamiętnik, w którym ich wspomnienia przeplatają się z epizodami z jego własnego życia...
Anglia, początek lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Szczytowy okres zimnej wojny, której najważniejsze bitwy toczone są na polu ideologii i...