Hanka Lemańska do lektury swojej drugiej powieści, „Aneczki”, zachęca czytelników w zamieszczonym na czwartej stronie okładki liście-reklamie słowami: „chciałabym z góry zastrzec, że „Aneczka” nie jest podobna do żadnej spośród znanych mi pozycji książkowych”.
Cały problem polega na tym, że kto uwierzy w oryginalność tej powieści, może się głęboko rozczarować: po pierwsze podobieństwo do innych pozycji literatury rozrywkowej jest mnóstwo, co akurat uważam za atut – Lemańska otwiera cały system intertekstualnych powiązań, niepotrzebnie stara się go ukryć. Po drugie – książka Lemańskiej nie zaskakuje nowatorskimi rozwiązaniami.
Główna bohaterka, Aneczka, całkowicie podporządkowuje się ciotkom – siostrom matki. W sfeminizowanej rodzinie (ojciec nie jest w ogóle dopuszczany do głosu) najważniejsze są starsze panie. To one dyktują Aneczce sposób ubierania się (a la podstarzała pensjonarka) czy układania włosów. One zarządzają czasem Aneczki i nie pozwalają na nawet najmniejszy sprzeciw. Aneczka ma już ponad trzydzieści lat, pracuje w redakcji pisma dla kobiet (właśnie została przeniesiona do działu kontaktów z czytelnikami) i nie może mieć własnego zdania. Ciotki zaś właśnie spostrzegły, że zegar biologiczny Aneczki tyka i... postanowiły wyswatać ją z jakimś – rzecz jasna odpowiednim – kandydatem… Perypetie uczuciowe łączą się tu ze sprawą z lekka zahaczającą o kryminał: do redakcji ktoś przysyła list i prosi o opublikowanie go w niezmienionej formie. Ponieważ naczelny nie zgadza się na takie praktyki i wszystkie listy od i do czytelniczek musi pisać jedna osoba – Aneczka – prośba nadawcy nie zostaje spełniona. Tymczasem okazuje się, że nie był to taki zwykły list. Będzie tu jak w przyzwoitym kryminale – jedno morderstwo, jeden napad, jedno porwanie. Po początkowym zrywie tempo akcji zmniejszy się i na pierwszy plan wysuną się osobiste sprawy Aneczki.
Ta książka to powieść rozrywkowa z pogranicza: jak na powieść kryminalną zbyt dużo tu wątków obyczajowych, jak na powieść obyczajową – za dużo elementów sensacyjnych. Wszystko jednak spojone jest dużą dawką komizmu. Autorka wymienia jako inspiracje do napisania „Aneczki” między innymi „Nigdy w życiu” Grocholi i „Całe zdanie nieboszczyka” Chmielewskiej, odżegnując się jednocześnie od „przypadkowych” i niezamierzonych podobieństw. Aneczka – jak Judyta – pracuje w redakcji jako osoba odpowiadająca na listy czytelniczek, tyle że u Lemańskiej bohaterka sama te listy wymyśla. Znajduje się też w podobnej sytuacji: za chwilę rozpocznie nowe życie, dokona przewartościowań i rewizji swoich poglądów.
Z Grocholą może jeszcze łączyć Hankę Lemańską chęć zawojowania rynku literackiego, pragnienie stworzenia bestselera. Nadzieja na to jest dosyć wyraźna między wersami powieści, uwidacznia się najbardziej w liście „do Czytelników”. Nie ma w tym absolutnie nic złego – taka postawa nie kłóci się z przyjętą strategią narracyjną. Znacznie więcej natomiast łączy „Aneczkę” z powieściami Joanny Chmielewskiej. Powiedziałabym, że ta książka kopiuje rozwiązania z kryminałów Chmielewskiej, gdyby nie to, że nie jest to kopia wierna. Lemańska mimowolnie tworzy karykaturę stylu. Wynaturza Chmielewską, zamiast odnaleźć własny sposób na powieść.
Powtórzone tu zostały różne chwyty z różnych książek Joanny Chmielewskiej – to „Całe zdanie nieboszczyka” z porwaną przez przypadek bohaterką jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, ochłapem, rzuconym po to, by zadowolić czytelników. Przemilcza za to Lemańska, że oś fabularna pochodzi z „Harpii” Chmielewskiej: i tam główną bohaterkę, młodą dziewczynę, w ryzach trzymają złośliwe ciotki. Gdyby zresztą ciotki z „Harpii” i ciotki z „Aneczki” wymienić w obu powieściach – nikt nie zauważyłby różnicy. Mniejsza o tak wyraźną inspirację – źle, że Lemańska próbuje to ukryć przywłaszczając sobie prawa do pomysłu. Identyczny jest też sposób opowiadania. Chmielewska w swoich powieściach wprowadza bohaterki-narratorki (narracja, jak i w „Aneczce” prowadzona jest w pierwszej osobie) obdarzone ogromnym poczuciem humoru i umiejętnością dowcipnego komentowania sytuacji.
Zarzuty wobec tej książki to mało twórczo rozwinięta fabuła i kopiowanie pomysłów Joanny Chmielewskiej a także niezbyt udanie zarysowane charaktery niektórych postaci. Ale przecież Hanka Lemańska stworzyła dobrą powieść-czytadło. Rozśmieszającą i przynoszącą odpoczynek od codzienności. Miła lektura z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Podobała mi się.
Czy wiesz, że odbierając telefon w środku nocy możesz przewrócić całe swoje życie do góry nogami?"Chichot losu" opowiada taką właśnie historię...
Wbrew powszechnemu mniemaniu zepsuć życie sobie i innym nie jest tak łatwo, jak z pozoru mogłoby się wydawać. Większość z nas nie raz i nie dwa podjęła...