Potęga wyobraźni, niesamowite przestrzenie i zaskakujące zwroty akcji – wszystko to składa się na sześcioksiąg fantastyczno-przygodowy połączony w tomie „Arq” opublikowanym niedawno przez wydawnictwo Egmont. Sześcioksiąg interesujący, miejscami naprawdę wciągający, jednak również miejscami nieco zbyt enigmatyczny i odrobinę niespójny.
Pięcioro ludzi, którzy znaleźli się w jednym hotelu pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie zostaje przeniesionych do tajemniczego, zupełnie obcego nam świata. Z pozoru nic ich nie łączy – nigdy wcześniej się nie spotkali, nie mają również wspólnego planu działania. Zaczynają więc eksplorację przedziwnej krainy, napotykając na swej drodze jej niezwykłych mieszkańców, niesamowite istoty, poznają realia polityczne i społeczne obcego świata. Dlaczego znaleźli się w tym miejscu? Jakie zadania muszą wykonać? Czym właściwie jest Arq? Te pytania z pewnością nurtować będą czytelników komiksu Andreasa.
To jednak, że wnikliwy czytelnik postanowi zadać sobie te pytania, wcale nie oznacza, że uda mu się znaleźć na nie odpowiedzi. Autor, by zaciekawić czytelnika, buduje bardzo złożoną wizję, zaskakując ciągłymi zwrotami akcji. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się niejako na pograniczu kilku przestrzeni i trudno się zorientować, który z planów rozgrywa się w świecie rzeczywistym, który zaś jest jedynie wytworem umysłów bohaterów.
Rzeczywistość nie istnieje, a wszyscy żyjemy jedynie w świecie symulakrów – twierdzi za Baudrillardem Andreas. Wszyscy jesteśmy jedynie składowymi pewnego matriksu i nie możemy ocenić, czy sami go tworzymy, czy też jest on jedynie wytworem cudzej wyobraźni, a sami pozostajemy wyłącznie marionetkami w cudzych rękach.
Niestety, całość wizji rysownika pozostaje mocno niespójna. Wydawałoby się, że bohaterowie przeniesieni do zupełnie obcego świata powinni ze sobą współpracować, przygotować wspólny plan, znaleźć wspólny cel. Powinni dążyć do powrotu w świat, który był im wcześniej znany. Tymczasem bohaterowie komiksu bardzo szybko się rozdzielają, natychmiast angażują się w sprawy nowego świata, nie myśląc nawet o sobie nawzajem czy o próbie powrotu. Nikt tu nikomu nie pragnie pomóc – każdy z bohaterów wydaje się jedynie skrajnym egoistą. Również role czy zadania, jakie bohaterowie mają do spełnienia, nie zostają zrealizowane. Czy to przypadek? A jeśli nie – czemu taki stan rzeczy ma służyć? Niestety, autor raczej nie potrafi udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi na to pytanie.
W dodatku opowieść Andreasa jest miejscami mocno enigmatyczna. Zdarza się, że w kluczowych momentach akcja staje się bardzo zagmatwana, pojawia się seria zupełnie nowych wątków, które zrozumiałe stają się dopiero po przeczytaniu streszczenia zamieszczonego na początku kolejnej opowieści. Niestety, streszczenia takiego brak po zakończeniu szóstej historii, przez co znaczenia ostatecznego rozwiązania można się jedynie na podstawie mocno niejasnych przesłanek domyślać.
Nie znaczy to, że komiks Andreasa jest bezwartościowy czy po prostu nieudany. Miłośników science fiction, uwielbiających opowieści o nieskończonych możliwościach nauki, techniki, genetyki z pewnością „Arq” zachwyci. Wiele osób porwie bogactwo wyobraźni, złożoność wizji czy estetyka albumu. Niektórzy czytelnicy zachwycą się kreacją bohaterów, których przeszłość odkrywa przez nimi autor. Niestety jednak, na tle pozostałych albumów opublikowanych w serii „Plansze Europy” „Arq” pozostaje propozycją nieco słabszą.
"Przed kilkoma laty Nowy Jork był terroryzowany przez seryjnego mordercę zabijającego ofiary dwoma ciosami noża. Świadkowie opisywali go jako potężnego...
Gdzieś na morzu słup światła wystrzeliwuje pod powierzchni wody. Koziorożec i jego kompania muszą zbadać co kryją głębiny. Wraz z inspektorem Azakovem...