Zaproszenie do Australii
Marek Tomalik po raz pierwszy do Australii pojechał w 1989 roku. Zaproszenie dostał od znajomych Australijczyków, których poznał na wakacjach. Wyprawa trwała rok. Poczuł wtedy duchową przynależność do ziemi i wiedział, że wróci doń nieraz. Po ponad dwudziestu latach i dziesięciu odbytych wyprawach wydał kolejną już książkę na temat ukochanego kontynentu. "Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia" to lektura, po której na Antypody będzie chciał pojechać chyba każdy.
O bardzo dobrych książkach pisać niezwykle trudno. Nie ma co dodać, nie ma o co zapytać, nie da się nawet nic skrytykować – wydaje się bowiem, że autor powiedział już wszystko i że każde słowo nadto okaże się zbędne. Że stanie się intruzem, rozbijającym przemyślaną kompozycję znakomicie w całość składających się historii. Pozycja, którą zaproponował czytelnikom Tomalik, należy właśnie to tego typu lektur. Piękne albumowe wydanie mogłoby zostać z powodzeniem zastąpione drukiem na papierze makulaturowym. Tutaj treść przyciąga czytelnika najbardziej.
Autor cyzeluje słowa, zapisując ich dokładnie tyle, ile potrzeba. W książce jest bowiem miejsce na opowieści, nie ma go zaś na gadanie. Każde zdanie jest wartościowe. Nie da się "Australii" nazwać gawędą, nie można jednak odmówić podróżnikowi dużych umiejętności narratorskich. Swobodnie i obrazowo, a przede wszystkim ciekawie prowadzona wypowiedź sprawia wrażenie jakby pisała się sama. Mimo że z pozoru jest nie do końca uporządkowana i chwilami przebiega trochę na zasadzie związków skojarzeniowych, nie wymyka się spod kontroli, nie pozostawia niezamkniętych wątków. Ma swój rytm, który, jeśli tylko zostanie wyczuty, prowadzi czytelnika przez wszystkie strony lektury.
Tomalik jest przekonujący w tym, o czym opowiada. Przedstawia fakty, nie wyolbrzymiając niczego. Dzięki rzetelności i konkretowi opisu jego publikację traktować da się poniekąd jako przewodnik. Poniekąd, ponieważ "Australię" można określać różnorakim mianem. Będąc książką podróżniczą, ma też bowiem charakter popularno-naukowy. Jest również swego rodzaju autobiografią. Trzeba przyznać, niezwykle ciekawą. Dla czytelnika, który marzy o podróżowaniu, ale boi się podjąć odpowiednie kroki, najważniejsze staje się przesłanie wynikające z lektury książki. Autor udowadnia w niej, że nieustanne bycie w drodze wcale nie musi oznaczać całkowitej rezygnacji ani z pracy zawodowej, ani z życia osobistego. W ten sposób można poczuć się zmotywowanym do działania. Do podróżowania.
Czym zatem jest "Australia"? To świetnie napisany tekst, podający interesujące fakty, jednocześnie uchwycający niezwykłość każdej wyprawy. To autentyczna pasja wypływająca z opowieści. To wreszcie publikacja dopracowana pod każdym względem, w tym też i wizualnym. Mimo wszystko nie ma więc co żałować, że do druku nie został wybrany papier makulaturowy. Fotografia ma moc przyciągania, szczególnie kiedy pokazuje odległe, egzotyczne miejsca. Dawno nie przeczytałam książki z taką uwagą. Dawno nie rozkładałam czytania na kilkanaście razy po to tylko, aby cieszyć się lekturą jak najdłużej. Dawno nie polecałam nikomu książki z takim przekonaniem jak teraz.
Anna Szczepanek
Co wspólnego ma w sobie róża, sztabka złota i Penelopa Cruz? Czy wiesz, że foton jest jak człowiek, bo ma wolną wolę? Czy zasada działania skaningowego...
Majestatyczne piękno australijskiej ziemi, tej najbardziej pociągającej, nieoczywistej i niedostępnej, woła i przywabia niespokojne duchy. Jednym z nich...