Recenzja książki: A więc wojna!

Recenzuje: Damian Kopeć

Czego tak naprawdę chcemy?

Co jest łatwiejsze: burzyć czy budować? Myśląc rozsądnie, mogłoby się zdawać, że burzenie. Wszak nawet małe dziecko bardzo szybko, bez nauki osiąga wielką sprawność w burzeniu chociażby budowli z klocków. Zanim samo zbuduje coś ciekawego, trzeba za to wiele czasu i ćwiczeń. Nader często wmawia się nam jednak, że bardziej wartościowe niż budowanie czy tworzenie jest niszczenie. Że demolowanie, przewracanie, a nawet zabijanie jest aktem twórczym, wymagającym wiedzy, odwagi, wielkiego umysłu, wizjonerstwa. Twierdzi się, jakoby kolejne solidnie demolujące świat rewolucje czyniły jedynie samo dobro i popychały zacofany świat naprzód. Czyniły człowieka lepszym. Po czym niby to poznać? Raczej nie po coraz bardziej wyrafinowanych wojnach, narastającej zorganizowanej przestępczości, dezintegracji społeczeństw, powszechnej agresji, ograniczaniu wolności w imię… wolności. Trzeba przyznać, że z pewnością świat zmieniły i zmieniają, ale czy aby na pewno tylko na dobre? Trudno się dziwić, że pojawiają się ci, co walczą (słowem) z postępem, polegającym na bezmyślnym, ochoczym odrzucaniu wszystkiego, co było. Na pogardzie dla przeszłości i dorobku pokoleń. Ci, którzy nie uważają przeszłości za jeden ciąg klęsk do zapomnienia i chcą kontynuować dobre wzorce, zmieniając tylko to, co się nie sprawdziło. Którzy chcą znać przeszłość, jaką była, a nie jaką ktoś chciałby po latach widzieć. Ci, co są konserwatywni w poglądach społecznych i jednocześnie liberalni w sprawach gospodarczych. Co nie uznają wartości postępu dla samego postępu, zmian dla zmian jako panaceum na wszystko. Co nie wierzą w powstające w głowach szalonych teoretyków utopie.

Znany publicysta, dziennikarz i pisarz Rafał A. Ziemkiewicz pisze głównie o czasach, w których przyszło mu żyć. Pisze przede wszystkim jako felietonista, omawiający sprawy bieżące, wyłowione z burzliwego nurtu wydarzeń czy sprawy polityczne – o ile przyjmiemy definicję klasyczną, że polityka to nie pranie brudów i walka o władzę, a troska o dobro wspólne. Czasami wypowiada się jako pisarz podejmujący szerszą, mniej skoncentrowaną na chwili obecnej refleksję nad rzeczywistością. Jako liberalny konserwatysta koncentruje się na krytycznym opisie czegoś, co można by nazwać rewolucyjnym duchem czasów, na przejawach i skutkach jego działania. Na opisie skutków wiary w postęp i lepszy świat degenerujących się, mętnych ideowo, hedonistycznie nastawionych do życia i pławiących się w dobrobycie elit. Opisuje atmosferę ostatnich lat, która zdaje się mocno przypominać tę z okresu fin de siecle i z przełomu XIX/XX wieku – wyraźna atmosfera niepokoju, programowego znudzenia, szukania nowych podniet, oczekiwania i dążenia do jakiegoś mętnego przełomu, a przy tym zadufania, ślepej wiary w posiadanie recepty na szczęście – niekoniecznie może własne, ale z pewnością wszystkich innych ludzi. Atmosferę, która w wielu (chyba – zbyt wielu) elementach przypomina tę poprzedzającą Wielką Rzeźnię, czyli I wojnę światową i jej młodszą, jeszcze bardziej porażającą siostrę – II wojną światową. RAZ zauważa, że następuje niepokojąca dekonstrukcja istniejącego świata, wymuszone przyspieszanie wydarzeń, wymuszanie zmian, bardzo w sumie podobne do tego, które pojawiło się przed wielkimi kataklizmami XX wieku. Poszukujące podniet, szukające powiewu świeżości elity (wszystko już było) eksperymentują na żywym organizmie społeczeństw, proponując często jako nowość właśnie to, co już było i co się nie sprawdziło. Może to prowadzić do kolejnej zawieruchy wojennej, a może nawet do upadku naszej cywilizacji. Historia uczy wszak, że wielkie cywilizacje upadały, bo się degenerowały. Psuły się od głowy czyli od elit. Były – metaforycznie rzecz ujmując – tak piękne, doskonałe, zadowolone z siebie, że upadały. Czasami z wielkim hukiem, czasami dla nich niezauważalnie. Uśpione, syte, skoncentrowane na sobie i coraz bardziej wyrafinowanym używaniu, gubiły wszelkie sensowne idee, za które człowiek gotów był cierpieć i umierać, dla których chciał pracować. Na to miejsce wprowadzały idee, za które cierpieć i umierać mieli inni.

RAZ przygląda się Polsce, Unii Europejskiej i światu, politykom różnych barw i odcieni,  osobom z życia publicznego, administracji, rządzącym i opozycji. Temu, czym żyją Polacy, wszechobecnej socjotechnice i manipulacji. Wpływowi idei zza zachodniej i wschodniej granicy, które zmieniają nasze myślenie i osąd rzeczywistości. Przygląda się swoimi nieobiektywnymi oczami niepokornego felietonisty, który widzi różne słabości praktycznie u wszystkich, niekoniecznie zaś powtarza jak mantrę aktualne mądrości (które zmieniają się w zależności od zmian klimatycznych) nieomylnych autorytetów (chociażby ta, że PKB odwzorowuje bogactwo narodu, a pewien były prezydent jest skarbem, choć parę lat temu uznawany był za jego zupełne przeciwieństwo). Jest subiektywny, jak wszyscy interesujący dziennikarze i jak każdy normalny człowiek. Jest często ironiczny, nierzadko – złośliwy, ale w stopniu mniejszym niż wielu z tych wspaniałych, mądrych, wykształconych, kulturalnych, z pierwszych stron i pierwszych ekranów. Próbuje zrozumieć – raz lepiej, raz gorzej – to, co się dzieje, stara się odpowiedzieć na pytanie: dokąd tak naprawdę zmierzamy i czy to naprawdę jedyna sensowna droga? Czy my, Polacy, musimy jak małpki naśladować innych, bezkrytycznie powielać ich zachowania i ich błędy? Czy nie mamy prawa do własnych wyborów i przemyśleń, korzystania z własnych doświadczeń i mądrości, która oparta jest o doświadczenie? Czy ktoś, kto nigdy nie był w naszym kraju i nie zna naszej kultury, naprawdę wie lepiej, co dla nas jest dobre? Czy tak dziś modny dobrostan elit jest naprawdę dobrostanem całego narodu? Czy elity są jeszcze elitami, czy tylko tak o sobie myślą?

Z Ziemkiewiczem można się nie zgadzać. Można go nie lubić, nie chcieć zrozumieć, można nie akceptować jego poglądów czy sposobu ich wyrażania – to kwestia gustu i wyboru. Trudno mu jednak odmówić wierności poglądom, trwania przy nich, mimo że nie dają mu one dostępu do profitów. Trudno mu odmówić umiejętności argumentacji, zdolności ciekawego wyrażania myśli, talentu dziennikarskiego. Oponenci często próbują przyklejać mu łatki, które mają stygmatyzować, zamykać dyskusję, przenosić ją ze świata argumentów do świata emocji. Bezsilność intelektualna (tak to przynajmniej wygląda) sprawia, że ochoczo sięgają po próby uciszenia, przemilczania, szyderstwa. Ataki na ogół podejmują w sferze emocjonalnej. Zupełnie jakby chcieli, by świat – w imię skądinąd świętej tolerancji – był coraz mniej pluralistyczny, by wszyscy myśleli w jeden, wyznaczony odgórnie sposób. Kiedyś narzucała ten jedynie słuszny ton Partia. A dzisiaj? Cóż, przyroda nie znosi pustki.

W dzisiejszych czasach logika nie jest, co prawda, tak ważna jak urok osobisty, jakość myślenia nie dorównuje znaczeniu medialnej rozpoznawalności, ale to właśnie te pierwsze winny decydować o tym, czy coś przetrwa kolejne lata, czy rozpuści się w jakże mocno zanieczyszczonym morzu (dez)informacji. Felietony z natury swojej mają tendencję do związku z chwilą, tymczasowości. Ziemkiewiczowi udaje się jednak pisać także takie teksty, które mimo upływu czasu nie tracą swojej wymowy. Czytając RAZ-a, praktycznie zawsze wiemy, o co mu chodzi. Pisze jasno, klarownie, bezpośrednio. Pisze w żywy, atrakcyjny sposób. Nie ma u niego ponowoczesnego myślenia i niezrozumiałego intelektualnego stylu wypowiadania się, który śmiało można nazwać bełkotem.

Cóż, gdyby wszyscy ludzie rozumowali logicznie, Marks i Engels zmarliby bezpotomnie w nędzy i zapomnieniu.

Tom felietonów A więc wojna! rozpoczyna dobrze wprowadzający w klimat książki tekst Zmęczona epoka, pochodzący z 2016 roku. To swoiste wyrażenie niepokojów, którymi nacechowane są nasze czasy. To zmęczenie czuć – o ile ktoś tylko chce to dostrzec – w kulturze, polityce, życiu zwykłych ludzi, zwłaszcza tych z Zachodu. W świecie pozornie racjonalnym ludzie dziwnie podatni są na nieracjonalność. Stąd mająca wiele wspólnego z zacietrzewieniem wiara nie tylko w zabobony, amulety i czary-mary, ale też w jakże bliskie im obietnice nowego wspaniałego świata, który powstanie, gdy wszystko odrzucimy, zburzymy, usuniemy, zamkniemy. Ludzie zwalniają się z obowiązku myślenia, krytycznego myślenia. bo sądzą – zdaniem nie tylko Ziemkiewicza – że to za nich zrobi ktoś inny: dyżurny ekspert, zawodowy polityk, rozgadany celebryta, dziennikarz prowadzący teleturniej. Powtarzają cudze słowa, myśli, naiwnie sądząc, że to ich własny koncept. Szukają tweetów, wpisów, memów, a nie tekstów poruszających na poważnie jakiś temat. Ziemkiewicz jest pod tym względem nietypowy. Pozostaje sobą, co wyraźnie widać również w tekstach zebranych w A więc wojna! Ziemkiewicz – tak przynajmniej to odbieram – chce nas zmusić do przemyśleń, a nie tylko do bezkrytycznego przyjęcia jego słów. Do zastanowienia się nad tym, czego tak naprawdę chcemy. My – a nie inni, wypowiadający się w naszym imieniu.

Nie jest tak, że każdy tekst RAZ-a jest wspaniały, wart zachowania dla potomności. Wszak nie są to same nominacje do znanej nagrody literackiej. Jedne felietony są lepsze, inne – gorsze. Najczęściej te robią na kimś większe wrażenie, które poruszają go emocjonalnie. Wiele tekstów tego autora nie pozostawia nas obojętnymi – i to nie z powodu wulgarnego czy agresywnego języka. Raczej z powodu ujęcia tematu, spojrzenia na problem, postawionych tez. I to też świadczy o profesjonalizmie Ziemkiewicza. Można odnieść wrażenie, że wielu oponentów RAZ-a tak naprawdę boi się – może nie samego Ziemkiewicza, co jego przemyśleń. Tak prawdopodobnie może być i w przypadku tej książki. Jedną z reakcji na nią może być bowiem ta uświęcona w praktyce przez komunistów i ich duchowych spadkobierców: nie mówić o czymś, co uwiera, przeszkadza, podważa racje, a to nie zaistnieje. Udawać, że książki nie ma, skazać ją na niebyt w przestrzeni publicznej, pokryć milczeniem. Podjąć próbę unikania dyskursu poprzez świadome niezauważanie oponenta, skazanie go na medialne nieistnienie. To zjawisko, wbrew pozorom, jest bowiem nadal żywe.

Kup książkę A więc wojna!

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce A więc wojna!
Książka
A więc wojna!
Rafał A. Ziemkiewicz;
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy