Według naszych modernistycznych twórców praprzyczyną i motorem ludzkich działań była chuć. Philip Roth w swej powieści z 2001 roku (wydanej właśnie nakładem Czytelnika) konstatuje, że chuć jest nie tylko początkiem, ale i – wbrew powszechnie panującej opinii – końcem życia człowieka.
Siedemdziesięcioletni wykładowca (prowadzący w Stanach Zjednoczonych seminarium krytyki stosowanej), znany recenzent i krytyk, przyznaje się do jednej zaledwie słabostki – wrażliwości na kobiecą urodę. Owa bagatelizowana przez bohatera słabostka oznacza oczywiście otwarte propagowanie wolnej miłości. Przez egzystencję i mieszkanie wykładowcy przewijają się setki kobiet – przeważnie byłych studentek, ale też dawnych znajomych, którym nie ułożyło się w życiu. Bohater koncentruje się szczególnie na jednej minionej historii. Consuela Castillo, Kubanka, zawładnęła jego starzejącym się ciałem (w chwili rozpoczęcia romansu miał sześćdziesiąt dwa lata) i umysłem. Rozkochała w sobie „profesora pożądania” i zniknęła z jego życia, ale nie z pamięci. Powróciła, gdy okazało się, że okrutny los drwi sobie z jej urody i młodości.
Romans sześćdziesięciodwulatka i dwudziestoczterolatki. Studium miłości zmysłowej i pięknej, jakby wbrew nieubłagalnym prawom natury, wbrew starzeniu się ciała. Zresztą Philip Roth używa w pewnym momencie stwierdzenia, że seks to zemsta na śmierci. W rzeczywistości przy wspomnieniowych opisach zespolenia ciał nie ma miejsca na obrazy starości. Wszystko jest harmonijne, zgodne i piękne. Być może czas zatarł w pamięci bohatera niekorzystne sytuacje, być może współuczestnik tańca namiętności nie odczuwał skutków nieodwracalnego procesu starzenia się organizmu. Poza arsenałem niekoniecznie przekonujących acz popularnych fetyszy, historia burzliwego romansu opowiedziana jest w znakomity sposób.
W „Konającym zwierzęciu” bezustannie przeplatają się dwa światy, dwie siły rządzące organizmem ludzkim – popęd płciowy i obumieranie ciała. Powracają wciąż, splecione w makabrycznym tańcu – chuć podsyca ponure memento, bliskość śmierci budzi pożądanie kreowane jako chęć ucieczki przed zagładą. Demaskacja mitów na temat starości pojawia się w najmniej spodziewanych tematach. „Czy mimo wszystko, godzi się, aby siedemdziesięciolatek uczestniczył aktywnie w cielesnym wątku komedii ludzkiej? Aby był niepoprawnym i dalekim od klasztornej wstrzemięźliwości staruszkiem, wciąż podatnym na czysto ludzkie podniety? (…) nic w człowieku nie ulega uśpieniu, choćby był nie wiem jak stary”.
Namiętna przygoda z Consuelą stała się jedynie preludium do analizy tęsknoty i minionej zazdrości – uczuć nieznanych dotąd zdeklarowanemu casanovie. Tak, obok studium miłości, to tęsknota głównie jest czynnikiem organizującym wspomnienia mężczyzny. I tak jak miłość pozwalała się wyrwać ze szponów przemijania, tak tęsknota i bolesna świadomość, że nigdy nie będzie tak jak dawniej, na nowo wrzuca człowieka w otchłań śmierci. „Pod warunkiem, że nie zżera nas tęsknota, samotne życie potrafi być nie lada przyjemnością” – stwierdza bohater. Jednak towarzysząca mu przez cały czas nostalgia nie pozwala na beztroskie korzystanie z uroków życia, za to wciąż przypomina o upływającym czasie.
„Starzenie się jest niewyobrażalne dla wszystkich oprócz tych, którzy się starzeją” – to jedno ze sformułowań odkrywających znaną przecież, a przynajmniej przeczuwaną prawdę o przemijaniu. Takich myśli jest w książce wiele więcej, czasem opowieść o seksie wydaje się być po prostu przykrywką dla rozważań o starości. Rozważań oczywistych, choć odrzucanych.
Apogeum tematu śmierci i podeszłego wieku przypada na wspomnienie o odejściu przyjaciela – rodzina George’a skazała bliskiego sobie człowieka na straszliwy, powolny zgon – przez odłączenie aparatury utrzymującej go przy życiu. George po kilkudniowych męczarniach odzyskał nagle siły witalne, pragnąc bliskości żony udowodnił, że owa wysławiana przez bohatera chuć ulega zagładzie dopiero w momencie śmierci człowieka. Ale obrazy miłosnego zespolenia bądź potencjalne sceny erotyczne ukrywają to drugie przesłanie tekstu – odwieczny lęk człowieka przed nieuchronną w końcu śmiercią. Wiele zagadnień uniwersalnych porusza w swojej powieści Philip Roth, ale wszystkie splatają się w tym właśnie punkcie: w obawie przed przemijaniem.
Autor „Konającego zwierzęcia” łączy w powieści w powieści tradycyjny i nieco nawet staroświecki styl opisu z ponowoczesną tematyką. Książkę czyta się jednym tchem. Philip Roth umiejętnie wykorzystuje zmysł ironii (ujawniający się w drobiazgach, choćby w temacie pracy dyplomowej jednej ze studentek – „100 sposobów perwersyjnych zachowań w bibliotece”). Mimo głównego tematu powieści – motywu seksu w wieku podojrzałym, nie ma mowy o pornograficznym wydźwięku książki.
„Konające zwierzę” ujawnia podświadomie i skrzętnie ukrywane dążenie człowieka do zaspokajania własnych potrzeb. Wykazuje, że zatapianie się w namiętnościach czy po prostu konsekwentne realizowanie swoich pragnień jest próbą ucieczki od myśli o przemijaniu i nieuchronności śmierci. Czy rzeczywiście chuć, tytułowe zwierzę, ginie dopiero razem z człowiekiem? Czy człowiek umiera, kiedy świat marzeń zastępuje mu rzeczywistość?
„Konające zwierzę” to połączenie tych wątków – siły witalnej, oznaki żywotności i szansy na przetrwanie z destrukcyjną i ostateczną mocą śmierci. Współczesna powieść o odwiecznych dylematach i lękach.
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy do złudzenia podobny do nas nieznajomy zawłaszcza nasze imię i nazwisko, przypisuje sobie nasz życiorys i jeździ po świecie...
Dziedzictwo Philipa Rotha to jego najbardziej osobista książka: intymna, przejmująca swoją szczerością, choć nie pozbawiona humoru opowieść o ostatnich...