Maria Konopnicka: mistrzyni kamuflażu
Data: 2018-05-21 12:09:52Zaliczana do grona „narodowych wieszczów" i stawiana napiedestale za promowanie polskich wartości, jaki się jako kobieta bez zmazy i skazy, heroiczna „Matka Polka" i poetka-patriotka oraz wcielenie cnót wszelakich. Tymczasem Maria Konopnicka bywała wyklinana z ambon, uciekła od męża, jako matka sprawdziła się gorzej niż przeciętnie, wikłała się w romanse ze znacznie młodszymi mężczyznami i przez dwadzieścia lat pozostawała w związku z kobietą. Przyjrzyjmy się poetce jako kobiecie z krwi i kości, która obok niewątpliwego talentu i wielu zalet miała swoje słabości i wady, a przede wszystkim wiodła niezwykle bujne i wyemancypowane życie. Oto prawdziwy portret Marii Konopnickiej.
Mistrzyni kamuflażu - wizerunek a rzeczywistość
Maria Konopnicka zawsze bardzo dbała o swoją prywatność i wizerunek. Można powiedzieć, że weszła w kostium narodowej wieszczki, w jakim chcieli widzieć ją Polacy spragnieni patriotycznych uniesień. Konsekwentnie dążyła do takiego wizerunku, który był dla niej wygodny, bez skrępowania budując własną legendę.
Faktem jest, że Konopnicka w korespondencji unikała zbyt szczerych wyznań. Każdy list pisała z taką manierą, jakby z góry przewidywała, że będzie opublikowany, a przynajmniej przeczytany: Ja nawet do najbliższych piszę tak, aby mógł to czytać p. żandarm, jeśli mu przyjdzie ochota - wyznawała. Nie pisała o osobistych sprawach, nie wspominała nigdy o związkach i uczuciach, a gdy mówiła o problemach, czyniła to bardzo ogólnie. Wiele ze swych listów zniszczyła, prosiła też wielu adresatów korespondencji, by po przeczytaniu pozbyli się wiadomości. Jak wiele było takich listów – pewnie nigdy się nie dowiemy. O nieskazitelny wizerunek matki dbały po śmierci również jej dzieci. Córka Zofia, spadkobierczyni spuścizny matki, jeszcze przed własną śmiercią niszczyła niewygodną korespondencję Konopnickiej.
Nie tylko zresztą dzieci poetki starały się zachować krystalicznie czysty obraz narodowej wieszczki. Listy opisujące fatalne w skutkach zauroczenie Konopnicką młodszego od niej o 22 lata Maksymiliana Gumplowicza cudem ocalały, lecz musiało minąć wiele lat, nim w końcu zdecydowano się na ich wydanie, bowiem taka publikacja godziła w nieskalany wizerunek Konopnickiej.
Mimo tych trudności, możemy dziś z dużą pewnością powiedzieć o Marii Konopnickiej znacznie więcej niż tylko to, że żyła i tworzyła ku chwale ojczyzny. Dzięki zabiegom biografów i hisotryków literatury historia autorki Roty stała się pełniejsza i znacznie bardziej uczłowieczona.
Maria Konopnicka - dzieciństwo i młodość. Mała dziewczynka z płowymi włosami
Maria Konopnicka urodziła się 23 maja 1842 roku w Suwałkach. Była córką wykształconego urzędnika państwowego i miłośnika literatury, Józefa Wasiłowskiego i Scholastyki z Turskich, która zmarła, gdy Maria miała dwanaście lat. Józef pozostał sam z szóstką dzieci i choć było mu ciężko - Maria wspominała, że ich dom stał się cichy i smutny na wiele lat, a jedynym miejscem, jakie odwiedzali razem z ojcem, był cmentarz - przez długi czas nie myślał o ponownym ożenku i starał się wychować dzieci jak najlepiej potrafił. To właśnie dzięki ojcu młoda Konopnicka zainteresowała się poezją i literaturą. Józef obrał dla niej zupełnie nietypowy kierunek kształcenia. Choć nie zachowała się żadna wzmianka o jej wczesnej edukacji szkolnej, najprawdopodobniej uczył ją sam albo korzystał z pomocy bony lub prywatnych nauczycieli. Pewne jest, że w dzieciństwie czytał jej O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis, ewangelie i przypowieści biblijne, własne przekłady Psalmów, tłumaczenia Pascala, poezje Kochanowskiego, Brodzińskiego, Słowackiego, Krasińskiego i Mickiewicza (choć jego dzieła były w zaborze zakazane), zapoznał ją z wybitnymi twórcami starożytności: Cyceronem i Salustiuszem. Starał się także zainteresować córkę innymi dziedzinami nauki, m.in. pokazał jej Teorię jestestw organicznych Jędrzeja Śniadeckiego, jedno z najwybitniejszych dzieł przyrodoznawczych tamtych czasów.
W 1855 roku ojciec zdecydował się wysłać Marię na pensję sióstr sakramentek do Warszawy, gdzie nauki pobierała już jej starsza siostra. Szkoła szczyciła się doskonałą opinią, wieloletnimi tradycjami, ale także - co ważne - bardzo postępowym programem nauczania. Choć prowadziły ją siostry sakramentki, kwestie religijne ustępowały tu miejsca świeckiemu nauczaniu. Być może dlatego Maria, mimo wiary w Boga, miała zawsze dość swobodny stosunek do kościoła i sakramentów – swoje dzieci chrzciła dopiero wtedy, gdy było to konieczne (jedna z córek przyjęła sakrament dopiero w przededniu własnego ślubu). Sama o sobie pisała, że jej wiara nie idzie do Boga przez kruchtę. Nie chciała do swojej poezji mieszać kościoła, o księżach wyrażała się pogardliwie te klechy. Jawnie krytykowała władze kościele, Watykan i papieża. Nie podobało jej się, że Kościół katolicki piętnuje osiągnięcia naukowe, wtrąca się do prywatnego życia ludzi i próbuje wpływać na ich myślenie. Nic jej tak nie drażniło, jak dewocja.
Autorka Roty spędziła na pensji zaledwie rok, choć tyle wystarczyło, by mogła poznać jedną z najwybitniejszych pisarek tamtego okresu, która później stanie się jej mentorką i przewodniczką po literackim świecie - nieco starszą Elizę Pawłowską, po mężu Orzeszkową. Eliza tak później będzie wspominać małą Marysię: Pamiętam Cię Mario wybornie [...]. Byłaś małą dziewczynką z płowymi włosami dokoła białej i świeżej twarzyczki. W zielonym mundurku było Ci do twarzy i wiele z nas zazdrościło Ci falistych kędziorków, w jakie układały się Twoje włosy. Konopnicka korespondowała z Orzeszkową przez całe życie, jednak ich relacja pozostała na zawsze przyjaźnią czysto „zawodową”. Obie pisarki utrzymywały między sobą dystans, nie zwierzały się ze spraw osobistych, wymieniając listy jedynie o sprawach związanych z literaturą.
Maria, podobnie jak jej siostra Wanda oraz Eliza, wykazywały się ponadprzeciętnym talentem poetyckim. Autorka Sierotki Marysi już w dzieciństwie miała talent do tworzenia prostych piosenek i wierszyków. Na pensji sióstr sakramentek była w czołówce najzdolniejszych uczennic. Nauczycielki chwaliły jej talent i zachwycały się lekkością pióra. Niestety, w ówczesnych czasach młodej dziewczynie nie przystawało paranie się pisaniem wierszy, więc z góry zakładano, że to jedynie „szkolny epizod” kilku dziewcząt. Wanda przestała interesować się poezją, gdy tylko wyszła za mąż. Wydawało się, że podobny los czeka Marię i Elizę, na szczęście tak się jednak nie stało.
Maria Konopnicka - życie uczuciowe. Niewiasta mocno kochliwa
Maria wyszła za mąż w wieku dwudziestu lat za dwanaście lat starszego Jarosława Konopnickiego herbu Jastrzębiec – zubożałego ziemianina, który chciał prowadzić prawdziwie staropolskie, szlacheckie życie. Konopnicki lubował się w zjazdach, polowaniach i biesiadach, a przy tym zupełnie nie znał się na ekonomii i gospodarce. Doprowadzał do ruiny wszystko, czym się zajmował. Nie potrafił utrzymać żadnej dzierżawy, przez co nieustannie usuwano go z każdego zarządzanego przez niego majątku. Resztkę pieniędzy przetracał w sądach, nieustannie procesując się z sąsiadami. Otaczał się ludźmi prostymi, tak jak on lubującymi się w szlacheckim życiu. Kochał przy tym niewymownie prosty lud i zawsze był gotów pomagać chłopom. Bardzo często wykupywał z wojska chłopskich synów, ale gdy przyszło mu pomóc własnym synom w tej samej sprawie, nie miał już ani grosza, za co Konopnicka miała do niego ogromne pretensje.
Maria z mężem zamieszkała w jego rodzinnym majątku w Bronowie koło Łęczycy, a po sprzedaży zadłużonego gospodarstwa w 1872 roku przeprowadzili się do Gusina w guberni kaliskiej. Odtąd poetka prowadziła życie gospodyni i matki. Urodziła ośmioro dzieci, z czego dwoje zmarło. Prowadziła dom, wyprawiała huczne biesiady, organizowała z mężem polowania, zajmowała się gospodarstwem, a kiedy wszystkiego miała dość - uciekała do lasów i łąk, by pobyć sam na sam z własnymi myślami i obcować z przyrodą.
Wydawało się, że przez kilka lat Maria była naprawdę szczęśliwa i znalazła swoje miejsce w świecie. Z czasem jednak życie gospodyni i matki zaczęło jej ciążyć. Przełom w jej życiu nastąpił po 1864 roku, a wpływ na zmianę jej myślenia miało kilka czynników. Przede wszystkim były to lektury książek, które znalazła zapomniane i zakurzone na strychu domu swego męża. W obszernej biblioteczce znalazła m.in. francuskich i niemieckich klasyków, Szkice Montaigne’a, Lexicon Meyera, Pamiętniki Michała Ogińskiego, Wyznania św. Augustyna, Maksymy La Rochefoucaulda, Opisanie Polski Cellariusza, Listy z Krakowa Józefa Kremera, Pisma Józefa Supińskiego, Spektatora, teorie ekonomiczno–socjologiczne Milla, Chevaliera, Roschera, Buckle'a, Baina, Ribota, Drapera itp. Krótko mówiąc: przeczytała wszystko, co musiała znać cała ówczesna inteligencja. Lektury otworzyły jej oczy na wiele spraw i sprawiły, że zapragnęła dalej się dokształcać. Jednocześnie pasja czytania czyniła ją w jej ówczesnym towarzystwie outsiderką. Dom Konopnickich odwiedzali ludzie prości, niewykształceni, chętni do biesiadowania i błahych rozrywek, tak więc Maria nie miała z kim dzielić swojej pasji i rozmawiać o sprawach, które zaczęły zaprzątać jej umysł.
Drugim powodem zmiany zachowania był jej mąż. Początkowo, być może, Maria kochała Jarosława, a z pewnością szanowała go i wspierała, dzieląc z nim jego sposób życia. Z czasem jednak coraz bardziej się od niego oddalała, zwłaszcza intelektualnie. Szlachecki sposób bycia zaczął przeszkadzać Marii, ciążyła jej zależność od męża i coraz częściej też dostrzegała wady towarzystwa, w jakim się obracał. Dodatkowo Jarosław jako wielki społecznik i przyjaciel ludu był przeciwko kształceniu własnych dzieci w myśl zasady, że dzieci chłopskie również nie są „uczone”, a jakoś żyją i mają się dobrze. Nie zdołał jednak przeciwstawić się żonie, dzięki czemu Konopnicka zatrudniła dla synów nauczyciela i guwernera - Konstantego Krynickiego. I to był właśnie trzeci powód, dla którego Konopnicka zapragnęła zmienić swoje życie. Zaledwie osiemnastoletni Kocio został pierwszym kochankiem poetki i rozbudził w niej chęć do zmian.
Romans z wykształconym, obytym w świecie, oczytanym Krynickim dodał jej skrzydeł i prawdopodobnie utwierdził ją w przekonaniu, że może mieć każdego mężczyznę, jeśli tylko zechce. Odtąd romansowanie z młodszymi kochankami było u Konopnickiej normą, nawet gdy przekroczyła już czterdziestkę. Ludwik Krzywicki, jej przyjaciel, nazwał ją nawet niewiastą mocno kochliwą, a Sempołowska nieco zawistnie i pogardliwie wyraziła się o niej ta mężczyźniara. Maria uchodziła nie tylko za genialną poetkę, ale też za jedną z najpiękniejszych kobiet ówczesnej Warszawy. Nic dziwnego, że nieustannie kręcili się przy niej adoratorzy, oczarowani jej wdziękiem i pewnego rodzaju seksapilem. Co bardzo dziwne, Konopnicka nie uważała się za piękność, nie lubiła się fotografować, a swoje portrety pozwalała malować tylko Dulębiance. Prawdopodobnie miała kompleksy na punkcie nie tylko wyglądu, ale i wieku, gdyż nieustannie się odmładzała minimum o cztery lata.
Jeszcze w Gusinie, wciąż pod nosem męża, nawiązała romans z Kornelim Dąbrowskim, dzięki któremu zaczęła pisać różne drobne rymowanki, piosenki i wiersze. Być może to właśnie jemu zawdzięczała powrót do szkolnego hobby – poezji – które przerodziło się wkrótce w życiową pasję i powołanie. Ciekawym faktem z życia poetki jest wyjazd na kurację do Szczawnicy, na którą zabrała obu swoich kochanków: Krynickiego i Dąbrowskiego. Kocio towarzyszył Konopnickiej również przez długi czas po jej wyjeździe do Warszawy, a nawet, gdy już się ustatkował i ożenił, nie przestał korespondować z poetką.
W 1976 roku Maria ostatecznie rozstała się z mężem, chociaż nigdy formalnie nie unieważnili małżeństwa (rozwodów wówczas nie było). Wychowanie dzieci i łożenie na ich utrzymanie wzięła na siebie i przeprowadziła się do Warszawy. Była jednak na tyle uczciwa i wciąż związana z Jarosławem, że jemu również pomagała finansowo i nigdy nie straciła z nim kontaktu. W Warszawie życie towarzyskie i miłosne Marii rozkwitło. Wśród jej kochanków znaleźli się: Jaroslav Vrchlicky - młodszy o dziewięć lat czeski pisarz; Jan Gadomski - młodszy o siedemnaście lat, korepetytor najstarszego syna Marii, później redaktor „Gazety Polskiej”, założyciel popularnego wydawnictwa oraz autor niezwykle poczytnej tragedii Larik; Nikodem Erazm Iwanowski - młodszy zaledwie o rok malarz i autor opowiadań; Maksymilian Gumplowicz - dwadzieścia dwa lata młodszy historyk, który nie zniósł rozstania z poetką i popełnił samobójstwo pod drzwiami hotelu, w którym mieszkała. Autorka Roty ustatkowała się dopiero przy Dulębiance - o ile związek z kobietą można było wówczas uznać za ustatkowanie się.
Maria Konopnicka - kariera literacka Miły słowiczek i narodowa wieszczka
Konopnicka debiutowała w 1870 roku wierszem Zimowy poranek, który był entuzjastycznie przyjęty przez czytelników. Następnie opublikowała kilka wierszy, aż w końcu w 1876 roku wydrukowano jej cykl W górach, dzięki któremu rozpoczęła się jej prawdziwa kariera. Pierwszy wiersz z cyklu, zatytułowany Przygrywka, wzbudził zachwyt Henryka Sienkiewicza, który napisał Konopnickiej bardzo pochwalną recenzję: Co za śliczny wiersz, […] cały ten ustęp śpiewa jak jaki mazurek Chopina na własną, dziwną nutę […] ta panna lub pani ma prawdziwy talent, który prześwieca przez wiersze, jak promienie świtu przez mgłę. Co ciekawe, Sienkiewicz nie wiedział wówczas nic o Konopnickiej i wziął ją za młodziutką poetkę, którą chętnie przygarnąłby pod swoje skrzydła. Nazwał ją miłym słowiczkiem i zapewne wyobrażał sobie skromną, delikatną, niewinną istotkę, która przy nim rozkwitnie i nabierze doświadczenia. W rzeczywistości Maria była o cztery lata starsza od Sienkiewicza i nie potrzebowała opiekuńczych skrzydeł. Co prawda „stempel”, jaki odcisnął na jej poezji, był bardzo pomocny, jednak dalej poetka radziła sobie już sama. Początkowo musiała dorabiać sobie, udzielając korepetycji, ponieważ na utrzymaniu miała dzieci i pomagała finansowo mężowi. Później zarabiała również tłumaczeniami (znała bardzo dobrze niemiecki, francuski, rosyjski, czeski, angielski i włoski) i pisanymi na zamówienie wierszami oraz artykułami.
Ośmielona pierwszymi pozytywnymi recenzjami, Maria publikowała dalej i zaczęła odnosić na tym polu znaczne sukcesy. Wkrótce stała się jedną z najbardziej poczytnych autorek, o którą biły się największe wydawnictwa. Nakłady jej tomików poetyckich osiągały niemal tę samą wielkość sprzedaży, co Trylogia Sienkiewicza. Jednocześnie Konopnicka była też obiektem nieustannej krytyki. W 1881 roku dzięki wydawnictwu Elizy Orzeszkowej ukazał się utwór Z przeszłości. Fragmenty dramatyczne, w którym Konopnicka opisała dzieje kilku wybitnych osób, które były prześladowane za swoje poglądy przez Kościół katolicki. Wywołała tym prawdziwą burzę i ściągnęła na siebie (oraz pośrednio na Orzeszkową) lawinę krytyki ze strony środowisk katolickich i prawicowych. Zarzucono jej postępowość, bezbożność i bluźnierstwo oraz uprawianie pogańskiego liberalizmu. Odtąd ataki na nią będą już sprawą powszechną, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej nowoczesny światopogląd i niechęć do Kościoła.
Konopnicka była wielbiona przez czytelników i osiągnęła komercyjny sukces, bo udało jej się zapełnić pewną niszę na ówczesnym rynku wydawniczym. Polski naród potrzebował kolejnego wieszcza, który porwie serce ludu. Konopnicka podejmowała w swoich utworach tematykę patriotyczną i społeczną, zwracała uwagę na problemy zwykłych ludzi, nie przechodziła obojętnie obok ludzkiej krzywdy. Zawsze była zaangażowana i reagowała na wszystkie wydarzenia dotyczące Polaków. Utwór, który stał się niemal drugim hymnem Polski - Rotę - napisała pod wpływem chwili w 1901 roku, chcąc zareagować na wydarzenia we Wrześni (strajk uczniów przeciwko germanizacji młodzieży). Co ciekawe, to właśnie Rota stała się sztandarowym utworem Konopnickiej, a nie pisany przez 20 lat i wypieszczony poemat Pan Balcer w Brazylii (odnoszący się do problemu masowej emigracji polskich chłopów do Brazylii, mamionych wizją bogactwa i ich powrotu na polskie ziemie w skrajnej biedzie i nędzy).
Na tym przykładzie doskonale widać, jak bardzo poezja Konopnickiej jest nierówna. Obok niewątpliwie genialnych wierszy są utwory słabe, wręcz grafomańskie. Konopnicka z jednej strony zarabiała piórem – pisała wiersze na zamówienie i odpowiadała na zapotrzebowanie społeczne – a z drugiej strony chciała też uchodzić za osobę, którą widziało ją polskie społeczeństwo – za narodową wieszczkę. Pisała wiersze mocno patriotyczne, które działały na ówczesnych ludzi, jednak nie przetrwały próby czasu i dziś są oceniane znacznie słabiej niż wtedy. Ale Konopnicka to nie tylko poetka. To także nowelistka, publicystka, reportażystka, krytyczka oraz tłumaczka i redaktorka naczelna pisma dla kobiet Świt. Była niezwykle literacko płodna i do końca życia nie przestała pisać.
Maria Konopnicka - relacje z dziećmi. Chciałabym cię kochać zawsze
Konopnicka chciała uchodzić za dobrą mateczkę, prawdziwą matkę Polkę, która kocha swoje dzieci nad życie i zrobi dla nich wszystko. Stronnictwem, do którego należę duszą i ciałem, są dzieci moje. Poza nimi istnieje dla mnie tylko świat myśli i pracy – pisała. Jednak, jak to zwykle u Konopnickiej bywało, również w kwestii wychowywania dzieci nie była tak idealna, za jaką chciała uchodzić.
Konopnicka wychowała szóstkę dzieci: Tadeusza, Zofię, Stanisława, Jana, Helenę i najmłodszą Laurę. Największe nadzieje pokładała w Tadeuszu. Był jej oczkiem w głowie, choć nieustannie sprawiał problemy. Konopnicka musiała się sporo natrudzić, by najpierw go wykształcić, a potem znaleźć mu pracę. Mimo tego Tadziu nie potrafił się sam utrzymać i poetka musiała nieustannie mu pomagać, zwłaszcza gdy postanowił się ożenić z ubogą kobietą bez posagu. Kiedy jednak zmarł przedwcześnie w 1891 roku, Maria była zrozpaczona, bo odszedł jej wypieszczony synek, największe szczęście.
Pocieszenie znalazła u najstarszej córki, Zofii, która wypełniła wolę matki, wykształciła się na nauczycielkę i wyszła za mąż. Choć jej pierwszy mąż okazał się chory psychicznie i wkrótce zmarł, to dość szybko znalazła drugiego męża, z którym stworzyła udany związek i nie przysparzała matce żadnych problemów. Nieoczekiwanie również najmłodszy syn – Jan – stał się dla Marii podporą i napawał ją dumą, choć pokładała w nim wcześniej najmniejsze nadzieje. Jan był najinteligentniejszy spośród synów Konopnickiej, miał ścisły umysł i popęd do nauki. Wykształcił się w Szkole Rzemiosł i szybko odbył praktykę w młynie parowym. To właśnie w tym fachu widział swoją przyszłość. Był bardzo chwalony za swoje umiejętności i bystrość, a do tego lubił swoją pracę. Maria pisała, że potrafi godzinami opowiadać o różnych sztuczkach młynarskich i czarodziejstwach starych majstrów. Kiedy już wykształcił się i nabrał doświadczenia, Jan w końcu został zarządcą i dzierżawcą młyna w Arkadii, która stała się rodzinną ostoją Konopnickich i miejscem rodzinnych zjazdów.
Przyczyną największych kłopotów poetki była pozostała trójka dzieci: Stanisław, Helena i Laura. Maria uważała Stanisława za nieudacznika, który najwięcej cech odziedziczył po ojcu. Chociaż chłopak skończył szkołę, nie potrafił na długo utrzymać posady, nieustannie miał problemy finansowe i wciąż zapadał na zdrowiu. Za jego leczenie musiała płacić, oczywiście, matka. Stanisław wielokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania i pracę. Nie wiadomo, jak dokładnie potoczyły się jego losy po 1902 roku, gdy zatrudnił się w Granicy koło Trzebinii. Z pewnością nie założył rodziny. Widocznie Konopnicka nie miała więcej cierpliwości, by troszczyć się o syna-nieudacznika, tym bardziej, że miała wiele problemów z dwiema najmłodszymi córkami.
Zdecydowanie najwięcej problemów przysporzyła Konopnickiej Helena. Była to dziewczyna o nieprzeciętnej urodzie i wdzięku, a także o dużej wrażliwości. Helena darzyła matkę ogromnym uczuciem i domagała się nieustannej uwagi. Możemy się domyślać, że Konopnicka, zajęta karierą literacką, utrzymaniem całej rodziny i prowadzeniem domu, nie miała zbyt wiele czasu dla najmłodszych dzieci. Spragniona miłości Helena zaczęła sprawiać kłopoty, w związku z czym matka odsuwała się od niej coraz bardziej. Czara goryczy przelała się, gdy Helena zaszła w ciążę z... nieznanym mężczyzną. Dziewczyna została odesłana na wieś do ojca, a niemowlę oddane na wychowanie do dalszej rodziny. Być może odebranie jej jako młodej matce dziecka i odsunięcie od rodziny sprawiło, że Helena doznała załamania nerwowego. Po powrocie do Warszawy zaczęła pracować jako nauczycielka, jednocześnie ujawniły się u niej kleptomania i nerwica. Okradała swoich pracodwaców, jeździła bryczkami po mieście na koszt matki, dostawała napadów nerwowych, przypominających ataki padaczki na progu mieszkania Konopnickiej, chodziła po przyjaciołach poetki i rwąc włosy z głowy, błagała o pomoc, a w końcu próbowała się zabić, jednocześnie wysyłając do gazety list, że to matka kazała jej popełnić samobójstwo. Poetka musiała się nieustannie borykać z opinią publiczną, oburzoną zachowaniem Heleny, włóczyć się po sądach i tłumaczyć przed znajomymi i pracodawcami córki. W końcu sąd uznał Helenę za niepoczytalną i umieścił w zakładzie zamkniętym, z którego jednak dziewczyna z łatwością uciekała. Konopnicka miała tego wszystkiego dość i w końcu w 1890 roku postanowiła wyjechać z kraju. Nie mogąc sobie poradzić z córką, po prostu uciekła od problemów. Nie są znane dalsze losy Heleny, wiadomo jedynie, że Konopnicka wyrzekła się jej i nie chciała mieć z nią nic wspólnego. Pisała nawet, że żałuje, że samobójstwo córki nie doszło do skutku.
Konopnicka bała się, że jej najmłodsza córka Laura, którą łączyły silne więzy z Heleną, również będzie czarną owcą w rodzinie, więc kiedy udało jej się wydać ją szybko za mąż za Stanisława Pytlińskiego, była szczęśliwa. Wydawało się, że odtąd Laura będzie wiodła żywot uległej żony. Maria pisała do niej w ostrzegawczym tonie: Chciałabym cię kochać zawsze i przestrzegała, aby przypadkiem nie przyszło jej do głowy zrobić coś, przez co matczyna miłość do niej może być zagrożona. Kiedy więc Laura oznajmiła, że odchodzi od męża i chce zacząć karierę aktorską, Maria o mało nie dostała zawału: Mnie Lorka listem swoim i wiadomościami o swoim zamiarze wstąpienia do teatru zupełnie dobiła. Leżałam po tym liście dwa dni jak bez duszy, nie mogąc tchu złapać z powodu ciągle powtarzających się ściśnień serca. Ładnie to sobie wyszykowała – nie ma co mówić!.
Mimo całej emancypacji, porzuceniu męża, romansach i życiu u boku kobiety, Marii nie mieściło się w głowie, że córka chce być aktorką. Zawód aktorki w tamtych czasach w powszechnej opinii niewiele się różnił od najstarszego zawodu świata - kobiet lekkich obyczajów. Maria wystosowała więc listy do dyrektorów wszystkich ważniejszych teatrów, by Laury u siebie nie zatrudniali - inaczej Konopnicka nie przyjedzie na obchody jubileuszu swojej twórczości. Choć ostatecznie poetka pogodziła się z córką, Laura do końca życia Marii nie wystąpiła na scenie dużego teatru, choć miała ogromny talent i zbierała same pochwalne recenzje.
Maria Konopnicka i Maria Dulębianka. Pietrek z powycieranymi łokciami
Kwestia związku Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki to jeden z najbardziej spornych punktów w biografii autorki Roty. Choć nie ma namacalnego dowodu na to, że Konopnicką i Dulębiankę łączył romans, faktem jest, że obie kobiety przez dwadzieścia lat razem podróżowały, mieszkały i pracowały, troszczyły się o siebie, utrzymywały się wspólnie i były nierozłączne. Łączył je więc związek niemalże małżeński, a nawet, jeśli nie miał podłoża erotycznego (czego wykluczyć nie można), to pewne jest, że obie artystki łączyła miłość.
Konopnicka i Dulębianka poznały się w 1889 roku, a już rok później razem wyruszyły w trwającą dwadzieścia lat podróż po Europie. Następnie zamieszkały w dworku w Żarnowcu, podarowanym poetce przez naród polski za zasługi dla kraju i kultury. Dulębianka, dziewiętnaście lat młodsza niż Konopnicka, nosiła się po męsku - krótko obcięta, ubrana w męskie stroje, z monoklem w oku, była feministką i obrończynią praw kobiet. Jeździła konno, polowała, lubiła męskie rozrywki. Konopnicka mówiła o niej „Pietrek” lub „Pietrek z powycieranymi łokciami” i często w listach opowiadając o niej, używała męskiej formy. Sama poetka z kolei była uosobieniem kobiecości: lubiła nosić piękne suknie, podkreślać swoją urodę, nosić biżuterię. Ich styl bycia wpasowuje się w jeden z najpopularniejszych schematów związków lesbijskich, w którym jedna z kobiet ma cechy bardziej męskie, a druga zdecydowanie żeńskie.
Dulębianka poświęciła dla Konopnickiej swoją karierę malarską. Była świetnie zapowiadającą się plastyczką i wróżono jej prawdziwą sławę. Wystawiała swoje prace w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych, a Stanisław Witkiewicz wychwalał ją i widział w niej prawdziwą artystyczną duszę. Mogła być tak sławna jak jej rówieśniczka - Olga Boznańska. Dulębianka zdecydowała się jednak wyjechać ze sporo starszą Konopnicką i utrzymywała się głównie z robienia portretów, a rozgłos zyskała tylko dzięki portretowaniu narodowej wieszczki. Jeśli to nie miłość popchnęła ją do tej decyzji, to co innego?
Mimo wielu lat małżeństwa i sporej ilości romansów na koncie, Konopnicka wybrała stabilne życie u boku jednej kobiety i to chyba wystarczający dowód na to, że łączyło je silne uczucie. Były ze sobą na dobre i na złe, w bogactwie i nędzy, w zdrowiu i chorobie. Konopnicka nie wyobrażała sobie już innego życia, jak tylko z Dulębianką. Pisała do dzieci: Opatrznością moją jest Dulębianka, która wszystko zarzuciła i czuwa nade mną - i za mnie się po domu krząta. Sypia też na sofce w moim pokoju i na każdy mój ruch - zaraz jest na wyciągnięcie ręki.
To właśnie Dulębianka była organizatorką pogrzebu wieszczki, gdy ta zmarła w 1910 roku. Pogrzeb przeistoczył się w wielką narodową manifestację i przeszedł do historii. Znamienne jest również to, że Dulębianka, która przeżyła poetkę o 9 lat, na kilka lat przed śmiercią zamieszkała z inną kobietą - Sabiną Jaworską. Potwierdzałoby to tezę o skłonnościach „Pietrka” do kobiet. Po śmierci malarka została pochowana w jednym grobie z Marią Konopnicką, tak jak chciała poetka, ale w niespełna dziesięć lat później, w 1927 roku przeniesiono jej szczątki na Cmentarz Orląt. Być może to sprawka najstarszej córki Marii, która nieustannie podtrzymywała nieskazitelny obraz matki i nie chciała prowokować szkodliwych dla wizerunku Konopnickiej opinii. Nawet po śmierci wieszczka pozostała mistrzynią kamuflażu.
Bibliografia:
Iwona Kienzler: Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica, Bellona 2014.
Krzysztof Tomasik: Homobiografie, Krytyka Polityczna 2014.
Książkę Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2018-10-30 12:06:45
Interesująca postać.
Dodany: 2018-09-06 07:04:11
znana i ceniona postać warta przypominania ^_^
Dodany: 2018-05-22 15:47:16
O Dulębiance nie słyszałam.
Dodany: 2018-05-22 10:21:23
Racja, zapominamy o tej wspaniałej postaci, gdy opuszczamy mury szkolne, a to błąd. Konopnicka to wirtuozka w literaturze. Jej twórczość jest skarbem, powinniśmy sięgać po nią znacznie częściej.
Dodany: 2018-05-22 07:59:45
Edytowany: 2018-07-01 11:40:37
Chyba każdy z nas z dzieciństwa pamięta przygody Koszałka Opałka, opisane w przepięknej baśni O krasnoludkach i sierotce Marysi, być może czytaliśmy Na jagody oraz Naszą szkapę. To własnie Konopnicka, o której troszkę zapominamy, gdy tylko opuszczamy mury szkolnych klas.
Dla ciekawych biografii poetki, polecam ksiązkę "Konopnicka jakiej nie znamy" - autor Maria Szypowska.
Dodany: 2018-05-21 12:57:54
Ciekawa postać.