Autorka „Przerwanej lekcji muzyki” – powieści, która stała się podstawą nagrodzonego Oscarem filmu z – obsadzonymi w głównych rolach Winoną Ryder i Angeliną Jolie – prezentuje się czytelnikowi w nowej, choć równie autobiograficznej odsłonie. Jako głos wkładany w „usta” (wargi?) waginy. Polskim czytelnikom przyszło czekać siedem lat na tłumaczenie powieści.
Jej fabuła nie jest jednak rozbudowana. Krąży ona bowiem wokół medycznego problemu głównej bohaterki, która pewnego dnia, ni stąd, ni zowąd, zaczyna odczuwać „intymny” ból. Badania nie wykazują niczego groźnego, jednak zalecone po nich terapie nie pomagają. I tu zaczyna się koszmar. Wędrówki z jednego gabinetu lekarskiego do drugiego i permanentne cierpienie dają się we znaki nie tylko kobiecie, ale i jej najbliższemu otoczeniu. Książka Susanny Kaysen, promowana jako „prowokacyjna i dowcipna” autobiografia (publikacja opowiada wszakże – zgodnie z notą na okładce – „o zmaganiach Kaysen z przeróżnymi lekarzami – internistami, ginekologami, lekarzami medycyny naturalnej, u których bezskutecznie szukała pomocy…” – sic!), nie jest ani szokująca, ani przesadnie żartobliwa. W sytuacji, gdy połowa społeczeństwa ma pochwę (parafrazuję tu początek powieści, nieposiadając się z radości, że zastosowana liczba pojedyncza jest rodem ze świata fikcji), opisanie schorzeń tego organu (aparatu?) nie jest niczym bulwersującym. Wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum ginekologiczne i dużo silniejsze wrażenia gwarantowane. Tyle o prowokacjach. Gdzie drugi wspominany element książki, komizm? W scenach wymuszanego na głównej bohaterce współżycia z jej nieczułym chłopakiem czy może w tych, kiedy poddawana jest kolejnym, nieprzyjemnym terapiom?
Jedno jest pewne – z tego żadna kobieta (a to chyba do nich jest adresowana publikacja) nie będzie się śmiać. Drastyczny temat – cierpiąca nie wiedzieć czemu pochwa – stał się jednak podstawą i do głębszych rozważań na temat istoty związku partnerskiego czy roli seksualności w naszym życiu. „Nie oddzielaj umysłu od ciała. Nie oddzielaj nawet jednego znaku – nie zdołasz. Jednostką naszego istnienia jest ciało, fizyczna, namacalna, postrzegająca zmysłami całość, z percepcją i reakcjami, które ją jednocześnie wyrażają i formują” – czytamy w książce. Niestety, tak „głębokich” uwag jest zaledwie kilka, a wzmianek o pseudogrzybicznym zapaleniu pochwy – tysiące. „Aparat, który dała mi matka” jest więc lekturą dla tych, którzy cierpią na nadmiar. Czasu i pieniędzy.
Sabina Kwak