"Ja" - powiadasz i chełpisz się z tego słowa. Lecz rzeczą większą, w co wierzyć nie chcesz, jest twoje ciało i jego wielki rozum: ono nie mówi "ja", ono "ja" czyni.
(Fryderyk Nietzche)
Michael Winn, znany być może w naszym kraju jako współautor "Miłosnego potencjału mężczyzny", w którym wraz ze swym nauczycielem, Mantakiem Chia, odkrywał tajemnice fang jang - taoistycznej sztuki seksualnej. Tym razem, ten znakomity znawca i adept taoizmu, ukazuje nam ten system, korzystając z wykładni tradycji alchemicznej.
Taoistyczna alchemia dzieli się na dwa aspekty: wewnętrzny i zewnętrzny. W wewnętrznym chodzi - w wielkim uproszczeniu - o komunikację z własnym duchem i zamieszkującymi w nas bogami. W alchemii zewnętrznej tworzymy pomost między tymi subtelnymi energiami a ich niebiańską macierzą. Działania alchemiczne w zgodzie z tao opierają się na polaryzacji energii na jin i jang, oraz ponownym połączeniu jej, a co za tym idzie, stworzeniu nowej jakości - neutralnej juan. Jej gromadzenie i ratyfikacja ostatecznie zapewniają nieśmiertelność (która też ma troszeczkę odmienny charakter od zachodnich imaginacji na ten temat).
W pierwszej części "Alchemia taoizmu" wprowadza w jedną z podstawowych praktyk taoizmu - wewnętrzny uśmiech. Omawia szczegółowo sens tej praktyki, jej przebieg, znaczenie i korzyści z niej wynikające. Drugą część stanowi próba opisania taoizmu jako systemu lingwistycznego. Moim zdaniem, to rozważania bardzo śmiałe i odważne, choć z pewnością odwagi nie brakuje autorowi, który pracował między innymi jako wojenny korespondent. Ostatnia część jest powrotem do rozważań na temat fang jang, jednak w przeciwieństwie do "Miłosnego potencjału...", Winn nie przekazuje już żadnych konkretnych praktyk, a skupia się na znaczeniu tej sztuki przy gromadzeniu i rafinowaniu energii czi (czego - moim zdaniem - w "Miłosnym potencjale..." brakowało).
Taoizm nie jest jeszcze znany w Polsce. Choć ostatnimi czasy można zaobserwować wzbudzone zainteresowanie wschodnimi systemami filozoficzno-religijnymi, szczególnie różnymi szkołami buddyjskimi, to taoizm pozostaje wciąż na uboczu. Niewiele publikacji na ten temat pojawia się na naszym rynku wydawniczym. Może to kwestia sposobu myślenia ludzi Zachodu. Buddyzm w pewien sposób dał radę przystosować się do zachodnich umysłów, którym trzeba wszystko dokładnie wyłożyć, opisać i wyjaśnić. A taoizm? Wszak "tao wypowiedziane nie jest prawdziwym tao" (Lao Tse). Jak więc opisywać nieopisywalne?
Michael Winn próbuje. Niestety, wydaje się, że chcąc w jakiś sposób opisać tao, kluczy wokół niego, dryfując wśród potoku słów. Często się powtarza. Czasem stara się znaleźć jakąś analogię, która w końcu staje się tak zawiła, że czytelnikowi naprawdę ciężko się jest w tym wszystkim połapać. A jednak, kiedy odkłada się na chwilę książkę, przymyka oczy i próbuje uchwycić, czym jest tao i jak działa, niemożność odnalezienia się wśród nici utkanych przez Winna - paradoksalnie - spycha nas na właściwą drogę.