Dżin z kubła na śmieci?
Zmiany mogą być czasami przyjemne, mogą nieść ze sobą niesamowite wydarzenia, niespodzianki losu i szanse. Co jednak, kiedy są związane z pozostawieniem wszystkiego, na czym nam do tej pory zależało? Wszystkiego, co cenimy i kochamy: szkoły, przyjaciół, partnerów oraz własnego domu? Niekiedy sami dążymy do zmian, a niekiedy to przeznaczenie wytycza nam nową drogę. Wówczas możemy czuć się oszukani, pełni pretensji i złości. Możemy przeklinać, a nawet… zaklinać.
Czy to właśnie przydarzyło się sympatycznej dziewczynce, Ali Betce? Tym, którzy poznali już obdarzoną niezwykłym darem przyciągania kłopotów bohaterkę serii powieści dla młodych czytelników autorstwa Idy Pierelotkin, mam przyjemność donieść, że właśnie pojawiła się kolejna pozycja. Opublikowana nakładem wydawnictwa Akapit Press książka Ala Betka i demon miasta znów zabiera nas do pełnego przygód i dziwnych zdarzeń świata Ali, w którym wszystko jest możliwe, w którym nie należy być sceptycznym, a już z pewnością nie można być pesymistycznie nastawionym do życia. Niezależnie od tego, czy mamy lat osiem, dziesięć czy piętnaście (mogłabym wymieniać dalej), trzeba być koniecznie świadkiem warszawskiego etapu dorastania bohaterki.
Czemu warszawskiego? Otóż właśnie w stolicy sympatyczna rodzinka złożona z Alicji, jej starszego brata Antka (nieustannie wzdychającego do kolejnej miłości) oraz wciąż zapracowanej mamy dziedziczy mieszkanie. Zapisane przez stryjeczną siostrę zmarłego dziadka Ali, Larysę Kornelię Betkę lokum przy ulicy Koszykowej ma stać się nowym początkiem dla nich wszystkich i szansą na poprawę bytu. Pani Betce niemal od razu udało się znaleźć pracę w Warszawie – ma szyć ubrania na potrzeby jednej firm odzieżowych czyli robić to, co najbardziej lubi. A że zmarła pozostawiła po sobie mnóstwo rzeczy nadających się do wykorzystania przez krawcową, mama Ali jest w swoim żywiole. Nie zauważa nawet, jak bardzo przeprowadzka przygnębia dzieci, które pozostawiły w rodzinnym mieście przyjaciół i znajome kąty.
Nic dziwnego, że Ala jest bardzo zła na cały świat, a na dodatek Warszawa nie wydaje jej się miejscem przyjaznym. Krążące po ulicach opryszki nie wahają się niszczyć czy kraść, nie pogardzą nawet jedzeniem na wynos odebranym małej dziewczynce. To właśnie dlatego, robiąc porządki i pozbywając się starych plakatów oraz innych pamiątek, nasza bohaterka pozwala sobie na krzyk: Do licha z tym wszystkim! (…) Trzeba jakoś przetrwać w tym mieście! Nie wie nawet, jakie te pozornie niewinne słowa wywołają zamieszanie nie tylko w życiu jej i jej bliskich, ale i całej dzielnicy.
Jak to zwykle z przeprowadzkami bywa, oznaczają one nie tylko zmianę miejsca zamieszkania, ale też pracy czy szkoły. O tym, jak ciężko jest rozpoczynać naukę w nowym miejscu, i to jeszcze w ostatniej, szóstej klasie, nie trzeba nikogo przekonywać. Wszystkie dzieci znają się już doskonale, stanowiąc mniej lub bardziej zgraną ekipę, znają również nauczycieli, ich zwyczaje i słabe punkty. Ala bardzo szybko pada ofiarą klasowych dowcipnisiów z pełną pychy Czarną Ziutą na czele. Okazuje się jednak, że nie jest sama – w tym roku szkolnym naukę rozpoczyna jeszcze jeden nowy uczeń. Niezwykły Edwin Piekielniczuk… Kim jest naprawdę Edwin i dlaczego do złudzenia przypomina postać z wyrzuconego plakatu? Czy to możliwe, żeby słowa wypowiedziane w gniewie przywołały demona? Biorąc pod uwagę, że od chwili pojawienia się niezwykłego chłopca nie tylko wzrósł popyt na dania serwowane w barze „Bambino”, ale i Ala zaczyna też lewitować na koźle podczas lekcji wychowania fizycznego, zaś nocami przemierza z chłopcem ulice Warszawy… w powietrzu, to wersja zdarzeń, mówiąca o dżinie przybyłym na wezwanie, jest bardzo prawdopodobna.
Jak odmieni się życie Ali z własnym demonem u boku? Czy dziewczynka nareszcie odzyska wiarę w siebie, przekona się, że o tym, kim jest, nie świadczy ani miejsce pochodzenia, ani zamieszkania? Czy znajdzie w wielkim mieście przyjaciół, a nawet zadomowi się tu na dobre? O tym wszystkim przeczytać można w porywającej i nieco magicznej powieści Ala Betka i demon miasta.
Ida Pierelotkin po raz kolejny serwuje czytelnikom kilkadziesiąt minut dobrej zabawy, bowiem lektura jej książki jest prawdziwą przyjemnością. Prosty język, pozytywne przesłanie i energia płynąca z powieści pozwalają na pozbycie się wszelkich smutków i kłopotów. Poruszając ważne dla dzieci i młodzieży kwestie, autorka znajduje zawsze optymalne rozwiązania. A że okrasza to wszystko szczyptą magii… No cóż, wydaje się, że każdemu od czasu do czasu przydaje się nieco wiary w cuda. Podobnie jak przydałby się niezwykły przyjaciel, podobny choć trochę do Edwina. Czy mam już wypowiedzieć zaklęcie?
Zuzanka ceni racjonalne myślenie i stroni od sentymentów. W przeciwieństwie do jej koleżanek, nie zamierza ulegać magii „Zmierzchu”...
Irmina nie należy do osób śmiałych, przebojowych i wygadanych. Czy uda jej się zwrócić na siebie uwagę genialnego gwiazdora szkolnego kółka...