Nawet feje kochają…
Leanan Sidhe to określenie kobiety elfa lub feja, charakteryzujących się niezwykłą urodą, którą wykorzystują do uwodzenia obdarzonych muzycznym lub literackim talentem mężczyzn. W zamian za natchnienie, które Leanan Sidhe ofiaruje artystom, czerpie od nich siły witalne aż do chwili, kiedy wycieńczony kochanek umiera. Czy jednak takie istoty w stanie kogoś pokochać, czy też ten niezwykły związek ma czysto pasożytniczy charakter?
Możemy się o tym przekonać dzięki Nuali, jednej z bohaterek książki Maggie Stiefvater Ballada. Taniec mrocznych elfów. Historia z gatunku paranormal fantasy stanowi kontynuację powieści Lament. Intryga Królowej Elfów, tym razem jednak na pierwszym planie mamy nie Dee, ale jej byłego przyjaciela.
Piszę "byłego", bowiem od momentu poznania tajemniczego Luke’a młoda harfistka nie może myśleć o nikim innym, niż o chłopaku, który przyszedł jej z pomocą w trakcie jednego z występów muzycznych. Oczywiście: o nikim innym, za wyjątkiem fejów, elfów i innych mieszkańców Faerii - magicznej krainy. Mimo, że te istoty nie powinny znajdować się w szkole, w której niewidzialna, żelazna konstrukcja budynków miała za zadanie uczynić z niej strefę niedostępną dla nieziemskich istot, to są ich dziesiątki - od pięknych dworzan, po niskie, paskudne gobliny. Na dodatek ktoś czyha na ich życie, mordując je po kolei w przemyślny sposób.
Nuali, elfiemu wampirowi energetycznemu, nie grozi tajemniczy zabójca, ale… miłość. Istota na swą kolejną ofiarę wybrała Jamesa. Będziesz największym dudziarzem wszechczasów - obiecuje muzykowi, ale ten, wierząc we własny talent, woli, by nie rodził się on za sprawą czarów. Wielbiąca muzykę Nuala jest zaintrygowana chłopcem, a obserwując go, wsłuchując się w dźwięki, jakie wydobywa z instrumentu, zaczyna się zakochiwać. Świadomie rezygnuje z czerpania sił od Jamesa, a to oznacza dla niej powolną śmierć. Jak widać, nawet pasożyt może mieć uczucia, a autorka, sprytnie prowadząc akcję, sprawia, że targają nami skrajne emocje. Mamy bowiem Nualę owładniętą swoją samotnością, niezdolną do wydobycia z instrumentów jakiegokolwiek dźwięku i upajającą się grą Jamesa. Jednak ta sama istota sprowadziła już śmierć, na wielu skuszonych perspektywą rozwoju talentu i niezwykłą urodą ziemskiego ciała istoty mężczyzn.
Również James będzie musiał wybrać, bowiem zbliża się Halloween, kiedy zaczną płonąć ognie, stosy ofiarne. Mąż królowej Elfów, śmiertelnik, który ma zostać królem, czeka zaś na koronację i moment, kiedy będzie władał magią…
Ballada. Taniec mrocznych elfów to książka znacznie różniąca się od setek innych, poświęconych istotom z innego świata. Nie ma tu wilkołaków i wampirów wypijających krew, mamy za to Leanan Sidhe, wampira energetycznego, który pochłania myśli Jamesa. Wyjątkowy jest też brak typowej dla tego typu literatury naiwnej miłości nastolatków, która została tu zastąpiona związkiem trudnym, wyniszczającym, zmuszającym do kontrowersyjnych wyborów. Mimo, iż ta niezwykła baśń, przypominająca irlandzki mit, nie porwała mnie, warto spojrzeć na miłość oczyma nie tylko nastoletniego Jamesa, ale i eterycznej Nuali. Mam jedynie nadzieję, że kolejne książki Maggie Stiefvater będą miały w sobie więcej mistycyzmu, a panujący w nich klimat magii będzie zdecydowanie bardziej namacalny.
Wśród nas znajdują się śniący... i wyśnieni. Ci, którzy śnią, nie potrafią się przed tym powstrzymać, mogą jedynie próbować to kontrolować. Ci, którzy...
Elektryzujące jak linia mocy zakończenie magicznego cyklu bestsellerowej autorki Poszukiwania Glendowera trwają. Gansey i jego przyjaciele - Adam, Ronan...