Wyrok przez powieszenie
Lifford to małe, spokojne miasteczko jakich wiele, tyle tylko, że kryje mroczną przeszłość, o której wielu wolałoby zapomnieć. W XVII i XVIII wieku było siedzibą władzy sądowniczej hrabstwa Donegal, a z dachu sądu wzniesionego na fundamentach miejscowego więzienia i szpitala dla obłąkanych w dni targowe wieszano kryminalistów. Jeszcze wcześniej zbrodniarze wisieli na konarach rozłożystego orzecha, tuż poza granicą miasteczka. Teraz mieści się tam osiedle wzniesione przez rodzimego przedsiębiorcę, ale ulica, którą prowadzono straceńców – Gallows Lane, aleja Szubienic, wciąż istnieje. Podobno pojawiają się tam nawet duchy skazanych na śmierć zwyrodnialców…
Ten mroczny klimat znakomicie uchwycił w swojej książce Brian McGilloway, uważany za mistrza irlandzkiego kryminału. Choć aż tak daleko w zachwycie bym się nie posuwała, to „Aleja Szubienic” jest misternie skonstruowaną intrygą, okraszoną dozą niepewności, wykluczających się możliwości i przypuszczeń, co czyni książkę tajemniczą i ciekawą.
W książce spotykamy ponownie znanego już z poprzedniej powieści „Na granicy” detektywa Benedykta Devlina, przykładnego ojca i przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, któremu tym razem przyjdzie zmierzyć się nie tylko z próbami gwałtów i pobiciami, ale i z wrogością miejscowych policjantów. Na dodatek w okolicy pojawia się kłopot w postaci Jamesa Kerra, który wraca do Clifford po kilkuletniej odsiadce za napad na pocztę w Castlederg. Co prawda, były więzień deklaruje poprawę i nawrócenie w kierunku Boga, ale kiedy w okolicy dochodzi do licznych przypadków łamania prawa, znajduje się on automatycznie w kręgu podejrzanych. Jest tak do momentu, kiedy jego ciało zostaje znalezione przytwierdzone w groteskowej pozie ukrzyżowania do dębu - tego samego, na którym kilka dni wcześniej zawisł wykładowca uniwersytecki – Peter Webb.
Śledztwo prowadzone przez Devlina odsłania coraz bardziej mroczne tajemnice mieszkańców miasteczka, ludzi powszechnie znanych, ale ślady, na jakie trafia nasz bohater, wykluczają się niekiedy bądź prowadzą do nieprawdopodobnych wniosków. Równocześnie Devlin rozwiązuje zagadkę tajemniczego boksera i niedoszłego gwałciciela – sprawcy brutalnych pobić nastolatek. Jedyną wskazówką jest tu wyjątkowy tatuaż na ramieniu podejrzanego, przedstawiający Cuchulaina, ogara Ulsteru, legendarnego irlandzkiego bohatera słynącego ze swej siły i odwagi w bitwie, ale także ataków szału i okrucieństwa…
Jakby tego wszystkiego było mało, ktoś napada na miejscową aptekę, kolejny mieszkaniec miasteczka zostaje znaleziony z kulą w ciele, a detektyw Devlin otrzymuje kartkę z kondolencjami z okazji własnej śmierci. Czy możliwe, iż jej nadawcami są policjanci z miejscowego komisariatu zamieszani w sprawę podrzucenia broni? Kto czyha na życie Benedykta i czy to możliwe, że wszystkie prowadzone przez niego sprawy mają ze sobą coś wspólnego? I wreszcie: w jaki sposób w tajemnicze zgony zamieszany jest wielebny Charles Bardwell, duchowy przewodnik Kerra, oraz szacowny developer Paddy Hannon? Odpowiedzi pojawią się w trakcie lektury „Alei Szubienic”, choć droga do ich uzyskania nie będzie prosta.
Sam autor niekiedy potyka się na ilości namnożonych przez siebie wątków, co w znaczący sposób utrudnia nam pełne oddane lekturze. Brian McGilloway stworzył historię z ogromnym potencjałem, która jednak odrobinę wymknęła się spod kontroli. Pomimo niedociągnięć, warto jednak wraz z detektywem Devlinem powalczyć o odkrycie prawdy, choć odbywa się to bez większych uniesień. „Aleja Szubienic” to mroczny klimat niedopowiedzeń, fascynujących początków, ale i zakończeń bez duszy. Pozostaje nam mieć nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy autora i z kolejną książką znów rozbudzi on w sobie iskrę.