Rzeczywistość z lotu książki ,,A nie mówiłam”, że Grochola w końcu przestanie być modna? Wszystkie iluminacyjne powieści, tzw. odkrycia literackie, które namiętnie czytają setki Polaków są książkami apriorycznie recenzowanymi. Ich masowa,, konsumpcja” sprawia, że zasięgnięte wcześniej opinie pozbawiają nas literackiego smaku oraz szansy na obiektywną ocenę dzieła. Tak też stało się w przypadku czwartej części cyklu "Żaby i anioły” autorstwa Katarzyny Grocholi. Okrzyknięta sławą pierwsza część, a także znakomita adaptacja filmowa zadecydowały o druzgocącej klęsce kontynuacji całego cyklu. W społeczeństwie uplasowało się przekonanie, iż twórca, którego dzieło osiągnęło niebywały sukces; niezależnie czy jest to książka, płyta, czy nowy model samochodu, zobowiązany jest do wykonania repliki swego osiągnięcia. Popularyzacja czyjegoś sukcesu w późniejszym czasie staje się sekularyzacją krytyki.
Niewątpliwie "A nie mówiłam” jest książką jednej nocy, czyta się ją równie szybko i przyjemnie jak trzy poprzednie części. Język, jakim posługuje się pisarka jest wręcz kontemplacyjny, aczkolwiek bardzo dynamiczny, miejscami chaotyczny , przypominający naszą codzienną gonitwę myśli. Ideologiczna gimnastyka Judyty przeradza się w długie wywody o życiu, dojrzałych związkach po trzydziestce, polityce i współczesnych realiach, dotyczących stanu polskich dróg, czy koncertu Eltona Johna w Operze Leśnej.
Spiralnie ułożona fabuła zdaje się spokojnie wprowadzać czytelnika w nurt prozatorskiej fikcji, symbiotycznie połączony z rzeczywistością. Przeplata się w niej m.in. ślub rodziców Judyty, wspólna podróż dojrzałych kochanków za granicę, spotkania z przyjaciółmi ze szkolnych lat oraz sekrety życia nastoletniej Tosi. Nie zapominajmy, że teraźniejszość przedstawiona w powieści jest ukazana z perspektywy trzydziestokilkuletniej kobiety, matki i rozwódki.
Spostrzeżenia Judyty mogą się wydawać dość odważne i niekiedy absurdalne. Jednak jeśli przyjrzymy im się bliżej, zauważymy niebywałą zgodność naszych myśli. Judyta nie patrzy na świat przez różowe okulary. Stara się raczej tłumaczyć rzeczywistość, aby nie ugiąć się pod jej naporem. Bohaterka nie odkłada problemów do antykwariatu doświadczenia, ale interpretuje i rozwiązuje je na bieżąco, aby się nie nawarstwiały. Niestety jej pochopność, roztargnienie i niefrasobliwie postawione tezy, przynoszą niekiedy przykre niespodzianki. W książki jest pełno niedomówień, błahych zakończeń i realnych scenariuszy.
Może dlatego powieść odbiera się osobiście, a zarazem neutralnie, bo wiele można jej wybaczyć. Mimo to, książka jest tak samo chętnie czytana jak dezaprobowana. Nie wszyscy muszą się zaczytywać w patetycznych kartkach tańczących na wietrze, ani obciążonych intelektualną odpowiedzialnością powieściach historycznych. Może warto czasem sięgnąć po książki lekkie, łatwe i przyjemne i pobawić się w sklejanie lustra rzeczywistości.
Chcesz mieć lepszy dzień? A może miesiąc? A może wystarczy pocieszka na każdy tydzień? Oto pięćdziesiąt dwie historie, tyle, ile jest tygodni w roku...
Kolekcjonerskie wydanie książek najpopularniejszej współczesnej pisarki, która zmieniła oblicze polskiej literatury i podbiła serca czytelników. Ponad...