W drogę!
Nie ma takiej przeszkody, której nie da się ominąć. Trzeba tylko chcieć i nie bać się. Bo odwaga wcale nie musi równać się brakowi ostrożności – może znakomicie mobilizować do czynów, z których potem będziemy dumni. Na przykład do podróży. Bo do podróży właśnie wiele osób ma stosunek ambiwalentny, z jednej strony pragnąc jej, z drugiej zaś obawiając się, czy aby na pewno zakończy się ona powodzeniem. Żeby podjąć decyzję o pierwszym dalekim wyjeździe, trzeba nieraz długo się przełamywać, rozważać wszystkie „za” i „przeciw”. Co więcej, efektem ostatecznej decyzji nie zawsze jest wyruszenie w drogę. A więc żeby zdecydować się szybciej i łatwiej, potrzebne okazują się dodatkowe bodźce. Można na przykład sięgnąć po „Balsam dla duszy podróżnika”.
Seria „Balsam dla duszy”, wydawana pod redakcją Jacka Canfielda i Marka Victora Hansena, jest jedną z najpopularniejszych nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też na całym świecie. Każdego roku ukazują się kolejne tomy, skierowane do przeróżnych osób i w związku z różnymi okazjami. Najnowsza publikacja przetłumaczona na język polski ukazała się w idealnym terminie – tuż przed wakacjami, czyli w okresie wzmożonych wyjazdów. Symbol walizki, który pojawia się na wszystkich stronach książki, jednoznacznie sugeruje, co zrobić. Spakować się i wyruszyć w drogę, albo zabierając lekturę ze sobą, albo mając ją w pamięci już po przeczytaniu.
„Balsam dla duszy podróżnika” to zbiór opowieści przekazywanych ludziom przez ludzi. Czytelnicy poprzednich balsamów, wiedząc, że w planach jest książka o podróży, pisali swoje wspomnienia i przesyłali je redaktorom dokonującym składu. Nadrzędnym celem tej publikacji (jak i wszystkich poprzednich) jest podniesienie na duchu tych, którzy nie do końca wierzą w swoje siły i zachęcenie ich do działania. Balsam bowiem nie tylko przecież koi, ale również regeneruje i pozwala na nabranie nowych sił witalnych, niezbędnych do podróżowania.
Opowieści zgromadzone w tomie poukładane zostały tematycznie. Jest ich ponad osiemdziesiąt i każda mówi o czym innym. Zapewne nie lada wyzwaniem było dobranie takiego, a nie innego zestawu wspomnień – inspirujących i jednocześnie zupełnie od siebie różnych. Gdyby chcieć czytać po jednym opowiadaniu dziennie, lektura z powodzeniem zajęłaby nam całe wakacje. I to studenckie, bo zwykły urlop byłby już na to za krótki. A „Balasmu…” nie warto czytać szybko. To nie powieść, której wciągająca akcja wymusza na czytelniku dobrnięcie do końca bez oderwania się od niej ani na moment. To książka, nad którą warto pochylić się dłużej, wzbudzająca emocje i na wskroś refleksyjna. Pamiętać jednak należy, aby refleksje nie zabiły wyzwalanej przez lekturę chęci do aktywności. Chęć od działania dzieli już bowiem cienka granica.
„Balsam…” przeznaczony jest więc dla wszystkich, którzy albo chcą utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze robią, podróżując, albo chcieliby to robić, ale się boją, ale nie wiedzą, jak, ale nie są pewni, czy podołają wyzwaniu. Nie przekonają się do książki tylko zagorzali domatorzy, niewzruszeni na czyjekolwiek apele o wyjście na świeże powietrze czy też wyjechanie gdzieś dalej. To naprawdę bardzo interesująca lektura, nie mająca nic wspólnego z poradnikami, zbiorami aforyzmów czy innymi tego typu publikacjami. Stanowi ona wyłącznie układankę z chwil, które szczególnie zapadły w pamięci osobom przemierzającym bliższe lub dalsze lądy. I przez to właśnie, że autorzy nie starają się czynić książki mądrą na siłę, tym bardziej przemawia do odbiorcy. I tym bardziej jest mądra.
Anna Szczepanek