„Mimo wszystko nie można zatkać ust pacjentowi” – stwierdza triumfalnie narrator i jednocześnie główny bohater najnowszej powieści Claudio Magrisa „Na oślep”. Opowiadający zmienia tożsamość – raz nazywa się Salvatore Cipicco, z jego opowieści i oskarżeń dowiadujemy się, że reprezentuje włoskich komunistów, że był więziony w Dachau, a potem w łagrze (Sali Otok). Innym razem twierdzi, że jest Jorgenem Jorgensenem – duńskim marynarzem z XIX wieku, korsarzem, którego los rzuca do Islandii i czyni tamtejszym królem, by potem zrobić zeń tasmańskiego galernika.
Tak naprawdę nie wiadomo do końca, kto i kiedy dokładnie opowiada. Nie wiadomo, gdzie toczy się akcja. Nie ma jednej osi fabularnej, przyczynowo-skutkowego ciągu wydarzeń. Historię przedstawia Cipicci, monolog głównego bohatera jest jednocześnie jednostronną rozmową z lekarzem psychiatrą. Autor wywodu znajduje się w klinice świadomy swojego aktualnego miejsca pobytu odpowiada na ukryte przed czytelnikiem pytania lekarza. Całe „Na oślep” jest zatem spowiedzią jednostki, spowiedzią o tyle nietypową, że łączącą w jedną całość nie tylko rozmaite biografie, ale także wplatającą w przeżycia jednego człowieka niechlubną i ponurą historię XX wieku.
I właśnie jako rozliczenie z tą historią, rozrachunek z wiekiem – już – ubiegłym można odczytywać powieść Magrisa. Gdyby kierować się ku takiej interpretacji, książka stałaby się rejestrem okrucieństw i niesprawiedliwości społecznych, opisem wojen, przewrotów i rewolucji, jednak – co zaskakujące i co tworzy nowe spojrzenie na przeszłość – nie traktowanych w wymiarze globalnym, a przedstawianych przez ukazanie wpływu ważnych dla świata wydarzeń na psychikę mało istotnego, jednego tylko człowieka. Dzieje uchwycone zostały w sposób subiektywny. Pisze zresztą o tym Joanna Ugniewska, tłumaczka - „Na oślep” nie stanowi rekonstrukcji przeszłości ani nawet próby tej rekonstrukcji. W powieści usiłuje się odnaleźć rzeczywistą historię – w oparciu o przeżycia, traumy i doświadczenia bohatera.
Opieranie się na złudnej pamięci być może chorego psychicznie człowieka musi, rzecz jasna, prowadzić do refleksji na temat prawdy i poszukiwania. Niewiele z historii powszechnej ocaleje – stąd też mnóstwo w powieści kłamstw, przeinaczeń, złudnych rekonstrukcji i przekształceń historii. Okazuje się, że nie jest istotny prawdziwy przebieg wydarzeń, a tylko to, co z teraźniejszością, która w przyszłości stanie się przeszłością, zachowamy. A rekonstruowanie minionych dziejów za pomocą złudnej pamięci jednego tylko świadka z pewnością nie przyniesie obiektywnego obrazu rzeczywistości. „Na oślep” jest więc również rozprawianiem się z mitami.
Wielopłaszczyznowość, sieć powiązań, wątków i relacji utrudnia lekturę, ale też pozwala uzmysłowić sobie puls i powtarzalność historii. Czytelnik bez przerwy przenoszony jest w czasie i przestrzeni – Australia i Europa, wiek XIX i XX, mit o Argonautach, wątki greckich i rzymskich wierzeń, cierpienie człowieka – ale też i całej przyrody, motywy religijne, akcenty związane z biografiami i autobiografiami. Mnóstwo w tej powieści dygresji, ekspresyjnego wyrażania opinii. Narracja prowadzona jest „na oślep” – żeby zwodzić czytającego, okłamywać i zasiewać coraz to nowe wątpliwości.
Szkice z podróży do Austrii, Czech, Hiszpanii, Iranu, Norwegii, Polski, Rosji, Szwecji, Wietnamu i na Wyspy Kanaryjskie. Zapis wędrówek autora Dunaju przez...
Kolekcjoner pasjonat poświęca całe życie na zbieraniu militariów, chcąc utworzyć Muzeum Wojny. Wierzy, że można umieścić śmiercionośne maszyny i zło...